Popularne posty

czwartek, 31 marca 2011

„Sekret” – prawda czy takie tam …? Cz. 3 i ostatnia (wer. robocza A+)


Na pytanie: „Co jest potrzebne aby metody, których używamy by pokierować swoim życiem, były rzeczywiście skuteczne?”, większość z nas odpowie zapewne, że „WIARA”. Istnieje jednak coś znacznie lepszego niż wiara. Coś, co powoduje, że prawa umysłu działają z niezawodnością równą prawu grawitacji, a nawet lepszą.

Tym czymś jest WIEDZA! Niezachwiana pewność, że jeśli podrzucimy piłkę, ta musi spaść na ziemię, że jeśli „wyślemy” życzenie, to ono się spełni.

Ale, po kolei – najpierw wiara.

„Według wiary waszej niech wam się stanie”. Zanim Jezus wypowiedział te słowa do niewidomych, zapytał ich najpierw: „Wierzycie, że mogę to uczynić?”.  Dopiero, kiedy odpowiedzieli twierdząco, wypowiedział zdanie, które uruchomiło „cud” uzdrowienia. Tak naprawdę cudów nie ma, ale są tzw. „prawa umysłu”, które naprawdę działają.

Jezus dokładnie wiedział, co robi. Wiedział, że niewidomych uleczy ich własna wiara i Moc Boża, którą mają w sobie. Potrzebowali jedynie impulsu, który tę wiarę wzmocni – potrzebowali Mistrza, którego niekwestionowany autorytet pomógłby przełamać ich wątpliwości – ich ugruntowane przekonania o tym, co jest możliwe a co nie.

Zauważcie także, że kiedy niewidomi odzyskali wzrok, Jezus przestrzegł ich by tego nie rozgłaszali. Wiedział bowiem, że słowa zwątpienia, wypowiedziane przez postronną osobę mogą łatwo zachwiać wiarą ozdrowieńców, a tym samym zniweczyć delikatny, nieutrwalony jeszcze w ich ciałach i psychice, efekt uzdrawiający tej wiary.

Jak widać, stary obyczaj, aby „nie zapeszać”, ma całkiem solidne uzasadnienie i może warto się go trzymać (na wszelki wypadek). Jeśli już koniecznie chcecie się komuś zwierzyć ze swoich planów albo podzielić się Waszą radością, że „sukces jest tuż, tuż”, to starannie dobierajcie osoby, którym się zwierzacie, ograniczając się do tych, które są wam życzliwe ponad wszelką wątpliwość.

Jezus, jako jeden z Mistrzów, zdawał sobie sprawę, że wiara to „rzecz” delikatna i chimeryczna. Nie mógł jednak zaoferować wiedzy ludziom kompletnie na nią nieprzygotowanym. Wiara jest pierwszym krokiem – wstępem do uzyskania wiedzy. Odrobina wiary, na początek, jest naprawdę niezbędna.

Ktoś pisze w jakiejś książce, że ta lub inna metoda działa na każdego, niezależnie od tego czy praktykujący ją człowiek wierzy w jej skuteczność czy też nie. Zauważcie jednak, że jeśli ktoś sięgnął po „taką” książkę, a następnie spróbował metody, to jest to – ni mniej ni więcej – przejaw jego wiary, że można coś zrobić, że można coś zmienić, właśnie w taki sposób!

Jeśli więc szukacie metody, aby zmienić swoje życie na lepsze, potrzebujecie tylko wzmocnić swoją wiarę, by następnie zyskać pewność – czyli wiedzę. Aby wzmocnić wiarę:

Możecie poszukać jakiegoś mistrza i zwrócić się do niego o pomoc.

Takim współczesnym mistrzem może być dla Was trener – np. trener rozwoju osobistego, trener sukcesu lub trener życia, który w wyrafinowany sposób, poprzestawia co trzeba w Waszych „głowach”. Zmieni Wasze priorytety i uzmysłowi Wam jak ważna i potrzebna jest ta zmiana, którą chcecie w swoim życiu przeprowadzić. Przekona też Waszą podświadomość i świadomość, że jesteście w stanie z powodzeniem dokonać takiej zmiany. I … gotowe!

Trener, to nikt inny jak uwspółcześniony Guru lub Mistrz, znany nam głównie z prastarej tradycji wschodu. Tylko, że w unowocześnionej wersji ma on o wiele mniej czasu, więcej kosztuje i orientuje się na konkretne zadania „na teraz”. Współczesny trener posługuje się najnowszą wiedzą, oraz narzędziami i metodami uwzględniającymi współczesne potrzeby i specyfikę naszych czasów. Zwykle nie doskonali „całego człowieka” kompleksowo, a pomaga mu jedynie osiągnąć wyznaczone cele (zazwyczaj, krótko- lub średnioterminowe).
Nie da się jednak zaprzeczyć, że najlepsi współcześni trenerzy potrafią zdziałać naprawdę wiele. Są precyzyjni i skuteczni jak doświadczony chirurg, który kilkoma cięciami skalpela wycina chorą tkankę i pozostawia zdrową, dając jej możliwość właściwego funkcjonowania.

Jeśli ktoś chciałaby przykładu lub dowodu to zachęcam do obejrzenia pewnego filmu (Link 1). Materiał jest niestety w języku angielskim, ale nawet, jeśli ktoś nie zna tego języka, warto popatrzeć i posłuchać. Zobaczyć, jak w ciągu godziny, jeden z najlepszych trenerów (znany jako Tony Robbins), o szorstkim (całkiem nie-trenerskim) głosie, w „czarodziejski” sposób zmienia życie kobiety, którą problemy życiowe doprowadziły do nadużywania alkoholu i hazardu, przez co nieomal zniszczyła swoje życie.



Miałem w życiu możliwość zaobserwowania (niestety tylko „z zewnątrz”) jak jeden z najlepszych trenerów w Polsce, pomógł komuś, kto jest mi bliski. To było imponujące doświadczenie – prawie jak magia. Efekt był szybki i trwały.

Wiem, że z trenerów sukcesu (ang. success coach) korzysta regularnie wielu managerów wysokiego i najwyższego szczebla, także w Polsce. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że najlepsi trenerzy nie są tani, a do tych mniej skutecznych, niedoświadczonych lub niedoszkolonych nie warto się zwracać, bo mogą niestety poczynić szkody. Tak więc, jeśli rozważacie skorzystanie z trenera, wybierzcie takiego, którego poleci Wam ktoś zaufany.

Oczywiście, jeśli ktoś ma czas i pieniądze, może pojechać do klasztoru w Tybecie, jak zrobiło to wielu znanych ludzi (tzw. celebrytów), i tam, pod przewodnictwem oświeconego Guru, poszukiwać sensu życia, poczucia własnej wartości, szczęścia i drogi do Boga. Zakładam jednak, że potencjalni czytelnicy tego artykułu to raczej osoby, których nie stać (chociażby finansowo, ale nie tylko) na tak wyszukane metody.

Trenerem może być także dobry ksiądz, dobra wróżka, dobry psycholog, dobry trener sportowy, dobry rodzic, mądry szaman, życzliwy astrolog, oddany i mądry przyjaciel, itd. Pamiętaj jednak, że to Ty, i tylko Ty ponosisz pełną odpowiedzialność za swoje życie, więc uważaj, komu powierzasz swoje tajemnice i kogo prosisz o radę. Wszystkie wymienione osoby mogą być Twoim Mistrzem, trenerem – mogą, ale zazwyczaj nie są! Większość z nich realizuje swoje małe, ograniczone cele i nie ma żadnego interesu w tym, aby powiedzieć Ci coś mądrego. Często też nie mogą Ci nic mądrego powiedzieć, bo sami zrozumieli mniej niż Ty sam zdołałeś zrozumieć!

Większość z nas musi sama dla siebie stać się trenerem, Guru czy Mistrzem. I dla takich właśnie samouków, przeznaczona jest zasadnicza część niniejszego artykułu.

Pamiętacie moją monetę z pierwszej części artykułu? Od czasu eksperymentu, mam ją zawsze przy sobie, aby przypominała mi jak niezwykłymi możliwościami dysponujemy, jeśli tylko pozostajemy ufni. Nawet nie musimy się specjalnie wysilać. Właściwie to w ogóle nie musimy się wysilać! Wystarczy byśmy wyobrazili sobie, co chcemy otrzymać, a następnie trzymali nasze myśli jak najdalej od problemów i lęków, ufali, oraz cieszyli się życiem, doceniając to, co już zostało nam dane.

Warto też wynotować sobie wszystko, tj. zrobić listę tego, za co jesteście wdzięczni (Bogu, Opatrzności, losowi, … - Wy nadajcie nazwę) w Waszym dotychczasowym życiu. Czytajcie tę listę od czasu do czasu i dopisujcie do niej rzeczy, sprawy, wydarzenia, doświadczenia, uczucia, …, o których wcześniej zapomnieliście, lub takie, których doświadczyliście ostatnio. Jestem pewien, że, jeśli zabierzecie się do sprawy uczciwie, lista będzie naprawdę długa i imponująca. Jeśli będzie skromna, to zastanówcie się głęboko, czy nie powinniście zrewidować Waszego spojrzenia na otaczającą Was rzeczywistość.

Ludzie często mawiają, że dążą do czegoś, lub też, że starają się coś osiągnąć „całą siłą woli”. Otóż mam dla Was szokującą wiadomość. Pewien znany specjalista od marketingu internetowego twierdzi, że jeśli musicie użyć całej siły woli, aby coś (to lub tamto) zrobić, to znaczy, że robicie to wbrew sobie (czyli wbrew najgłębszym pragnieniom waszej duszy – dodałbym). Mnie nie musiał przekonywać o słuszności tego twierdzenia – a Was?

Paul Mayers, bo tak nazywa się ów amerykański guru, uwolnił, tzn. upublicznił za darmo, jeden, bardzo uniwersalny, rozdział swojej książki zatytułowanej „Need to Know” (co, w tym przypadku, przetłumaczyłbym jako „Musisz wiedzieć” lub „Trzeba wiedzieć”), przeznaczonej dla ludzi, którzy planują uruchomić, lub już uruchomili biznes internetowy. Uznał ten rozdział za tak ważny (zresztą nie tylko on), że nazwał go „Rozdziałem Zero”. Jako odrębny e-book, udostępnia go pod tytułem „Becoming Unstoppable” (czyli „Stawanie się niepowstrzymywalnym” – tłumacząc jak najdosłowniej). Jest to na tyle ciekawy i skondensowany materiał, że planuję poświęcić mu nieco więcej uwagi w odrębnym artykule. Tymczasem, osoby zainteresowane uzyskaniem tej książeczki za darmo, odsyłam do odpowiedniego linku (Link 2). Zapewniam, że znajdziecie tam jeszcze inne, równie ciekawe, zaskakujące spostrzeżenia i informacje.


Rzeczywiście, zauważcie, że jeśli coś sprawia Wam autentyczną radość, to wcale nie musicie używać siły woli, aby się tym zająć. Zabieracie się do tematu, sprawy, zadania z autentyczną radością i twórczym niepokojem, który charakteryzuje każdego wielkiego twórcę.

Obojętnie czy kładziesz glazurę, czy gotujesz, czy jesteś astronomem, czy też nauczycielką, jeśli czujesz, że jesteś „w domu”, kiedy coś robisz, to możesz być pewien/pewna, że to właśnie jest Twój klucz do sukcesu, spełnienia, szczęścia i dostatku. Jeśli masz wiele pasji, jak na przykład podróże, gotowanie i historia, to może powinieneś stać się kimś takim jak Robert Makłowicz (ogromnie cenię Pana Roberta, za niepowtarzalną miksturę jego pasji, które połączył w unikatową całość). Jeśli jesteś wydawcą, i jednocześnie – jako człowiek – niepoprawnym optymistą, to może powinieneś zacząć wydawać „Gazetę Optymistów”, wypełnioną po brzegi dobrymi wiadomościami. Słuchaj, co mówi Ci Twoja dusza. Czasem mówi rzeczy trudne i bolesne, jeśli jednak odłożysz decyzję, to i tak przed nią nie uciekniesz – wróci do Ciebie, prędzej czy później.

To, jaką strategię powinieneś przyjąć w swoim rozwoju, zależy od sytuacji, w której się znajdujesz, czy raczej od tego jak oceniasz swoją obecną sytuację życiową.

Jeśli od lat tkwisz w tym samym miejscu, i wydaje Ci się, że jesteś „względnie szczęśliwy” to się mylisz. Jesteś podobny Bogu, a Ten jest niekończącą się ewolucją i ciągłą zmianą – zmianą na lepsze. Jeśli nie poszerzasz swojej przestrzeni życiowej to ona zacznie się wkrótce kurczyć i wykurzy Cię z Twoich bezpiecznych okopów.

Jeśli czujesz, że nie tylko nie jesteś już szczęśliwy, ale wręcz osaczony (złapany w pułapkę) przez Twoje obecne życie, to znaczy, że Twoja przestrzeń życiowa zaczęła się kurczyć. Być może przytłaczają Cię problemy finansowe. Może frustracja odbiła się już na Twoim zdrowiu. A może nie potrafisz znaleźć porozumienia z ludźmi z Twojego najbliższego otoczenia i czujesz się osamotniony.  Problemy, które obecnie przeżywasz, niezależnie od tego czy dotyczą spraw finansowych, czy zdrowia, czy relacji z innymi ludźmi, czy też są dowolnym połączeniem wymienionych kategorii,  są jedynie skutkiem tego, że zarzuciłeś swoją drogę „ku lepszości” – przestałeś się rozwijać. Przestałeś akceptować nawet minimalne ryzyko, w imię „świętego spokoju”. Nie trać ducha! Także dla grupy „osaczonych” mam dobre wiadomości.

W tym właśnie momencie chciałbym opowiedzieć Wam pewną autentyczną historię, którą usłyszałem od owego polskiego trenera, który pomógł kiedyś bliskiej mi osobie. Otóż miał on przyjaciela (nie w Polsce), który miał świetnie prosperującą firmę (bodaj prawniczą – tradycja rodzinna i … presja rodziców), i będąc już w dobrze średnim wieku usłyszał wyrok śmierci – sześć miesięcy (nowotwór). Zapytał więc owego trenera, co powinien zrobić w tej sytuacji. Ten, ze spokojem zapytał go: A co zawsze chciałeś robić? O czym marzyłeś? Okazało się, że chciał grać (o ile pamiętam – na flecie). No to graj – odpowiedział mu nasz trener. Facet sprzedał firmę, od ręki i za „dobre pieniądze”. Zapisał się do szkoły muzycznej i zaczął grać. Od tamtej chwili, do czasu kiedy usłyszałem tę opowieść, a było to jakieś osiem lat temu, minęło kilka lat. Nowotwór zniknął tak jak się pojawił. Człowiek ten skończył szkołą muzyczną i został drugim fletem w jednej z najlepszych orkiestr symfonicznych na świecie. Do dzisiaj szklą mi się oczy kiedy o tym pomyślę.

Ale kontynuujmy główny wątek.

Jeśli masz poczucie, że w Twoim życiu nieustannie wszystko się zmienia, ale nie osiągnąłeś jeszcze tego, co zamierzałeś, to świetnie! To oznacza, że jesteś w drodze – w drodze „ku lepszości”.  Obyś zawsze miał takie właśnie poczucie! Każdy ma swoją własną drogę ku lepszości. Jeśli nie widziałeś jeszcze piramid, nie nurkowałeś na rafie, itd. itp., nie czuj się gorszy od innych. Wszystkie decyzje, które podjąłeś były właściwe. Były potrzebne, abyś właśnie teraz doszedł do takich a nie innych wniosków, podjął nowe doskonałe decyzje i osiągnął to, co było Twoją tęsknotą (tzw. przeznaczeniem) w tym życiu. Nic się nie zmarnuje. Każde doświadczenie, które nabyłeś, ukształtowało Cię takim, jakim jesteś teraz: dojrzalszym, mądrzejszym, lepszym – gotowym na przeżycie nowych wspaniałych przygód! Błędów nie ma! – Jest tylko studiowanie w szkole zwanej życiem!

Wracając do tych, którzy utknęli w miejscu, i czują, że od dawna się nie rozwijają – nie przesuwają się w kierunku „lepszości”. Zacznijcie od małych zmian! Powoli przekonujcie podświadomość, że zmiany nie muszą być tak niebezpieczne i trudne jak się wydaje, oraz że mogą dostarczyć Wam wiele przyjemności i satysfakcji, ale przede wszystkim mogą otwierać przed Wami nowe, nieznane wcześniej, wspaniałe perspektywy i niezwykłe doznania.

Pamiętajcie, że całym swoim życiem, każdą codzienną czynnością, słowem, uczuciem i każdą myślą (nie tylko pozytywną, lecz każdą) afirmujecie życie, które prowadzicie – potwierdzacie, że właśnie takim chcecie je widzieć!

Wszystko, co często powtarzasz z pełnym przekonaniem, słowa, czynności, myśli, uczucia, … jest afirmacją! Jest programowaniem siebie! Zastanów się więc głęboko, zanim kolejny raz powiesz, że: „życie jest ciężkie”, „życie jest do niczego”, „otaczają mnie sami durnie”, „ja to mam pecha”, … - sam Wiesz, co jeszcze. Zamiast tego powiedz (pomyśl): „życie jest pasjonujące”; „wszystko czego chcę przychodzi mi z łatwością”; „mam szczęście spotykać ciągle wspaniałych ludzi (jak Zbyszek, Zosia, Krzysztof, mój Tata, … – przypomnij ich sobie)” - skup się na tych, których lubisz i cenisz; „jestem farciarzem, bo …”; itd.

Tym, którzy czują się zaskoczeni powyższym (tym wytłuszczonym) stwierdzeniem, gorąco polecam obejrzenie filmu, który oznaczyłem jako (Link 3).


Wobec tego, co zostało przed chwilą powiedziane, rozumiecie z pewnością, że nie pomoże tutaj kilka afirmacji lub aformacji. Zacznijcie zmieniać – na początek rzeczy drobne. Usiądźcie przy stole na innym miejscu niż zwykle, pójdźcie do pracy inną drogą, podziwiajcie drzewa i budynki, uśmiechnijcie się do ludzi, których spotykacie codziennie i do tych, których widzicie po raz pierwszy. Zmieńcie nienaruszalne nawyki i zaobserwujcie, że to nic strasznego. Przestańcie narzekać na pracę i, jeśli trzeba, zacznijcie szukać nowej. Przestańcie narzekać na brak pieniędzy i odmawiać sobie każdej przyjemności, aby włożyć kolejny grosz do skarpety. Nie bądźcie sknerami – zacznijcie dawać napiwki i kupcie sobie czasem coś, co sprawi Wam autentyczną radość, swoją wysoką jakością i estetyką. Jeśli stale kupujecie rzeczy najtańsze, udowadniacie sobie, że na lepsze Was nie stać. Programujecie sobie niedostatek. Robicie wszystko, aby pozostać nieprzygotowanym na dostatek, bogactwo, szczęście czy …

Podobnie zresztą ma się sprawa z chorobami i bieganiem do lekarza po każdym kichnięciu lub strzyknięciu w kościach. Niektórzy potrafią zamęczać całe otoczenie opowieściami o swoich problemach zdrowotnych, nawet tych, które dawno należą do przeszłości. Emocjonują się i przeżywają je wciąż na nowo. Uważajcie, bo pracujecie na to, aby choroba powróciła! Zacznijcie robić to, co robią ludzie zdrowi, niemyślący o chorobach. Jeśli już jesteście chorzy, myślcie jak najczęściej o tym, co zrobicie, kiedy pozbędziecie się choroby. Róbcie śmiałe plany na zdrową przyszłość. Wyobrażajcie sobie radość, którą odczujecie, gdy takie czy inne zamierzenie się powiedzie.

Akceptacja faktu, że życie jest ciągłą ewolucją, a więc zmianą, pomoże wam inaczej spojrzeć na świat. Zacznijcie zmieniać siebie a zmienicie Wasze życie.

W tym miejscu, chciałbym polecić wszystkim lekturę artykułu Pani Ludmiły Chludzińskiej pt. „Jak czuć się dobrze we własnej skórze?”, dostępnego już na moim blogu (Link 4).


Kiedy już zaakceptujecie drobne zmiany, jako Waszą codzienność, możecie przystąpić do realizacji poważniejszych zamierzeń. Stanie się to wówczas znacznie łatwiejsze.

Wybrane metody i ważne podpowiedzi

Ponieważ nawet w obszernej książce nie udałoby się opisać wszystkich wartych uwagi metod, kierując się całkiem subiektywną oceną, wybrałem na początek kilka takich, które mnie osobiście wydają się bardzo pomocne i skuteczne. Tych, które mnie pomogły.

Najtrudniejsze zadanie mają przed sobą „osaczeni”. Umysł świadomy osoby osaczonej przestaje funkcjonować racjonalnie. Popada w pętlę – w nieustanną gonitwę myśli. Gorączkowo i rozpaczliwie poszukuje jakiegoś ratunku, pomysłu, rady, rozwiązania …, którego niestety nie znajduje. Lęk się potęguje i powoduje, że wyjście z tego zaklętego kręgu niemożności wydaje się nie istnieć.

W tej sytuacji, stosowane techniki i metody muszą być przede wszystkim krótkie. – tzn. powinny trwać nie dłużej niż 4 do 5 minut. Na dłużej nie udaje się oderwać naszego procesu myślowego od bieżących problemów, które uparcie powracają i zaprzątają nasz umysł bez reszty.

W ciągu tych kilku minut musimy skupić uwagę na ćwiczeniu, medytacji, technice, … i, w niektórych technikach, wesprzeć ją maksymalnie skoncentrowaną dawką pozytywnych emocji.

Technika 1
The "Sun Moon" Meditation (Dattatreya Siva Baba)
- czyli medytacja „Słońca-Księżyca”


(Link 5) Link Medytacja Słońca-Księżyca



Technika 2
Wizualizacja Plus
- czyli jedna z najlepszych technik wizualizacji



CDN.

PS. Drodzy Czytelnicy, nie jest to oczywiście pełna wersja artykułu. Postanowiłem bowiem zrobić mały eksperyment i umożliwić Wam wgląd w proces powstawania tego tekstu. Zobaczycie zapewne kilka etapów, bo praca jest zakrojona na poważną skalę. Mam nadzieję, ze pomysł Wam się spodoba.

7 komentarzy:

  1. Z niecierpliwością czekam na cdn.
    Jak zwykle "dał" mi Pan wiele domyślenia...
    Jak zwykle się nie zawiodłam.
    Jak zwykle podobał mi się post. :)
    Szczególnie tą historia oparta na faktach o mężczyźnie z nowotworem.

    Dziękuję za mantry pierwsza bardzo mi się podobała.
    Nie jestem szczególnie obeznana w mantrach i tego typu obrzędach/religiach wschodu itd.
    Jednak słuchanie tego bardzo mnie zrelaksowało.

    Pozdrawiam Mishel

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Mishel:)

    Cieszę się bardzo, że tekst Panią zainteresował i zyskał uznanie.
    Przyznam, że narzuciłem sobie tutaj sporą dawkę pracy (analiza materiałów, wykładów, filmów, … aby wybrać z całego bogactwa to, co najlepiej ilustruje treść i będzie najbardziej przydatne) , bo co innego samemu pewne rzeczy rozumieć (czy wiedzieć), a co innego opisać je dla kogoś – jeśli chce się to zrobić rzetelnie to trzeba poświęcić sporo czasu. Mam oczywiście dość dokładny zarys dalszej części, to jest jeszcze ciągle taki „roboczy rozgardiasz”.
    Ta historia o prawniku-muzyku jest oczywiście prawdziwa i ciągle mnie inspiruje, chociaż opowiadam ją komuś po raz pierwszy.

    Co do Mantr, to z pewnością poświęcę im kiedyś nieco więcej uwagi - bardzo prawdopodobne, że nawet (na początek) w trzeciej części „Sekretu …” (taki jest plan). W naszej części świata są one prawie nieznane i bardzo niedoceniane – a szkoda, bo są to pieśni-modlitwy, które trafiają wprost do naszej Duszy i Ona je rozumie. Ale nie tylko ….
    O tym jednak nieco później …

    Cieszę się, że jedno z wykonań się Pani spodobało. Proszę czasem, a może często, do niego powracać. Za jakiś czas może Pani zauważy coś ciekawego:)
    Proszę mi wtedy dać znać, jeśli to nie kłopot:)

    Ogromnie dziękuję za komentarz. Jak zwykle, bardzo mnie motywuje :)

    Pozdrawiam serdecznie.

    Namaste
    Greg

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z teorią, że pasja może uratować życie. Jestem tego dowodem. Realizuję swoje marzenia na które kiedyś brakowało mi czasu.Ostatnio zachorowałam / rak/ w tym czasie pomiędzy naświetleniami i chemią nie przestałam robić to, co lubię a nawet spełniłam kolejne marzenie. Nie myślę o chorobie i wierzę, że będzie dobrze. Lekarze nie moga wyjść z podziwu nad przebiegiem choroby i moją kondycją psychiczną.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam Panią serdecznie

    i bardzo dziękuję za ten komentarz. Realizowaniu naszych pasji towarzyszą silne pozytywne emocje, a to emocje i wizje (obrazy) rządzą naszymi (czytaj „naszej duszy” cz też naszej „podświadomości”) mocami i ukierunkowują ich działanie. Jeśli emocje i wizje są pozytywne i wystarczająco silne, zaczynają brać górę nad wszystkim, co nas dotychczas „uwierało” i ograniczało …

    Proszę zaglądać czasem na mój blog. Niedługo opiszę pewną szczególną metodę, nazwijmy ją umownie „Wizualizacją Plus”, która może dodatkowo wesprzeć Panią w realizacji pasji i całkowitym zażegnaniu zagrożeń zdrowotnych. Szersze omówienie kilku najważniejszych aspektów, warunkujących skuteczne stosowanie tej i innych metod, planuję zamieścić w kolejnej wersji (wer. roboczej B) trzeciej części artykułu „Sekret” – prawda czy takie tam …?

    Pozdrawiam gorąco i życzę samych sukcesów, na każdym polu!

    Greg Ka

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisze Pan bardzo przekonująco..Być może dlatego że szczerze,z głębi serca..Wyczuwa się prawdziwą nie marketingową chęć pomocy przekazania prawdy...Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja także bardzo dziękuję.
    To fakt, szkoda mi czasu na marketing (wodotryski i fajerwerki) - tak wiele jest jeszcze do przekazania i tyle ciekawych źródeł wiedzy pozostaje do zbadania ... a doba jest taka krótka ...
    Pozdrawiam serdecznie
    Greg Ka

    OdpowiedzUsuń
  7. Sposób w jaki Pan przekazuje jest bardzo skuteczny.Od niedawna zaczełam stosować technikę samodoskonalenia,i siłe przciągania.Często wychodzi odwrotnie temu czego chcę.Dlatego że zwycięża przyzwyczajenie.Dzisiaj rozpłakałam się od bezradności,ale po tym jak przeczytałam Pana artykół znowu nabrałam się wiary i sił do dalszych działań.Dziękuję

    OdpowiedzUsuń