Popularne posty

wtorek, 29 marca 2011

Nowa baśń. Cz. 1 – Stworzenie istot i światów



Każdy z nas próbuje jakoś tłumaczyć sobie to, co go otacza i czego doświadcza w ciągu swojego życia. Każdy ma też, jak sądzę, jakieś własne wyobrażenie o prapoczątku naszego istnienia i własne domysły na temat jego praprzyczyny.

Ja myślę, że było to tak:

Niewyobrażalnie dawno temu, kiedy jeszcze nie istniał czas ani materia, w jakiejś nieskończonej nadprzestrzeni była sobie absolutnie doskonała, świetlista, nieśmiertelna, wszechmogąca, wszechobecna i wszechwiedząca Istota Najwyższa, którą my dzisiaj nazywamy Bogiem Stwórcą (lub Bogiem Ojcem). Owa Istota Najwyższa była przepełniona wielką miłością, nie miała jednak nikogo, kogo mogłaby kochać, oprócz – rzecz jasna – samej siebie. Kochała więc siebie miłością dobrą, światłą i nieskończoną.

 Istota trwała tak w swojej ogromnej miłości przez niezliczone eony*. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo przecież dla nieśmiertelnej Istoty Najwyższej czas nie istniał i nie istnieje w jakimkolwiek istotnym, czyli ograniczającym sensie. Kiedyś ta doskonała Istota głęboko zastanowiła się nad sobą i pomyślała tak:

  • Cóż mi po mojej niezmiernej miłości, kiedy mogę kochać tylko siebie?
  • Na co mi moja wszechwiedza, skoro mogę wiedzieć wszystko tylko o sobie?
  • Na cóż mi moja wszechmoc, jeśli nie mam dla kogo jej użyć?
  • Do czego potrzebna mi moja wszechobecność, skoro mogę być tylko tu i teraz?

 Ponieważ Istota Najwyższa kochała siebie miłością mądrą i nieograniczoną, postanowiła zrobić dla siebie coś bardzo, bardzo dobrego. Pomyślała, że stworzy istoty, które będzie mogła bezgranicznie kochać i które będą mogły kochać . Uznała, że to doskonała myśl, ponieważ istoty, które stworzy, będą mogły ubogacić Jej wszechwiedzę i uczynić jeszcze mądrzejszą i pełniejszą tak dalece, jak to tylko możliwe. W tym celu – pomyślała Istota Najwyższa – będzie im potrzebna wolna wola, jaką mam Ja, bo co mi po miłości kogoś, kto nie ma wyboru.

Od chwili, gdy tylko istoty zrodziły się w Jej myśli, Istota Najwyższa od razu obdarzyła je całą swoją miłością i uznała, że nie może uczynić ich gorszymi od siebie. Musi zatem uczynić je na swój obraz i podobieństwo!

Najwyższa Istota w mgnieniu oka, bo jakżeby inaczej, znalazła absolutnie światłe i jedynie słuszne źródło zaspokojenia swojej potrzeby kreacji i miłości. Uznała ostatecznie, że korzystając ze swej wszechmocy, zrodzi z wnętrza swojego niewyczerpanego jestestwa niezliczoną ilość niezawisłych świetlistych boskich bytów i każdemu z nich nada całą swoją wszechwiedzę, moc sprawczą, zdolność miłości i oczywiście nieśmiertelność. Postanowiła także, że wszystkie odrębne boskie byty będą stanowić jedność z Nią i ze sobą nawzajem tak, aby każda boska istota miała nieograniczony dostęp do całej mocy, a także do wzrastającej nieprzerwanie mądrości i miłości samej Istoty jak i Wspólności (czyli wspólnej świadomości Istoty i wszystkich odrębnych boskich bytów).

Ponieważ Istota Najwyższa chciała ofiarować stworzonym przez siebie boskim istotom cudowną egzystencję, która będzie tak bogata, jak to tylko możliwe, ba, chciała ofiarować im istnienie nawet lepsze od swojego własnego, postanowiła, że da im Dar w postaci możliwości doskonalenia się, czyli uczenia się poprzez zdobywanie niezliczonych, ogromnie bogatych i różnorodnych doświadczeń, które wybiorą według własnego uznania, dzięki czemu będą mogły stawać się coraz lepszymi. Da im więc Dar, którego Ona sama nie dostąpiła, bo była od zawsze i od zawsze wiedziała, i mogła wszystko!

Aby istoty mogły się doskonalić i poprzez niezliczone doświadczenia tworzyć unikatową wiedzę dla siebie i dla Istoty, postanowiła Ona, że zainspiruje swoje dzieci, jak je pieszczotliwe nazwała, aby ze swojej myśli i mocy sprawczej kreowały dla siebie niezliczone, przepiękne i różnorodne materialne światy (czyli planety z ich księżycami) i miliardy słońc (czyli gwiazd), a następnie aby zapełniały te światy tętniącym i pulsującym życiem przejawiającym się w niepoliczalnych, olśniewających formach – cudnych barwach, różnorodnych zapachach, zachwycających dźwiękach i wielorakich, prostych i bardziej złożonych, energiach i prawach.

Istota Najwyższa umyśliła, że tchnie Bożego Ducha we wszystko, co w radosnym procesie kreacji stworzą niezawisłe boskie istoty – w każde ziarenko piasku, każdy żywy organizm, dosłownie w każdą cząstkę materii i każdą inną formę energii – aby wszystko To mogło żyć, czyli bezustannie zmieniać się i rozwijać, niosąc istotom radość poprzez doświadczalne poznanie cudownej Bożej Mocy, którą Istota obdarowała hojnie swoje ukochane dzieci.

Istota, w swej nieskończonej mądrości, od razu przewidziała, że kiedy Jej dzieci ujrzą piękno swojego dzieła, zapragną zapewne zamieszkać, choć przez krótki czas, w tych nadzwyczajnych światach i poznawać sedno Istoty poprzez poznanie siebie za pomocą bezpośredniego doświadczania wspaniałości dokonanych wspólnie dzieł. Co więcej, cieszyła się ogromnie, że Jej świetliste boskie istoty, które my ludzie nazywamy Duszami, wniosą dzięki temu doświadczeniu wielki wkład do Wspólności – do myśli i mądrości dostępnej zarówno dla samej Istoty jak i wszystkich Jej niezawisłych dzieci.

Istota Najwyższa przewidziała także, że jej świetliste dzieci mogą zatracić się nieco w doświadczaniu kreacji życia, a nawet „stworzyć” i odczuć coś, co dzisiaj nazywamy rywalizacją. Wiedziała, że zanurzając się zbyt głęboko w materialnym świecie, mogą przejściowo utracić zdolność widzenia swojego Źródła i czerpania zeń najgłębszej z głębokich mądrości – poczucia jedności i braterstwa z Istotą oraz swoimi siostrami-braćmi. Przewidywała, że odnalezienie drogi do Domu Matki-Ojca może kosztować istoty wiele trudu i goryczy. Była jednak absolutnie pewna, że nic im tak naprawdę nie grozi, poza zdobyciem doświadczeń, które przerosną to, czego istoty mogą się spodziewać, wyruszając w swoją drogę poznania.

Da im przecież nieśmiertelność – gwarancję ostatecznego sukcesu. Każda istota będzie dzięki temu mogła przeznaczyć na odnalezienie drogi do Źródła tyle czasu, ile tylko zechce i ile będzie jej potrzebne. Aby mieć pewność, że istoty nie zbłądzą na dobre, Istota Najwyższa umyśliła, że jako drogowskaz i światło na drogę da im miłość, której wołanie nigdy nie milknie i której nie utracą, choćby zapomniały wszystko inne, czym w swej wielkiej wspaniałomyślności je obdarowała.
Istota miała też pewność, że pośród jej niezliczonych boskich dzieci znajdą się i takie, które prędzej od innych zatęsknią za Matką-Ojcem, a ich miłość, tęsknota i pragnienie powrotu do Domu będą tak silne, że uda im się szybko odnaleźć Źródło Wszystkiego, a następnie wskazać drogę ku niemu innym – zagubionym w światach – boskim istotom.

Jak Bóg Stwórca umyślił, tak też uczynił!

Z myśli Boga Matki-Ojca i z Jego jestestwa zrodziły się więc w jednej chwili, z niesłychaną lekkością, niezliczone, wspaniałe istoty, które następnie, dzięki udzielonej im mocy sprawczej, zaczęły zapełniać pustkę przestrzeni, kreując wszechświat materialny, wypełniony ogromnymi galaktykami, w których rozbłysły miliardy gwiazd**, a wokół tych ostatnich zaczęły krążyć rozliczne planety z ich księżycami. Pomiędzy tymi wszystkimi cudami umieszczono jeszcze inne skupiska materii i energii, a wszystko To powiązano niewidzialną, misterną siecią sił i oddziaływań, które my ludzie wciąż odkrywamy, odkrywamy i odkrywamy …

Dzieło, którego dokonano i które wciąż jeszcze się dokonuje za sprawą boskich istot i ich Matki-Ojca, a które tutaj przedstawiono w dużym uproszczeniu, ograniczając się do tego, co nas ludzi interesuje najbardziej, cechuje się bogactwem i różnorodnością, które trudno pojąć i nie sposób omówić.

Dość powiedzieć, że pośród tych wszystkich wspaniałości w pewnym momencie, wiele miliardów lat temu, zawisła w nieogarnionym kosmosie pewna cudowna, choć niewielka planeta, którą o wiele, wiele później jej mieszkańcy nazwali Ziemią.

Namaste

Greg Ka

CDN.


PS. Baśniowa konwencja daje twórcy prawo do nieograniczonej inwencji. W tym jednak przypadku nie musiałem zbytnio się wysilać.

PPS. Powyższa wersja baśni została zainspirowana „Białą Księgą” Ramthy, o którym to dziele z pewnością napiszę więcej.

PPPS. Dla pewności dodam, że wszystkie określenia i zaimki zaznaczone wytłuszczoną czcionką i pisane z dużej litery, są synonimami określenia „Istota Najwyższa”.

eon*około 500 milionów lat
miliardy gwiazd** - My ludzie, naliczyliśmy około kwadryliona tych gwiazd (1 kwadrylion = 1 000 000 000 000 000 000 000 000 = milion miliardów miliardów), a przecież zaczęliśmy je liczyć tak niedawno.

4 komentarze:

  1. Piękna, przejmująca opowieść bardzo mądrego i twórczego człowieka. Na pewno coś w niej jest, jak nie wszystko. ;)
    Czekam na CDN, aczkolwiek oprócz, tego cudownego świata, które Pan przedstawił za pośrednictwem "różowych okularów" chcielibyśmy nadal tak piękna opowieść, ale zbliżoną do tutejszych realiów. Mam na myśli np. istoty nie odpowiadające za swój los już od narodzin...

    P.S Mógłby Pan wydać własną książkę, o ile jeszcze Pan tego nie uczynił. Ma Pan wielki dar pisania i dużo do powiedzenia. Jestem pewna, że sprzedałaby się w milionowych nakładach. :)

    Pozdrawiam Serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowna Pani,
    Życzliwa i wrażliwa Czytelniczko,

    Bardzo dziękuję, za Pani kolejny komentarz. Piszę „kolejny”, bo przypuszczam, że to właśnie Pani komentarz do pierwotnej wersji „Mojej baśni …” utwierdził mnie w przekonaniu, że warto napisać jej nową wersję, zgodną z moim obecnym rozumieniem naszej prahistorii (nie mylić z „prehistorią”). Mam nadzieję, że przeczytała Pani moją odpowiedź na tamten komentarz, ale jeśli nie to zawsze jeszcze może Pani to uczynić.

    Żałuję, że nie znam imienia, nawet wymyślonego, którym mógłbym się do Pani zwracać, bo „Szanowna Pani” brzmi w tym wypadku jakoś sztywno:)

    Pisząc pierwotną wersję „Mojej baśni …” wcale nie planowałem jej kontynuacji. Po prostu, w pewnym momencie poczułem, że muszę ją napisać. Kiedyś może przyjdzie czas, że opowiem jak do tego doszło, ale jeszcze nie teraz.
    Wtedy, nieco ponad miesiąc temu, pisałem opierając się jedynie na podszepcie własnej duszy i na własnym rozumieniu opisywanych wydarzeń.
    „Nową baśń …” zacząłem pisać pod wpływem lektury „Białej Księgi”, a także za sprawą pytania, które mi Pani zadała. Nie nazwałem jej już jednak „moją”, mimo, że czytając „Białą Księgę” wielokrotnie głęboko się wzruszyłem, odnajdując w niej informacje całkowicie zgodne z moim wcześniejszym przeczuciem i rozumieniem kluczowych zagadnień. Nie nazwałem „Nowej baśni …” moją, ponieważ lektura nauk Ramthy dostarczyła mi wielu nowych informacji, i pomogła mi zapełnić wiele białych plam w obrazie naszej odległej historii, a także zrozumieć zjawiska, które stale obserwujemy, i które tak trudno mi było pojąć.

    Dlatego, mimo że przeczuwam jak trudne będzie to zadanie, postaram się odpowiedzieć Pani, i innym Czytelnikom, na te najtrudniejsze pytania. Ponieważ wszystkie lektury, które przeczytałem i wykłady, które prześledziłem nie wyjaśniają niektórych szczegółów naszej prahistorii, nadal będę posługiwał się swoim wyczuciem i wyobraźnią, aby wypełnić niektóre luki (te o mniejszym znaczeniu), a konwencja baśni będzie mnie do tego w pełni uprawniać i troszkę chronić, na wypadek gdyby się okazało, że dla ciągłości opowieści, wymyśliłem (czy wywnioskowałem) coś, co odbiega od obiektywnej prawdy.

    Wyczuwam jednak, że także i Pani coś podpowiada, że w mojej opowieści może być bardzo wiele prawdy. Pani wewnętrzny głos ma rację, a moje „różowe okulary” nie zmieniają obrazu rzeczywistości. Pomagają mi tylko widzieć całe jej przemyślne piękno, tak jak na to zasługuje.

    Postaram się by znalazła Pani odpowiedzi na pytania, które Panią (i nie tylko Panią) nurtują. Czy będzie je Pani w stanie zaakceptować? – Tego obiecać nie mogę, ale jeśli pozostanie Pani otwarta …

    Nie będzie to - jak sądzę - zbyt trudne:)

    Pozdrawiam i dziękuję z głębi serca:)

    Namaste
    Greg Ka

    PS. Co do wydania książki, jeszcze o tym nie myślałem, bo pewnych spraw nie należy przyśpieszać – owoc musi dojrzeć zanim spadnie z drzewa:)
    Niemniej jednak, dziękuję za tę sugestię. Może właśnie Pani jest „Posłańcem …”? – Zaczekam na odpowiedź mojej duszy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam,ale od dluszego czasu czytam twoje artykuly na blogu,i w nie ktorych sie nie zgadzam,i w tym tez .Mniej wiecej mam pytanie : skoro w tej basni piszes ze itota najwysza zwana rowniez bogiem pomyslala ze nie moze nas stworzyc gorszych od siebie,z tym sie nie zgadzam najbardziej i mnie to troche irytuje..

    Chodzi glownie o to ze we wszystkich artykulach,opisujesz to tak jakbys ,jak dla mnie kwestionowal 'dar' ,no bo przeciez skoro nie chciala nas stworzyc gorszych od siebie,sugerujesz tym samym ze wszyczy ludzie maja 'dar' np.jasnowidzenia ?

    Ja osobiscie mam ten dar,ale nie chodzi o to,tylko o to ze piszes ze kazdy go ma gleboko w sobie,w kazdym artykule zamiesczas cos o bogu,i ze my sami jestesmy do niego podobni,z calym szacunkiem i bez obrazy,ale ja uwazam ze niektore z tych artykuluch to sterta klamst. Moze chcesz u nas zbudowac wieksza pewnosc siebie ? tego niewiem.. Faktycznie wszyczy ludzie moga dotrzec to pewnych 'Magicznych zdolnosci' tak to okresle ,rozbudowujac swoja swiadomsc..
    Ale do poszczegolnych opcji takich jak jasnowidzenie,potrzebny jest silny opiekun duchowy,inaczej nazywajac dar..
    Nie chce nikogo obrazic,ale uwazam ze skoro czytam twojego bloga,to moge sobie pozwolic na to zeby wyrazic swoje zdanie...

    Pozdrowienia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Anonimowy Czytelniku

      Po pierwsze, przepraszam za kilkudniowe opóźnienie w publikacji Twojego komentarza.
      Po drugie, bardzo Ci dziękuję, że podzieliłeś się ze mną i innymi Czytelnikami swoimi wątpliwościami i swoją opinią.
      Po trzecie, pisząc zakładam (spodziewam się i mam nadzieję), że Czytelnicy będą wyrażać swoje opinie, zarówno pozytywne jak i negatywne. Dlatego, jak najbardziej, masz prawo wyrazić swoje zdanie.

      A teraz do rzeczy.
      Wydaje mi się, że postrzegasz Boga, jako jakąś szczególną Osobę, która stoi ponad wszystkimi i wszystkim zarządza. Decyduje np.: temu to może dam dar jasnowidzenia, bo chcę by czuł się lepszy od innych, w nagrodę za to, że w szkole nie ciągnął dziewczynek za włosy, a tamtemu dam dar pisania światowych przebojów, by mógł zarabiać dziesiątki milionów rocznie, bo on mi się podoba (ma takie ładne oczka) i jego tata ufundował złotą ramę do świętego obrazu w kościele, itd.

      Na jakiej podstawie Bóg miałby rozdawać w ten sposób „dary” (jak je nazwałeś) miliardom ludzi?!

      Tak się to nie odbywa. Ja twierdzę, że Bóg kocha nas wszystkich jednakowo i bezgranicznie. Nie ocenia i nie karze nas. To my sami się różnicujemy używając naszej wolnej woli, w którą nas wyposażył i mocy Twórczej, którą wspaniałomyślnie nas obdarował.

      Twierdzę z całą stanowczością, że jeśli coś udało się kiedyś jakiemuś człowiekowi, to to samo może zrobić każdy inny człowiek, jeśli tego chce. Jeśli ktoś porusza przedmioty siłą woli, to Ty też możesz. Jeśli Sting napisał np. „Every breath you take”, to Ty też możesz napisać równie dobrą piosenkę, jeśli poświęcisz temu wystarczająco dużo uwagi i starań. Nieważne przy tym, że akurat jesteś jasnowidzem, nie chodziłeś do szkoły muzycznej, a na ucho nadepnął Ci słoń. Jeśli ten cel stanie się Twoim najważniejszym celem i największym marzeniem, to możesz to zrobić!

      Próbuję wytłumaczyć Czytelnikom, że miłość Boga jest tak wielka, że nie ustalił On granic do jakich wolno nam używać Jego mocy, która stała się także naszą, u zarania naszego istnienia – miliardy lat temu. Ponieważ więc Bóg nie zna ograniczeń – dla Niego wszystko jest możliwe i łatwe – my również możemy się ich wyzbyć, bo wynikają one tylko z mylnych przekonań, które w nas wtłoczono w tym życiu i w wielu poprzednich.
      Przekładając to na język praktyczny i prosty: możesz dokonać nie tylko tego, co już komuś się udało, ale także tego, czego jeszcze nikt nie dokonał.
      Nie mówię tu tylko o umiejętności jasnowidzenia, bo takie programy szkoleniowe są już dostępne niemalże komercyjnie, podobnie jak szkolenia z hipnozy, i wiele innych.
      Twoja wola jest prawem w Twoim świecie!

      I tutaj UWAGA! Nie twierdzę, że jest to łatwe. Nie twierdzę, że każdy to osiągnie. Po prostu nie każdy wystarczająco chce, lub w ogóle wie, że może chcieć. Ja próbuję powiedzieć, tym, którzy szukają, że mogą tego chcieć. A jeśli mogą chcieć, to mogą także to osiągnąć.

      Tylko tyle, i … aż tyle!

      Podsumowując, nie kwestionuję daru, tylko twierdzę, że jeśli Ty uważasz i twierdzisz z całym przekonaniem, że go masz, to tak jest. Innym nawet nie przychodzi do głowy by chcieć mieć taki dar, więc go nie mają. I to też jest prawda.
      Dla mnie prawdą jest, że każdy z nas ma dostęp do dowolnego daru, jakiego zapragnie. Bo Bóg ma je „na składzie”, a co On ma to my też mamy – WSZYSCY, bez wyjątku, bo jesteśmy z Nim jednością.

      Jeśli zapragniesz to pojąć to Ci się uda. Jeśli założysz, że piszę bzdury, to opowiesz o tym znajomym i pośmiejecie się razem. A to już coś. Chociaż lepiej skupiać się na sobie i na konstruktywnych działaniach niż na krytyce. Ale to tylko rada a nie jakieś narzekanie.

      Usuń