Popularne posty

środa, 26 listopada 2014

Nadświadomość, świadomość i podświadomość ...

Sądzę, że sensownie będzie wyjaśnić Tobie Droga/i Siostro/Bracie, jak rozumiem trzy pojęcia wymienione w tytule postu, tym bardziej, że otrzymałem niedawno zapytanie dotyczące tej tematyki.
Wiem, że łatwiej nam będzie się porozumieć, a w szczególności, łatwiej Ci będzie zrozumieć co mam na myśli używając tych pojęć, jeśli je zdefiniuję. 

Otóż, najwyższą formą (częścią/poziomem) naszej świadomości i jedyną, która posiada prawdziwą Moc Urzeczywistniania, jest Obecność „JAM JEST Bóg Działający w Człowieku” – tzn. nasza Nieśmiertelna Dusza, która będąc nieodłączną częścią Boskiej Świadomości i świadomości wspólnej, jest jednocześnie Bogiem Zindywidualizowanym (Samostanowiącym).
I Tę umówmy się nazywać Nadświadomością. 

Nieco „niższy poziom” to nasza świadomość – czyli umysł zewnętrzny i jego zdolność do tzw. „myślenia”. Umysł to jedyne narzędzie komunikacji, za pomocą którego przekazujemy naszej Nadświadomości polecenia/decyzje, jak ma kierować Boską Energią, która nieustannie napływa do nas od Ojca.

Podświadomość zaś, to taka zautomatyzowana (na skutek nawyków) część świadomości, która działa jak gdyby bez naszego świadomego udziału – tzn. zwykle o niej nie myślimy, a szkoda, bo to ona jest najbardziej niebezpieczna, ponieważ wtedy (kiedy o niej nie myślimy) wykonuje „swoją pracę” bez kontroli świadomości. Odpowiada nam to dopóki wszystko działa jak należy, tzn. oddychamy, bije nasze serce, regulujemy temperaturę ciała, itd.
Podświadomość, jako część umysłu, ma jednak tendencję do czerpania „inspiracji” (najczęściej szkodliwych) z naszego otoczenia – z rzeki myśli, przekonań i emocji wytwarzanych przez inne Dzieci Boga. Rzecz jasna, czerpie także z przekonań, które nabywamy świadomie, np. że cukier jest niezdrowy a owoce są zdrowe, albo, że człowiek może dożyć góra 100 lat (a i to nieczęsto). Dlatego w pewnym momencie podświadomość mówi nam np. „nie chcę już oddychać”, „czas by twoje serce przestało bić – jesteś już stary/stara”, itp. 

Dlatego właśnie medytujący mędrcy, jogini i Mistrzowie starają się odzyskać i utrzymać panowanie nad tymi funkcjami, które zwykle przejmuje podświadomość. Świadomie je kontrolując, zarządzają odczuciami i reakcjami ciała (w tym też rytmem serca, temperaturą, oddechem, itd.) – bowiem Mistrzostwo to (najogólniej mówiąc) umiejętność stosowania ciągłej świadomości, tak by nie powoływać niekontrolowanych i niechcianych myśli i co za tym idzie odczuć i emocji.
Nieco dalej (czy głębiej) ścieżki różnych „szkół” mistrzostwa się rozchodzą – jedne nauki są zagmatwane, inne są śmiałe a jeszcze inne … niewiarygodnie śmiałe!

Jeśli spojrzysz na Boskie Dzieło Stworzenia, na rozgwieżdżone niebo, na oceany, góry, lasy, zwierzęta i w końcu na … siebie, z łatwością pojmiesz, że tylko te najbardziej śmiałe nauki jest sens zgłębiać.
Nic nie jest zbyt śmiałe i zbyt twórcze dla Ojca i Jego Mocy! A tej (Mocy) przecież On Ci udziela nieprzerwanie.
Co byśmy nie powiedzieli o Ojcu, to będzie to dużym uproszczeniem, ale jednocześnie będzie też zbytnią komplikacją.

Mimo całej złożoności Dzieła, „zasady” które nim rządzą są naprawdę proste:
Miłość
Życie
Niewyczerpana Energia
Twórcza Moc

Pewnie za jakiś czas rozwinę nieco ten wątek.

Z Miłością

Greg

wtorek, 25 listopada 2014

O bezpłatnym nauczaniu, dzieciach i paleniu „trawki” (czyli odpowiedź dla Beaty)

Około dwóch tygodni temu, pod postem „Czy musimy umierać?” zamieściła swój komentarz (a w zasadzie list) zatroskana matka Beata. Nie będę go przytaczał bo jest dość długi, a przecież każdy kto zechce go przeczytać z łatwością doń dotrze.
Beata nie jest jedną z tych przewrażliwionych i „panikujących” matek, których tak wiele spotykamy pośród naszych znajomych i rodziny. To osoba pełna miłości, o wielkim sercu i otwartym umyśle, która poszukuje wiedzy i wyjaśnień. List Beaty bardzo mnie ujął, więc ten post będzie poświęcony poruszonym przez nią zagadnieniom.

Zatem do rzeczy. Najpierw skoncentruję się na dzieciach.

Zacznę może od tego, że aby dobrze spełniać rolę rodzica, należy mieć w świadomości następujące prawdy:
·         W każdym dziecku, tak samo jak w każdym dorosłym człowieku, mieszka i działa zindywidualizowana obecność Boga „JAM JEST Bóg działający w człowieku”.
·         Ciało każdego dziecka jest zatem Świątynią Boga Żywego, który zajmuje w niej swoje miejsce zazwyczaj tuż po porodzie, a czasem nieco przed nim.  Czasem też odczekuje nieco dłużej, ale to nie ma wielkiego znaczenia dla niniejszego wywodu.
·         Dziecko, w zasadzie tym tylko rożni się od człowieka dorosłego, że jego umysł (świadomość* i podświadomość*) nie opanowały jeszcze sztuki użytkowania swojego ciała (w tym także i mózgu). Zapisy w jego pamięci zewnętrznej, są więc nadzwyczaj skromne w porównaniu z dorosłym  człowiekiem. Stopniowo, poczynając od złapania pierwszego oddechu, dziecko uczy się użytkowania swojego ciała.
·         Dzieci mają jednak tę nadzwyczajną właściwość, że głos ich serca nie został jeszcze przytłumiony przez umysł zewnętrzny, zapełniany w niewiarygodnym tempie przez tysiące zewnętrznych informacji i bodźców (w tym emocjonalnych), które dziecko uczy się rozpoznawać, zapamiętywać i analizować. Specyfika sposobu w jaki nasze społeczeństwo zwykło uczyć swoje dzieci, powoduje, że szybko zapominają one wiedzę, z którą przyszły na świat – która stanowi najważniejszy zapis przenoszony (i wnoszony) przez Obecność JAM JEST. Zapominają, że są Bogiem, bo „ładujemy” do ich umysłów nasze błędne przekonania, otrzymane od naszych rodziców i społeczeństwa. To oczywiście pewne uproszczenie, ale wystarczające by zrozumieć to co za chwilę powiem.
·         Dzieci, są więc dane rodzicom pod opiekę, którą powinni sprawować tak by nie tłumić i nie niszczyć indywidualności, która je cechuje. Są dane by je chronić i uczyć, najlepiej jak potrafimy. Co nie jest łatwe, zważywszy, że nawet w „Złotej Księdze” nie znalazłem wskazówek jak to zrobić. Sądzę jednak, że odpowiedzią i rozwiązaniem jest Miłość i Akceptacja. Mądra Miłość i partnerskie traktowanie. Utrzymanie w świadomości powyższych prawd powinno być Tobie pomocne w sprawowaniu tej opieki i obdarzaniu dziecka Miłością.

Dziecko ma prawo odkrywać świat i poznawać go. Ma prawo popełniać własne błędy i podejmować własne decyzje, bo ma w swoim życiu własne wyższe cele, których nie znamy, a które możemy rozpoznać tylko wówczas gdy potrafimy uważnie słuchać i obserwować. Co ważne, powinniśmy też unikać wtłaczania dziecku własnych ograniczających przekonań, a w szczególności gotowych ocen (ludzi, sytuacji, wydarzeń, …). Aby móc działać w ten sposób, sami musimy mieć otwarty umysł i nie zamykać się w ciasnych dogmatach, w których zwykło żyć nasze społeczeństwo.
Nie możemy zniewalać dziecka, narzucając mu wybór zainteresowań czy też zawodu. Możemy je jednak umiejętnie inspirować i pokazywać różne możliwości rozwoju, no i czasami także ostrzegać.

Wraz z wiekiem dziecka, te zadania stają się coraz trudniejsze, ale zaufaj Miłości – ona Cię poprowadzi.

Pochylmy się teraz nad konkretną sytuacją.
Dziecko dorasta. Staje się nastolatką. Odkrywa Prawdę o swojej Boskiej Mocy i chłonie ją jak gąbka – jest otwarte. Nie znaczy to jednak, że potrafi od razu umiejętnie wykorzystać tę wiedzę.
Zwodnicze wrażenia uzyskane podczas palenia „trawki” uznaje za potwierdzenie swojego odkrycia. Tymczasem palenie marihuany powoduje (za każdym razem) śmierć pewnej liczby komórek mózgowych. Ten proces umierania części mózgu, jest w zasadzie nieodwracalny. Już słyszę jak co niektórzy w tej chwili podnoszą protest, przytaczając przykłady znanych osób, które palą od lat a mimo to ich umysły funkcjonują całkiem sprawnie. Mogą też podnosić argument leczniczych zastosowań  marihuany, np. w leczeniu ostrej padaczki. Będą dowodzić, że „rozsądne” palenie uzależnia w mniejszym stopniu niż papierosy czy alkohol.

Nie kwestionuję tych argumentów i przykładów.  To wszystko prawda (ale przez małe „p”).

Prawdą przez duże „P” jest to, że mózg (to arcydzieło Boskiego Stworzenia) jest „urządzeniem” sterującym i komunikacyjnym. Jego pełna sprawność i pełny rozmiar (liczba komórek) są nam potrzebne byśmy mogli komunikować się z Obecnością Boga w nas i kierować otrzymywaną nieustannie Mocą. Mówiąc prościej: jeśli zniszczymy pewne elementy tej „radiostacji” (naszej aparatury komunikacyjnej) to możemy już nigdy (w tym życiu) nie połączyć się z „Boską Centralą”, tzn. możemy odciąć sobie drogę do Mistrzostwa w kierowaniu Mocą i do wniebowstąpienia w tej inkarnacji. Nawet w kolejnej (lub kilku) kolejnych inkarnacjach nabyte uzależnienia i fascynacje mogą przejawiać się ponownie, skutecznie blokując drogę do Źródła – do Wiecznej Wolności.

Mam nadzieję, że dla Twojego dziecka, które właśnie zafascynowało się swoją Boskością, będzie to argument wart uwagi.

Takimi niebezpiecznymi uzależnieniami (czy fascynacjami) mogą być także „fenomen” jasnowidzenia, wiara w numerologię czy astrologię, wróżbiarstwo wszelkiego typu i wszystko co próbuje odwrócić naszą uwagę od Jedynej Prawdy, takiej oto, że to my decydujemy o wszystkim. Ktoś powie, że wróżby czy widzenia często mu się sprawdzają? A jakże inaczej szkodliwe i nieszczęsne byty mogłyby nas zwieść, niż stwarzając iluzję prawdziwości? Większość ludzi mylnie uważa, że obudzenie jasnowidzenia jest sprawą duchową. Tymczasem jest to tylko działanie planu psychicznego. Więcej na ten temat znajdziesz w rozdziale XXI Złotej Księgi, zatytułowanym „Bezpłatne Nauczanie”.

Możesz też i powinieneś/powinnaś wspierać swoje dziecko w podejmowaniu właściwych decyzji, np. stosując afirmację:
JAM JEST Bogiem w działaniu, jedyną Inteligencją i Działalnością kontrolującą tego brata/tą siostrę”.
Nie obawiaj się, nie chodzi tu o Twoją osobistą kontrolę, ale o kontrolę sprawowaną przez Nieskończoną Inteligencję – przez obecność JAM JEST.
Zastosuj też:
"JAM JEST Obecnością, która prowadzi moją córkę/mojego syna (tu imię) do zrozumienia prawdy i oświecenia (lub wniebowstąpienia)."

I w ten oto sposób zbliżyliśmy się do ostatniego już dzisiaj tematu – tzn. bezpłatnego nauczania.

Nie potępiam nikogo kto pobiera opłaty za swoje usługi. Tylko Ty masz prawo zdecydować, czy taka lub inna usługa jest Ci potrzebna i czy chcesz za nią zapłacić. Podobnie zresztą płacisz lekarzowi za badanie i diagnozę, aptekarzowi za lekarstwa, lub dajesz zwyczajowe „co łaska” za kolędę lub inne usługi kapłana, którym to Ty i Tylko ty nadajesz moc pomagania Tobie w potrzebie czy kłopocie, który sam powołałeś do działania.
Nie twierdzę, i nie zachęcam Cię, byś porzucił/a wszelkie tego typu praktyki, bo jest to możliwe tylko wówczas jeśli Twoja wiara i umiejętność używania Mocy wyprzedza takie decyzje. Musisz ćwiczyć (doskonalić się) i obserwować swoje dokonania, wtedy poczujesz co i kiedy można odrzucić.

Ja nie świadczę usług. Po prostu staram się zgłębić, zrozumieć i zastosować nauki Mistrzów Saint Germain’a i Jezusa w odniesieniu do siebie samego. W miarę jak uzyskuję zrozumienie kolejnych zagadnień, staram się dzielić moim rozumieniem z innymi, którzy kroczą w tym samym kierunku ale są jeszcze na nieco wcześniejszym etapie.
Nie pobieram i nie będę pobierał opłat za wyjaśnienia i „podpowiedzi”, których udzielam innym z najgłębszej potrzeby duszy – wręcz z jej nakazu. Nie chcę i nie mogę tego robić, bo okazałbym w ten sposób nieufność mojej Obecności JAM JEST – to takie moje własne i uproszczone rozumienie, ponieważ Mistrz nie wyjaśnia dokładnych powodów, ale wyraźnie ostrzega przed komercjalizacją nauczania. Ja ufam Mistrzowi na tyle by nie łamać takiego wyraźnego ostrzeżenia. Po prostu możliwość osiągnięcia Mistrzostwa jest dla mnie ważniejsza niż jakiekolwiek pieniądze tu i teraz natychmiast.
Staram się też systematycznie wspierać osoby, które dały władzę chorobie, ułomności fizycznej lub starości, czasem kierując energię do konkretnej osoby, którą znam lub po prostu widzę na ulicy. Co oczywiście jest działalnością nieodpłatną – z potrzeby serca i za radą Mistrza Saint Germain'a.

Instruktorowi lub uczniowi praktykującemu działanie „JAM JEST” wolno co najwyżej przyjąć dobrowolny dar, ale nie wolno mu wyznaczać cen i brać opłat.

Bóg wymyślił i stworzył świat tak aby Jego dzieciom niczego nie brakowało. To ludzie wprowadzili ograniczenia i dystrybucję energii, wody i innych naturalnych bogactw Ziemi. Czas dyktatu współczesnej ekonomii niebawem jednak się zakończy. Nie wiem dokładnie kiedy to nastąpi, ale wierzę w to gorąco, bo taka jest moja wola i wola wielu, wielu ludzi umęczonych wielowiekowymi ograniczeniami.

Każdy zatem niech robi swoje i na zasadach, w które wierzy (byle nie krzywdził innych). Ja działam nieodpłatnie.
Chciałbym pisać dla Was jak najwięcej, ale proces „hartowania” mojego charakteru (woli i wiary) oraz gromadzenia doświadczeń jeszcze się nie zakończył. Innymi słowy, także działam w pewnych uwarunkowaniach, często bardzo „niewygodnych” (delikatnie mówiąc). Po kilkuletnim przechodzeniu przez "ciemną dolinę" pozostała mi pewna "spuścizna". Muszę więc wciąż jeszcze pracować nad tym by, za pomocą Obecności JAM JEST, zmienić wszystkie te niekorzystne uwarunkowania. Radość z każdego małego sukcesu jest jednak warta każdej pracy i trudu.

Gdyby ktoś z Was miał życzenie i możliwość wesprzeć moje starania i działania finansowo lub w inny sposób, to w komentarzu pod tym artykułem znajdzie informację jak można to zrobić.

Niech Was Bóg błogosławi.
Z Miłością

Greg Ka

* - jak rozumiem te pojęcia (nadświadomości, świadomości i podświadomości) o tym napiszę co nieco niebawem w odrębnym poście

poniedziałek, 24 listopada 2014

O Prawie Przebaczenia i Miłości Bliźniego (czyli odpowiedź dla Pati)

Niedawno, pod postem „100 tysięcy myśli” znalazłem taki oto komentarz-pytanie:

„Czyli mam sobie wmawiać, że osoba która mnie nie trawi od teraz mnie kocha i szanuje i że mam z nią dobre relacje?
Pozdrawiam, Pati.”

Uznałem, że skoro Pati potrzebuje dodatkowych wyjaśnień, to pewnie i innym też się przydadzą.
Poświęcę więc odpowiedzi na pytanie Pati niniejszy post.

Zacznijmy od wyjaśnienia spraw podstawowych.
Po pierwsze, nie masz sobie „wmawiać”, tylko spróbować poczuć miłość … - odnaleźć ją w sobie.
Po drugie zaś, nie, że ta osoba kocha Ciebie, tylko, że Ty ją kochasz, a to zasadnicza różnica (przynajmniej na pierwszy rzut oka).

A oto obszerniejsze omówienie tego ważnego zagadnienia.

Mistrz Jezus dokładnie wiedział co robi, nauczając nas byśmy miłowali nieprzyjaciół swoich. Prawo Przebaczenia jest jednym z najważniejszych Boskich Praw, a jednocześnie tym, które ma zasadnicze znaczenie dla naszego własnego szczęścia i powodzenia w życiu.
Jest też jednocześnie jednym z najtrudniejszych do wytłumaczenia i do zrozumienia, czyli ogarnięcia naszym ludzkim umysłem.
No bo „jak to?” – myślimy – „mam kochać kogoś kto zrobił mi krzywdę? – kogoś kto mnie nienawidzi?”

TAK. Właśnie tak.

Sami wiecie, że nasza ludzka tzw. „sprawiedliwość” bywa wysoce ułomna. Do tego, bywa też nieskuteczna lub krzywdząca dla innych Dzieci Boga, dla naszych Braci i Sióstr. Tak naprawdę nigdy nie potrafimy postawić się w położeniu innej osoby – uwzględnić, w sposób wyważony i sprawiedliwy, wszystkich jej prawdziwych motywów działania i uwarunkowań, które je ukształtowały.
Dlatego nasz Boski Ojciec, który zawsze i każdemu daje kolejną szansę, sam zadbał o to, poprzez ustanowione przez Siebie Boskie Prawa Wszechświata, aby każdy odebrał swoje lekcje – doświadczył tego co zgotował innym. Nie dla jakiejś tam zemsty, czy z innych niskich pobudek, a dla samorozwoju – po to by dzięki doświadczeniu mógł zrobić kolejny krok na swojej drodze do Prawdy.
Dzięki Boskim Prawom, zarówno miłość jak i niegodziwość wracają do ich źródła (do tego, kto je wytworzył). Wracają w tej lub kolejnej inkarnacji, i to z niezawodnością, której my ludzie nie jesteśmy w stanie zapewnić.
Osobiście wierzę, że każdy człowiek jest w głębi serca dobry. Nie może zresztą być inaczej, zważywszy na pochodzenie naszego istnienia i źródło naszej Mocy. Niektórzy jednak bardzo się pogubili, bo nie słuchali głosu swojego serca, i wyrządzają innym niegodziwości ze strachu (przed biedą, przed krytyką, przed odizolowaniem społecznym, …), z mylnego poczucia sprawiedliwości lub innej (zawsze niesłusznej) przyczyny.

Ludzie często inkarnują w tych samych okolicach (w sensie położenia geograficznego), społecznościach, a nawet w tych samych rodzinach. Możliwe, że Ty Droga Siostro otrzymujesz teraz to co „zaoferowałaś” tej (lub innej) siostrze w poprzedniej inkarnacji. Możliwe, że odbierasz swoją lekcję – zbierasz plon z ziarna, które zasiałaś.

Dlatego, tak ważne jest aby nie krytykować i nie oceniać innych Dzieci Naszego Ojca.

Każdy powinien zdawać sobie sprawę, i utrzymywać w świadomości ten fakt, że pośród Boskich Praw, które żądzą naszym życiem na Ziemi, najistotniejsze jest to Prawo, które pozwala nam zarządzać Mocą daną nam przez Ojca.

A przedstawia się ono następująco:
Wszystko na czym skupiasz swoją uwagę i z czym wiążesz określone emocje „przylepia się do Ciebie” i staje się Twoim doświadczeniem w tym życiu.  
Jeśli zatem koncentrujesz swoją uwagę na wadach innych ludzi, krytykujesz ich i oceniasz, wprowadzasz te wady do swojego świata – swojego doświadczenia.
Jeśli wysyłasz nienawiść , powróci ona do Ciebie w postaci choroby lub innych ciężkich doświadczeń.
Co zatem należy robić?
Koncentrować się na sobie – tzn. na samopoprawie. Na doskonaleniu siebie.
Pielęgnować swoje myśli i emocje, wyrywając z nich chwasty nienawiści, zazdrości, krytyki, niezadowolenia, rozczarowania, a także dostrzegania i komentowania cudzych ułomności fizycznych.

Jak możesz oczekiwać, że Bóg (czy ktokolwiek z Braci i Sióstr) przebaczy Ci Twoje niegodziwości, jeśli Ty nie przebaczasz.
Jak możesz oczekiwać, że nauczysz się korzystać z danej Ci Boskiej Mocy, jeśli nie odnajdziesz i nie obudzisz w sobie innych atrybutów Boskości, to znaczy:
Umiejętności Przebaczania i
Wszechogarniającej Miłości

Przebaczając i Kochając, tak naprawdę oddajesz trudną do przecenienia przysługę samej/samemu sobie.

Zacytuję teraz pewne fragmenty ze wspaniałej Złotej Księgi Mistrza Saint Germain’a. które dotyczą omawianych zagadnień (rozdział IX – Medytacja):
„Od momentu, w którym otrzymaliśmy wolną wolę ten, który nie kontroluje swojego uczuciowego świata niszczy wszystko wokół siebie, własne i cudze. Tak działa Wielkie Prawo, chyba, że człowiek skoryguje swe myśli i uczucia i utrzyma w tak skorygowanym stanie.
Każdy człowiek inkarnowany popełni ogromną ilość błędów. Z tego powodu nikt nie powinien pozwalać sobie na postawę typu: "JAM JEST bardziej święty od ciebie", ale wprost przeciwnie, powinien wywołać Prawo Przebaczenia, bo jeśli wciąż ma ochotę krytykować, potępiać i nienawidzić inne dziecko Boga, to musi wiedzieć, że nigdy nie osiągnie powodzenia. Zamiast tego należy mentalnie powiedzieć tej osobie: "Wysyłam tobie pełnię Boskiej Miłości, aby ciebie błogosławiła i abyś miał/a powodzenie". To jest postawa, która uwalnia od fiaska …”

Ci osobnicy, którzy przywykli ciągle powracać w swoich umysłach i dyskusjach do jakiegoś niepowodzenia w interesach lub w życiu, powinni wiedzieć, że w końcu zniszczą sami siebie, jeżeli nie zaapelują do Prawa Przebaczenia, aby całkowicie wymazać tę sytuację.
Ten, który utrzymuje w sobie chęć zemsty z jakiegoś rzeczywistego lub wyimaginowanego powodu, przyciągnie sobie niezdolność mentalną i fizyczną np.: paraliż lub chorobę Parkinsona. To stare powiedzenie: "Jeśli ty nie przebaczysz, jak możesz oczekiwać, aby tobie przebaczono?" – jest jednym z najważniejszych praw w ludzkim doświadczeniu. Gdybyś tylko mógł zobaczyć, jak przylepiają się te rzeczy, których ty nie chcesz mieć wokół siebie, kiedy pozwalasz aby wszystkie niemiłe sprawy stale powracały do ciebie, …”

Praktykuj więc Miłość a otrzymasz Miłość. Posiądziesz zdolność odczuwania Miłości Ojca, która jest zawsze, i jest bezwarunkowa, tyle, że wielu z nas nie potrafi jej odczuć.
Zacznij co wieczór wysyłać „pełnię Boskiej Miłości” osobie, która cię „nie trawi”, a jej postawa się zmieni albo Wasze drogi rozejdą się w sposób harmonijny i „bezbolesny”.

Na zakończenie przytoczę jeszcze jeden fragment tego samego rozdziału „Złotej Księgi”:

„Wolałbym tysiąc razy umrzeć niż być narzędziem, które mogłoby odebrać wolność lub wyrządzić krzywdę któremukolwiek z dzieci Boga. Nie ma większej zbrodni w ludzkich doświadczeniach niż ta, którą popełnia się wyciągając wnioski z przedstawionych sytuacji, ponieważ w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach na każde sto okazuje się, że są fałszywe. Czasami prawda nigdy nie jest znana ogółowi.
Tak więc, moi drodzy uczniowie, niech żaden z was, poszukujący Światła nie stanie się sędzią żadnego dziecka Boga.
Przypuśćmy, że ktoś, kogo bardzo kochamy, postępuje niewłaściwie. Co w takiej sytuacji ludzie zazwyczaj robią? Osądzają i krytykują. Tymczasem najpotężniejszą rzeczą, którą można zrobić dla tej osoby to napełnić ją miłością i uznać mentalnie "JAM JEST Bogiem w działaniu, jedyną Inteligencją i Działalnością kontrolującą tego brata/tą siostrę".  A należy mówić to mentalnie do jego/jej świadomości, bo jest to największą pomocą, jaką można mu/jej dać.”

Mam nadzieję, że powyższe wyjaśnienia choć trochę pomogły Ci zrozumieć, jaka jest Twoja rola i jak powinnaś/powinieneś postępować by ulepszać Twój Świat ulepszając siebie.

Praktykuj Miłość i Przebaczenie.

Niech Cię Bóg błogosławi.

Greg

środa, 12 listopada 2014

Czy musimy umierać?


Czy musimy się zestarzeć? Czy musimy chorować? Czy musimy umrzeć?

Każdy kto chociaż raz żegnał bliską osobę, która odeszła z tego świata, każdy kto zmagał się lub zmaga z ciężką chorobą (osobiście lub wśród najbliższych), każdy kto obserwował lub obserwuje jak starzeją się jego rodzice lub ukochani dziadkowie, musiał choć przez chwilę zastanowić się:

Czy mnie też to czeka?
Czy to nieuniknione?
Dlaczego?

Potem większość z nas stara się zapomnieć … i nie wracać myślą do tych budzących lęk pytań.
To naturalne, a nawet - poniekąd - słuszne.

Dlaczego tylko „poniekąd”?
Dlatego, że jeśli widzimy coś niewłaściwego (wyrządzane zło, chorobę, oznaki starości …) wielu z nas próbuje to zmienić (zwalczyć), a przynajmniej uważa, że powinno się zwalczać te niewłaściwe (nieharmonijne) zjawiska, zarówno w życiu społecznym jak i osobistym.
Dlatego, idziemy do lekarza, by szukać pomocy, do sądu lub mediów by szukać sprawiedliwości, itd.

Dlaczego nie postępujemy podobnie w kwestii starości i śmierci?

Bo uważamy (zakładamy), że nie ma lekarza mogącego wyleczyć nas z „obowiązku” starości, a w konsekwencji także i śmierci.

By Ci bardziej niecierpliwi, mogli spokojnie i z uwagą przeczytać ten tekst, i by nie przeoczyli istotnych treści, ledwie przeglądając artykuł w poszukiwaniu odpowiedzi, od razu powiem wprost, że odpowiedź na wszystkie trzy postawione na wstępie pytania brzmi:

Nie! Nie musimy!

Aby uzasadnić powyższe twierdzenie, cofnę się nieco w czasie – do lat mojego dzieciństwa. Sięgniemy też do bardziej zamierzchłej historii – do początków Stworzenia.

Kiedy, jako kilkuletnie dziecko, po raz pierwszy zetknąłem się ze zjawiskiem śmierci, a jednocześnie (mniej więcej w tym samym czasie) otrzymałem pierwsze lekcje religii, „wyjaśnienia” o pierwszych rodzicach i ich grzechu pierworodnym, poczułem i pomyślałem, że coś tutaj się nie zgadza. Moja dziecięca intuicja i poczucie sprawiedliwości podpowiedziały mi, że niemożliwe aby kara za grzech pierworodny (jakkolwiek go wówczas rozumiałem) nieuchronnie i przez długie tysiąclecia spadała na całą ludzkość.
Przyznacie sami, że wygląda to trochę tak, jakby Bóg Ojciec nie tylko „stłukł tyłek” swoim niesfornym dzieciom, które zwędziły ze stołu ciasteczko, ale konsekwentnie, za ten sam czyn lał by te dzieci po tyłku przez całe życie, zsyłając na nie choroby i starość, a następnie karał w ten sam sposób dzieci tych dzieci, ich wnuki i prawnuki itd. Co za niedorzeczność!
Przecież nawet moi śp. Rodzice, których miłość do mnie siłą rzeczy nie mogła dorównywać miłości Boga Ojca, spuszczali mi tylko jedno lanie za jedno przewinienie, a i to nie zawsze i nie za każde.

Ta dziecięca niezgoda na niesprawiedliwość, nie wygasła we mnie z biegiem lat, a raczej zaczęła przybierać na sile. Coś we mnie mówiło mi, że ktoś tu się pomylił, interpretując zbyt dosłownie określone fragmenty Biblii i innych starożytnych zapisów. Czułem, że gdzieś istnieją odpowiedzi i, że jeśli nie zrezygnuję z poszukiwań, odnajdę je.

Jeszcze nieco później pojąłem, że słowa „Szukajcie a znajdziecie” i „Pukajcie a otworzą wam” stanowią niezbyt zakamuflowaną, a raczej podaną wprost, zachętę do szukania wiedzy i zrozumienia. Do szukania odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania. Do zrozumienia istoty naszego życia, tu na Ziemi, jak i w znaczeniu szerszym, jako istot duchowych obdarzonych szczególną, nieograniczoną miłością Stwórcy.

Dlaczego zatem godzimy się na choroby, starość i śmierć?

Ponieważ, kiedy dorastamy, nasze środowisko i mylne przekonania naszych ludzkich Braci (i Sióstr), skutecznie przełamują tę tkwiącą w nas naturalną dziecięcą wiarę i „naiwne” dziecięce poczucie sprawiedliwości. Boski Płomień, który pali się w sercu każdego dziecka, jest zasypywany „brudnym piachem i błockiem” zrzucanym nań przez innych ludzi, których płomienie już ledwo się tlą.
Na szczęście jednak, tego płomienia nie można całkowicie ugasić. Nasz Stwórca – w Swej Nieskończonej Miłości i Dobroci – zadbał bowiem o to by każde z Jego dzieci zawsze miało otwartą drogę powrotu do Źródła Życia – do Prawdy.

Jeśli odszukasz w sobie ten Boski Płomień, zajrzysz w głąb swojej Nieśmiertelnej Duszy, poczujesz w swoim sercu, że to co Ci tutaj obwieszczam jest Prawdą.

Pisałem już o tym (np. w cz.1 Nowej Baśni), że Ojciec stworzył nas na Swój Obraz i Podobieństwo, po to aby mieć kogo kochać. Nie chciał i nie potrzebował stworzyć bytów służalczych, które będą kochać Go „z obowiązku” bo tak zostały „zaprogramowane”. Chciał stworzyć Byty równe Sobie. Byty, które będą mogły pokochać Go za Jego dobroć, miłość i hojność. Które będą w stanie „nauczyć się” Miłości godnej Istot Najwyższych pomimo wielu trudności i przeszkód, które wolna wola człowieka może postawić na jego drodze do Ojca. Źródłem takich przeszkód jest najczęściej nasz umysł zewnętrzny, potrzebny nam do rozpoznawania ale także do kształtowania świata fizycznego w dowolny sposób, jakiego zapragniemy. Ale o tym za chwilę.
Stwórca zapragnął zatem stworzyć istoty równe Sobie.
I takie właśnie stworzył.

W świecie fizycznym (materialnym) narzędziem kształtowania otoczenia jest nasze świadome działanie. Całe życie jakie znamy, a także wszystkie ciała niebieskie, oraz zjawiska i różne postaci Boskiej Energii Życiowej, takie jak Ziemia, woda, wiatr, ogień, powietrze, skaliste góry, pustynie, grawitacja, oddziaływania wewnątrz atomu i wszystko inne co istnieje w świecie fizycznym, utrzymywane są za pomocą czyjejś świadomości – świadomego starania.

Czyjego?
To już temat na odrębny artykuł, który może kiedyś napiszę.

Tymczasem powróćmy do głównego wątku. „Świadome staranie” – czyli inaczej „samokontrola umysłu” lub „panowanie nad myślami i uczuciami”, które wysyłamy Ojcu, to klucz do wszystkiego, do niewysłowionego szczęścia – do Wiecznej Wolności od wszelkich ograniczeń.

Ramtha (inaczej Rama lub Ramaćandra), w swojej „Białej Księdze”, mówi wprost: „Każda śmierć jest rodzajem samobójstwa”. W innym miejscu stwierdza też, że wniebowstąpić jest łatwiej niż umrzeć.

Przede wszystkim jednak, o tym, że można pokonać śmierć, wiemy od ukochanego Wzniesionego Mistrza Jezusa, który będąc przecież Człowiekiem, mówił również, że jest Synem Bożym, czego dowiódł dokonując wielu cudów i odnosząc zwycięstwo nad śmiercią.
Mistrz Jezus nie zrobił tego by się popisywać. Po prostu chciał pokazać współczesnym i tym, którzy narodzą się ludźmi w kolejnych tysiącleciach, że Człowiek ma moc (daną mu przez Ojca) by dokonać wszystkiego czego zapragnie. Jakiż inny sens miałoby mieć takie poświęcenie i całe nauczanie Mistrza Jezusa, jeśli nie właśnie taki?!

I taki właśnie sens miało! „Odczyta” go każdy, kto głęboko zastanowi się nad słowami Jezusa i nad sobą oraz w głębi swojego Jestestwa poszuka wyjaśnienia.

Abyś zatem mógł/mogła pokonać choroby, starość i śmierć, najpierw myśl, że jest to w ogóle możliwe musi zakiełkować w Twoim umyśle. Musi wzrosnąć i pchnąć Cię do poszukiwania dalszych odpowiedzi, które sprowadzą się do zdobycia wiedzy o tym:
Jak to osiągnąć?

Ten tekst ma właśnie takie zadanie – zasiać w Twoim umyśle to ziarno – pierwszą myśl, że „można pokonać choroby, starość i śmierć”.

Niech Bóg błogosławi Ciebie i Twoje starania.

Greg Ka