Świadomość to nie mózg
Autorem artykułu jest Robert Borowicki
Teoria świadomości w oparciu o moje własne doświadczenia, przeżycia innych ludzi, a także najnowsze odkrycia teorii kwantowej i doświadczenia naukowe.
Miałem wówczas 12 może 13 lat, pierwsza połowa lat '90. We śnie wyjrzałem przez okienko w przedpokoju. Na dworze w tym śnie było ciemno i zobaczyłem w oddali nad lasem ogromny ogień, który był ze 2 razy wyższy od drzew; zrobił na mnie niesamowite wrażenie, bo wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Za jakiś czas (nie pamiętam dokładnie jaki, ale krótki, jakieś kilka tygodni), siedząc w pokoju usłyszałem jakieś trzaski. Był wieczór, na dworze już było ciemno. Wyjrzałem przez okienko w przedpokoju, by zobaczyć skąd pochodzą te trzaski i wtedy zobaczyłem identyczny widok jak w swoim wcześniejszym śnie. Zdałem sobie w mgnieniu oka sprawę, że dokładnie to mi się właśnie śniło, a teraz to się dzieje naprawdę. Wszystko identyczne, rozmiary, kształt i miejsce płomieni. Jak również okienko i strona z której wyjrzałem - jak we śnie.
Wiem, że absolutnie nie mogło być mowy o przypadku - jak to tłumaczą sceptycy. Niestety, nie ma innego sposobu by się przekonać, niż samemu doświadczyć na sobie. Źle tylko zinterpretowałem źródło tych płomieni, zarówno we śnie, jak i gdy je zobaczyłem. Były na tle lasu, więc myślałem, że to las się pali. Okazało się, że spalił się drewniany dom, który stał tuż przed tym lasem, a zasłaniały go drzewa, więc z mojego punktu widzenia nie było możliwe ustalenie, co się paliło.
Jednak wtedy fakt, że mi się przyśniło coś, co później miało miejsce w rzeczywistości - specjalnie mnie nie zdziwił, uznałem to właściwie za coś normalnego. Nie miałem wtedy pojęcia o tym, że coś takiego jest niespotykane i niewyjaśnione.
Dopiero po latach, kiedy dowiedziałem się, że nauka nie ma na to wyjaśnienia - zainteresowałem się tym. To doświadczenie spowodowało, że zainteresowałem się zjawiskami niewyjaśnionymi. Po prostu wiedziałem i wiem, że skoro ja coś takiego przeżyłem, to i przynamniej część opisów niezwykłych przeżyć innych ludzi - musi być prawdziwa.
Czytając, dowiedziałem się, że takie sny zdarzają się bardzo rzadko, nazywa się je realistycznymi snami proroczymi, lub deja-vu (z francuskiego: już widziane). Zdałem sobie sprawę, że nie jestem jedynym człowiekiem, który tego doświadczył.
Szukałem w nauce odpowiedzi, w jaki sposób mózg mógł mieć dostęp do informacji z przyszłości. Dowiedziałem się, że przeczy to teorii względności Alberta Einsteina, gdyż zakłada ona, że nie jest możliwe przesyłanie informacji z prędkością większą, niż predkość światła w próżni - c, oraz że z tego wynika niemożliwość przesyłania informacji do przeszłości (i ich odbioru z przyszłości). Dowiedziałem się o hipotetycznych cząskach nadświetlnych, które mogłyby poruszać się szybciej niż c i jednocześnie nie mieć możliwości zwolnić do poziomu c, ani niższych prędkości. Cząstki te nazwano tachionami. Jednak ich istnienie jest tylko hipotetyczne, poza tym nie wyjaśniało to, w jaki sposób mózg mógłby je odbierać, i co mogłoby je generować.
Wszak ze snu jasno wynika, że to co ma się zdarzyć - już jest gdzieś zapisane, albo tak jak myślał Einstein - czas jest tylko upartym złudzeniem; zapewne miał na myśli że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - istnieją jednocześnie, choć nasza świadomość nie ma dostępu do przyszłości, przeszłość jedynie pamiętamy - stąd tak, a nie inaczej odbieramy rzeczywistość, jako nieodwracalny upływ czasu.
Zacząłem się zastanawiać nad tym, czy aby na pewno cała nasza świadomość, osobowość, pamięć - mieści się w mózgu i że jest on elektrochemicznym komputerem, a nasze myśli to impulsy chemiczne i elektryczne między neuronami w mózgu (synapsy).
Szybko zdałem sobie sprawę, jakże naiwna jest taka teoria świadomości....
Mimo, że jest ona domeną świata akademickiego, i wciąż jest wykładana na uczelniach, niczego tak naprawdę nie wyjaśnia...
Owszem, takie zjawiska zachodzą w mózgu, zostało to zbadane i potwierdzone. Jednak w żadnym przypadku nie może być to nasze "ja", nasza świadomość.
Gdyby tak było - nie różnilibyśmy się niczym specjalnym od komputerów. Silny impuls elektromagnetyczny - broń elektromagnetyczna, która niszczy wszelkie urządzenia elektroniczne, albo wysokonaładowane cząstki wiatru słonecznego -
wręcz wykasowało by to nam pamięć z mózgu (jeśli przyjąć, że myśli to impulsy elektryczne). Tymczasem nic takiego nie ma miejsca. Naszej pamięci nie narusza też potężne pole magnetyczne w czasie obrazowania mózgu za pomocą jądrowego rezonansu magnetycznego. Impuls elektromagnetyczny zniszczy komputery, wykasuje pamięć, zniszczy urządzenia elektryczne i elektroniczne. Nie naruszy jednak naszej pamięci, nie zaburzy naszej osobowości, nie zmieni naszych myśli. A przecież mózg nie jest ekranowany, czaszka nie jest klatką Faradaya, większa część widma elektromagnetycznego (prócz podczerwieni, światła widzialnego, UV) - wnika w głąb, lub przenika przez nasze głowy na wylot. A pomyślcie o ludziach, którzy są narażeni na bardzo silne pola elektromagnetyczne, o operatorach wojskowych urządzeń radiolokacyjnych, narażonych na mikrofale o potężnej mocy, które by zniszczyły wszelkie urządzenia elektroniczne umieszczone w ich wiązce. Choroba mikrofalowa, która po latach jest tego konskwencją - nie oznacza jednak utraty osobowości, czy jakiegokolwiek zaniku pamięci.
W książce "Umysł przewidujący przyszłość" Davida Loye'a, na początku rozdziału "Holograficzny umysł" - czytamy:
"Karl Lashley był jednym z najbardziej wytrwałych i skrupulatnych neuropsychologów przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Zdecydowany odkryć, czym jest pamięć i gdzie należy ją lokalizować, przez blisko trzydzieści lat badał mózgi szczurów.
Jego eksperymenty polegały na wycinaniu określonego obszaru mózgu, a następnie, kiedy tylko zwierzę dochodziło do zdrowia, testowaniu utraconej pamięci. Ale chociaż usuwał aż do osiemdziesięciu procent całkowitej objętości mózgu, odkrywał, że pamięć szczurów nadal działa bez zarzutu. Analizując wyniki swoich badań, nie krył rozczarowania faktem, że nie istnieje żadne oczywiste miejsce, w którym można by zlokalizować pamięć i żaden "engram", który by ją przechowywał. Doszedł więc do wniosku, że proces uczenia się, w jakim wszyscy uczestniczymy, jest z logicznego punktu widzenia... niemożliwy.
W jednej z notatek zaproponował również coś, co miało nieco podbudować jego pracę, ale co w tamtych czasach wydawało się poglądem dość żałosnym. Engram - jak nieśmiało zasugerował Lashley - istniał, ale w jakiś zupełnie niezrozumiały sposób rozprzestrzeniony był w obszarze całego mózgu. Ponadto, aby rozjaśnić nieco tę mglistą ideę, dodał, że pamięć powstaje dzięki bliżej nieokreślonym "falom interferencji"."
Natomiast w książce "Poza granicami wyobraźni" Viktora Farkasa, w rozdziale "Cudowna istota człowiek: myślenie bez mózgu",
- opisane są udokumentowane medycznie przykłady normalnych, żyjących ludzi, u których w wyniku wodogłowia stwierdzono większościowy lub nawet całkowity brak... mózgu.
Wniosek jest taki, że naukowcy, którzy powołują się na teorię, jakoby to w mózgu miała być pamięć i osobowość - nie mają pojęcia, jak bardzo się mylą.
A może wiedzą, ale nie mają lepszego wyjaśnienia.
Tą teorię mogę tylko porównać do dawnej teorii budowy świata - teorii geocentrycznej. Wszechświat składał się z obracających się kryształowych sfer, na których były umieszczone Księżyc, Słońce, planety, i na ostatniej - gwiazdy stałe. W samym centrum wszechświata zaś tkwiła nieruchomo płaska Ziemia.
Jednak wraz z początkami heliocentryzmu, odkryto że Ziemia jest kulą, a Słońce jest znacznie od niej większe. Nieprawdopodobnym i nielogicznym było, by większe ciało krążyło wokół mniejszego. Uznano, że to Słońce jest nieruchome i znajduje się w centrum wszechświata, zaś Ziemia jest tylko jedną z planet, które krążą wokół niego. Odkryto, że maleńkie gwiazdy na nocnym niebie są w rzeczywistości ogromnymi słońcami, i że są ich miliardy, które jako całość nazwano Galaktyką.
Odkryto, ze Galaktyka jest tylko maleńką częścią większej całości, bowiem podobnych galaktyk są znowu miliardy....
Brzytwa Ockhama - słynna zasada naukowców, mówiąca, że nie należy mnożyć bytów ponad konieczność, i że najprostsze wyjaśnienie bywa zazwyczaj prawdziwe - już wtedy się stępiła...
Jak widzicie, cały czas mnożono byty "ponad konieczność", w miliardy miliardów....
Jak się później dowiecie - to co nazywamy dziś całym wszechświatem - także przyjdzie pomnożyć....
W międzyczasie pomnożono byty, dzieląc atom ( gr. atomos, niepodzielny! ) - na coraz mniejsze
części...
Pod koniec XX wieku odkryto wreszcie, że wokół innych gwiazd, także krążą planety. Obecnie odkrywa się ich coraz więcej, choć jest to trudne z uwagi na olbrzymią odległość. Prosta teoria budowy świata, okazała się nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością. Podobnie jak teraz teoria świadomości, będącej integralną częścią, czy wręcz właściwością mózgu...
A co powiecie na doświadczenia w czasie śmierci klinicznej, doświadczenia pacjentów, których
przywrócono do życia, mimo braku oddechu, tętna, i z płaskim wykresem EEG!
Płaski EEG oznacza tylko jedno: mózg nie funkcjonuje - a więc zgodnie z ustaleniami naukowymi, zmysły nie mogą być aktywne,
a człowiek nie może niczego widzieć, słyszeć, czuć, ani tym bardziej zapamiętać. Tymczasem w rzeczywistości jest inaczej.
Ludzie ci, po udanej reanimacji, byli w stanie zapamiętać i podać szczegóły operacji, ktorych w żaden sposób nie mogli wymyślić, zgadnąć - jak również to co się z nimi działo wówczas, gdy przyrządy nie rejestrowały żadnej aktywności mózgu!
I takich przypadków na świecie było i jest wiele!
Zainteresowanym polecam film "The Day I Died" - Dzień w którym umarłem. Jest na YouTube z lektorem PL.
Profesor Stuart Hameroff jest anestezjologiem i bada relacje pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną.
Wspólnie z angielskim fizykiem, Rogerem Penrose - pracują nad stworzeniem kwantowej teorii świadomości...
Fizyka kwantowa... Czuję że to właściwa droga! Nawet Albert Einstein nie mógł tego rozwikłać...
W świecie kwantów dzieją się dziwne rzeczy... Np. dwie splątane ze sobą cząstki, fotony czy elektrony - mogą się znajdować dowolnie daleko od siebie, a ich polaryzacja będzie przeciwna. Mimo, że stan pojedyńczej, dowolnej cząski jest całkowicie niekoreślony, po dokonaniu pomiaru polaryzacji dowolnej z tych cząsek - stan drugiej automatycznie ustali się jako przeciwny. Choćby te cząstki były w różnych galaktykach. Einstein nazwał to "upiornym oddziaływaniem na odległość" ponieważ przeczyło jego teorii, że informacja nie może poruszać się szybciej niż światło. Tymczasem w tym przypadku dzieje się to natychmiastowo, bez jakiegokolwiek opóźnienia.
Foton czy elektron może przejść jednocześnie przez dwie szczeliny i interferować sam ze sobą. Nazywa się to superpozycją.
Gdy jednak będziemy chcieli zaobserowac, którędy przechodzi ta cząstka - okaże się że wybierze zupełnie losowo jedną szczelinę, przez którą przejdzie, i tylko detektor umieszczony przy tej szczelinie zarejestruje przejście. Elektron lub foton nie obserwowany - zjawia się jako fala interferencyjna, jednak obserowany - jako cząstka. Nazywa się to dualizmem korpuskularno-falowym. Funkcję falową, będącą rozwiązaniem równania Schrödingera, należy rozumieć jako obszar, który opisuje rozkład prawdopodobieństwa wystąpienia cząstki w danym miejscu.
Niels Bohr, duński fizyk, stworzył "Interpretację kopenhaską mechaniki kwantowej", w której funkcja falowa, opisująca rozkład prawdopodobieństwa wystapienia cząstki - gdy zostanie dokonany pomiar - zredukuje się do tego jedynego stanu, który jest wynikiem pomiaru.
Kot Schrödingera
Erwin Schrödinger, aby pokazać jak teoria kwantowaprzeczy zdrowemu rozsądkowi, opracował myślowy eksperyment z udziałem kota. Kot jest zamknięty w pudełku, w którym umieszczono szczelny, np szklany pojemnik z trucizną, np lotną cieczą.
Do pudełka włożono próbkę materiału promieniotwórczego, emitującą średnio jedną cząstkę na godzinę, a także detektor promieniowania, mający na celu zarejestrować tę cząstkę. Detektor jest połączony z mechanizmem, który w chwili zarejestrowania cząstki, rozbija pojemnik i uwalnia truciznę. Po włożeniu kota i próbki i zamknięciu pudełka, oraz odczekaniu godziny - mamy 50% prawdopodobieństwo, że kot jest żywy i takie samo 50% że jest martwy. Tak mówi zdrowy rozsądek. Jeśli nastąpi radioaktywny rozpad i detektor go zarejestruje, to zostanie uruchomiony mechanizm, który uwolni truciznę z pojemnika,
i wtedy kot zginie. Jeśli rozpad nie nastąpi, kot nadal będzie żywy. Rozpad promieniotwórczy jest zjawiskiem kwantowym, można więc określić tylko prawdopodobieństwo zajścia rozpadu, a tym samym prawdopodobieństwo zatrucia kota.
Z interpretacji kopenhaskiej wynika jednak coś innego – zanim otworzymy pudełko, czyli dokonamy sprawdzenia zawartości pudełka - kot jest jednocześnie i żywy i martwy. Znajduje się on w dziwnym stanie (superpozycji) wszystkich możliwych rozwiązań. Dopiero otworzenie pudełka i sprawdzenie jego zawartości redukuje układ do jednego stanu – kot wyskoczy żywy z pudełka, albo pozostaje w nim martwy. Einstein upierał się przeciwko takie redukcji i przypadkowości w świecie zjawisk kwantowych, przewidywanych przez interpretację kopenhaską, pisząc w liście do Bohra słynne zdanie:
"Dobry Bóg nie gra ze światem w kości!"
.....i miał rację!
Kwantowa teoria wielu światów
W 1957r. amerykański fizyk, Hugh Everett III, obronił pracę doktorską, w której zaproponował zupełnie nowe podejście do problemu interpretacji mechaniki kwantowej. Zaproponował, by wszystkie możliwe stany kwantowe (możliwe wyniki pomiarów) funkcji falowej potraktować jako prawdziwe i rzeczywiste. Założył, że w chwili obserwacji (pomiaru) zdarzenia kwantowego, będącego wcześniej w superpozycji - wszechświat rozczepia się na tyle kopii, ile jest możliwych rozwiązań funkcji falowej.
Założył, że dzieje się tak w przypadku każdego zdarzenia kwantowego, że redukcja funkcji falowej jest tylko pozorna,
i jest związana z ustaleniem się kwantowego stanu w linii czasowej, że wszystko co tylko jest możliwe, ma miejsce w którejś odnodze multiwszechświata. Everett swoją teorię nazwał "Wieloświatową interpretacją mechaniki kwantowej". Swój pomysł poparł podstawą matematyczną, w ktorej nie udało sie znaleźć błędu.
Multiwszechświat jawi się jako rozgałęziające się drzewo o nieskończenie wielu gałęziach, cały czas rozgałęziających się i postępujących wraz z tym, co my nazywamy upływem czasu. Drzewo to może istnieć jako całość, naraz, jednocześnie, a iluzja uplywu czasu jest domeną naszej ograniczonej świadomości, odbierającą tylko jedną wąską ścieżkę łańcucha zdarzeń, spośród nieskończenie wielu możliwych.
Kot Schrödingera jest w połowie przyszłych linii czasowych (od momentu otworzenia pudełka, obserwacji) żywy,
a w drugiej połowie martwy, i to jakiego go zaobserwujemy, zależy od tego, jaki wynik był przypisany linii czasowej, w której znajduje się nasza świadomość. Kotów Schrödingera było wiele, bo nasze kopie w równoległych wszechświatach, również wykonały ten eksperyment. Oczywiście tylko myślowo, bez udziału prawdziwego kota :)
Paradoks dziadka też nie istnieje.
Faktem jest, że ta teoria nie jest kompletna jako teoria wszystkiego, opisująca wszystkie zjawiska w przyrodzie, nie uwzględnia się w niej bowiem grawitacji. Jednak sama idea istnienia wielu wszechświatów równoległych jest intrygująca, w naturalny sposób wyjaśnia wiele zjawisk, i mam kilka argumentów na rzecz jej prawdziwości.
Komputer kwantowy.
David Deutsch, fizyk z Uniwersytetu w Oksford, opracował w latach '80 kompletną teorię działania komputera kwantowego. Już dziś zbudowano pierwsze kwantowe bramki logiczne, przetwarzające pojedyńcze qubity (bity kwantowe), których obliczenia potwierdzają teorię. Niesamowitą szybkość i jednoczesność obliczeń, da się sensownie wyjasnić, tylko w oparciu o teorię wielu światów, w których wiele bliźniaczych kopii komputera, jednocześnie wykonuje wiele rożnych prób obliczeń tego samego zadania, i na koniec, zbiorczy wynik jest do odczytu na każdej z nich.
Doświadczenie Younga.
Na początku XIX wieku, Thomas Young, angielski fizyk - wykonał doświadczenie, które potwierdziło falową naturę światła.
Doświadczenie to polegało na przepuszczeniu światła świecy przez małą dziurkę wyciętą w nieprzeźroczystym materiale,
za którym znajdował się kolejny materiał, tym razem z dwiema małymi dziurkami położonymi blisko siebie. Następnie znajdował się ekran, na który rzutowane było światło po przejściu przez oba materiały z dziurkami. Young zamiast dwóch świetlnych punktów (na co wskazywała by logika) ujrzał właśnie wzór interferencyjny. Jednak 100 lat później, Einstein wyjaśnił zjawisko fotoelektryczne, i od tego czasu wiemy że światło składa się z fotonów. Co zostało potwierdzone doświadczalnie przez Arthura Holly Comptona w 1923r.
Naukowcy wykonali zmodyfikowaną wersję doświadczenia Younga, w której źródło światła emitowało pojedyńcze fotony, tak, że np. co ułamek sekundy, wychodził tylko jeden foton. Pojedyncze fotony były przepuszczane przez podwójną szczelinę, za którą umieszczono materiał światłoczuły. Po kilku godzinach wynik eksperymentu był już znany. Na światłoczułym materiale pojawiło się nic innego, jak znany już wzór interferencyjny. Z czym w takim razie interferuje pojedyńczy foton? W mechanice kwantowej ten efekt jest wyjaśniony jako nakładanie się funkcji falowej, która opisuje stan fotonu. Ale funkcja falowa jest przecież tylko rozkładem prawdopodobieństwa znalezienia cząstki, i według interpretacji kopenhaskiej nie istnieje jako coś realnego, z czym mógłby interferować pojedyńczy foton. Przecież zgodnie z założeniami szkoły kopenhaskiej, funkcja falowa ma nieustannie ulegać redukcji do jednego konkretnego stanu kwantowego. Rzeczywiście, tak to wygląda z poziomu obserwatora, który ma dostęp i obserwuje wynik z jednego tylko wszechświata równoległego (ściślej: z jednej równoległej linii czasowej).
Nie oznacza to jednak, że tak właśnie jest w szerzej pojętej rzeczywistości.
Dopiero po zastosowaniu kwantowej teorii wielu światów, znajdujemy wyjaśnienie tej zmodyfikowanej do pojedyńczych fotonów wersji doświadczenia Younga. Pojedyńczy foton interferuje z całą resztą funkcji falowej, którą stanowią niewidzialne w naszym wszechświecie fotony, znajdujące się w równoległych wszechświatach, których równoległa obecność i trasy - zgodnie z teorią Everetta - determinują trasę jaką przemieszcza się foton w naszej linii czasowej, w taki sposób, by zgodnie z rozkładem prawdopodobieństwa przewidzianym przez funkcję falową, chwilowe położenie i pęd pojedyńczego fotonu nie były identyczne w dwóch różnych wszechświatach równoległych. W ten sposób właśnie powstaje znany już wszystkim wzór interferencyjny.
Powyższa interpretację tego doświadczenia, którą ująłem własnymi słowami, opisał David Deutsch, i można o niej przeczytać w jego książce "Struktura rzeczywistości" (The Fabric of Reality).
Kwantowa świadomość
Zastanawialiście się, skąd się biorą treści, obrazy, sceny w Waszych snach? Skoro mój sen, o którym pisałem na początku, dotyczył przyszłego zdarzenia w rzeczywistym świecie, to nic nie stoi na przeszkodzie, by uznać, że przynajmniej ta część snów, w których widzimy zupełnie realistyczne sceny widoki, krajobrazy, miasta, domy, ulice, zdarzenia i ich szczegóły - ma rzeczywiście miejsce w którymś z wielu światów równoległych, postulowanych przez Everetta. W czasie snu, nasza świadomość może przekraczać granicę dzielącą nas od równoległych linii czasowych, a nasza pamięć może się na pewien czas "podłączyć"
do świadomości którejś z naszych kopii żyjącej w którymś ze swiatów równoległych, i rejestrować przeżycia tego naszego bliźniaka w innej linii czasowej, tak jakbyśmy to przeżywali my. Co więcej - w snach dosłownie zespalamy się z naszymi bliźniaczymi kopiami. W snach odbieramy rzeczywistość za pomocą ich świadomości, a nie naszej. Oznacza to, że śniąc dany sen - mamy w pamięci przeszłe zdarzenia, emocje, uczucia, wiedzę i umiejętności naszego bliźniaka w równoległym wszechświecie - a nie nasze. Dlatego mając na uwadze zwykły (nieświadomy) sen - śnimy go bez wpływu naszej świadomości na przebieg zdarzeń - decyduje o nich właśnie świadomość tej naszej bliźniaczej kopii. Czas nie ma tu żadnego znaczenia, możliwe jest połączenie zarówno z przyszłą jak i przeszłą równoległą linią czasową. I to by tłumaczyło mój sen deja-vu, o którym na początku pisałem...
A jak to jest, że widzimy we śnie jakiś napis czy liczbę, czytamy go, a potem spoglądamy gdzieś indziej, i znów na ten napis...
ale za drugim razem widzimy coś innego? Obserwujemy różne światy równoległe, będące takimi samymi, za wyjątkiem treści tego napisu.
Jednak z analizy moich snów wynika, że ludzie, których spotykamy w snach w części przypadków znajdują się również we śnie.
Z tym że prawie zawsze są to niematerialne dusze - świadomości ludzi ze światów równoległych, którym my się śnimy w taki sam sposób, w jaki oni nam. Jednak we śnie widzimy ich normalnie jako ludzi takie wytłumaczenie wynika z nalizy moich snów, chociażby z treści niektórych prowadzonych rozmów sennych.
Jak ustaliliśmy, choćby na podstawie doświadczeń śmierci klinicznej, istnienie duszy jest faktem. Świadomość jest niematerialna i może przebywać poza ciałem. Świadomość (dusza) w jakiś sposób jednak oddziaływuje z materią, sterując ciałem, zapewne za pomocą jakichś nieznanych jeszcze zjawisk kwantowych, rodzajów splątania kwantowego, z atomami każdej żywej komórki w naszym materialnym ciele, czyniąc go żywym, ożywiając materię. Zatem wszystko, co żyje, każde zwierzę i roślina, nawet bakterie - mają duszę bez kwantowej świadomości - duszy materia nie może być żywa. Nie oznacza to, że zwierzęta, rośliny, czy tym bardziej bakterie są świadome. Pisząc o świadomości, mam na myśli ten kwantowy pierwiastek życia, który jest odpowiednikiem w świecie duchowym. A zatem istnieje dusza, która przetrwa śmierć ciała fizycznego.
To tłumaczy, dlaczego śnią nam się nasi bliscy zmarli, i czasami podają informację, których nie można by uzyskać w inny sposób, np. w przypadku zaginięć, czy niewyjaśnionych morderstw, zmarły moze się przyśnić i podać szczegóły i okoliczności swojej śmierci oraz miejsce, w którym leży jego ciało, co może być później potwierdzone w trakcie śledztwa prowadzonego przez policję. Zdarzają się takie przypadki.
Podobnie działa nasz mózg - jest tylko odbiornikiem bytu duchowego w oparciu o zjawiska kwantowe. Jest jednak bardzo selektywny, i odbiera (analogicznie do radia) tylko jedną stację radiową (naszą świadomość), a nie transmisje na wszelkich możliwych częstotliwościach, które znajdą się w jego zasięgu.
Czasem zdarza się że jest inaczej, czy to z powodu praktyk, zdolności niektórych ludzi, czy też natury ich mózgu.
I wten sposób media na seansach spirytystycznych pozwalają na czasowe przejęcie kontroli nad swoim ciałem - innym bytom duchowym - stąd czasem mówią nieznanymi językami, bądź zmienionym, nienaturalnym głosem. To samo dotyczy opętanych, czy niekiedy uznanych za "chorych psychicznie". Zdarza się tak i bez spirytyzmu. Są przypadki ludzi, w których jednym ciele, kryje się kilka osobowości. Nazywa się to podwójną osobowością i polega na tym, że przez jedno ciało za pośrednictwem mózgu, kontaktuje się ze światem materialnym kilka świadomości (dusz). I też tu są przypadki, że ci ludzie np. znają obce języki, których nigdy się nie uczyli, i nie mieli takiej możliwości. Lunatycy wstają, chodzą, robią różne rzeczy, niekiedy takie, których nigdy by nie zrobili będąc świadomymi. Nic później po przebudzeniu nie pamiętają. Po prostu jakiś byt duchowy posługiwał się wówczas ich ciałem. W dużym uproszczeniu można się posłużyć analogią radia, telewizora - do mózgu. Widzimy i słyszymy coś w tych urządzeniach, co jednak nie jest w nich samych, a jedynie przez nie odbierane. Ale gdyby kilka wieków temu, pokazano komuś telewizor czy radio - nie dał by wiary, że to co tam widzi i słyszy, nie pochodzi z wnętrza tego urządzenia, że to urządzenie nie jest tego źródłem.
Weźmy radio na baterie, zdejmijmy obudowę, tak by był dostęp do płyty z elementami elektronicznymi (od strony lutowania)
Włączmy takie radio, dostrojmy jakąś stację. ok, wszystko gra. Teraz, gdy zaczniemy dotykać palcem tych lutowań i ścieżek na płycie, gdy trafimy na miejsce, gdzie mieści się układ pośredniej częstotliwości i tam dotkniemy, radio zacznie nam się rozstrajać, będziemy słyszeli kakofonię różnych stacji radiowych, także zagranicznych, krótkofalowych, które są nawet na innych zakresach fal. Gdy tylko odejmiemy palec, wszystko wróci do normy; znów będziemy slyszeć tylko naszą pierwotną stację.
Czasem w wyniku wykrycia np. tętniaka, wykonuje się operacje wymagające trepanacji czaszki wycina się fragment kości czaszki, by uzyskać dostęp do kory mózgowej. Pacjent może być wtedy świadomy. Lekarze robili doświadczenia, stymulując korę mózgową za pomocą elektrod, przez które przepuszczali niewielki prąd. Zmieniali w ten sposób stan świadomości pacjentów, pacjenci widzieli rzeczy, postacie, których nikt inny nie widział. Jednak nie ma możliwości by w ten sposób "dopisać" człowiekowi lub wymazać jakieś wspomnienie, coś czego ten człowiek nigdy nie przeżył, nie doświadczył. Co jest jeszcze jednym argumentem, przeciw teorii, jakoby to mózg był źródłem świadomości. Po odjęciu elektrody - wszystko natychmiast wracało do normy.
Narkotyki, czy wszelkie substancje psychoaktywne, psychodeliczne - właśnie powodują takie rozstrojenie mózgu; możliwy jest wgląd w inne światy, możliwe jest zakłócone widzenie rzeczy spoza naszej linii czasowej, ale niestety też otwiera to mózg dla innych niż nasza świadomość - bytów duchowych, co może mieć złe skutki, o jakich pisałem powyżej.
Ale wracając do snów - kto decyduje o treści naszych snów, danej nocy, w danej chwili drzemki? kto sprawia, że widzimy akurat takie, a nie inne zdarzenie, spotykamy akurat taką, a nie inną osobę i rozmawiamy z nią na określony temat, w akurat takim a nie innym świecie równoległym?
Skoro istnieje dusza, duchy, to znaczy że istnieje też cały świat duchowy, może istnieć wyższy wymiar rzeczywistości, łączący wszystkie te swiaty równoległe, w których żyją istosty z materialnym ciałem, mogą żyć w nich doskonalsze od nas istoty duchowe, które widzą całe to drzewo nazywane multiwszechświatem - jednocześnie.
To one znają naszą przyszłość w różnych liniach czasowych, różne możliwe wersje przyszłych zdarzeń, z naszym udziałem,
to one mogą decydować o treści naszych snów, łącząc nas ze światami równoległymi, pozwalając niekiedy naszym bliskim zmarłym na kontakt z nami w ważnych sprawach, a także ostrzegając nas w snach, dając symboliczne wskazówki lub wyświetlając nam w snach "zwiastuny filmu" będącego czekającym nas przyszłym wydarzeniem w jakiejś sporej procentowo liczbie przyszłych ścieżek w światach równoległych. Osobom niewidomym od urodzenia, mogą z jakichś powodów nie być dostarczane wrażenia senne zawierające obrazy.
Mieszkam w domu jednorodzinnym z działką i od drzwi domu do furtki jest chodnik (wylewka) i po środku jest wmurowany taki betonowy kwadrat z metalowym okuciem, o boku ok 70cm, przypomina klapę włazu do studzienki kanalizacyjnej, szamba itp. tylko nie ma żadnych dziurek i jest masywniejszy i ułożony równo z betonem. Jak byłem mały, może ze 4-5 lat miałem, to mam w pamięci widok jak dziadek zdjął ten kwadrat betonu i była tam wybetonowana jakaś kwadratowa studzienka, o głębokości ok 1,5 - 2m, na jej ścianach wyraźne ślady desek z szalunku i lekko pomalowane jakimś rzadkim lepikiem czy smołą. Później nikt tego więcej nie otwierał, i tak mi w pamięci został tamten widok byłem przekonany, że tak właśnie jest. A tymczasem niedawno przy okazji małego remontu i poprawek chodnika, wyszła rozmowa i babcia mówi, że to jest tylko płyta wmurowana w chodnik i niczego pod spodem nie ma, jest ziemia, i że tak było od początku.I faktycznie nie ma - sprawdziłem wbijając pod kątem metalowy pręt w ziemię - gdy by był beton, to by sie pręt zatrzymał.
Moje wyjaśnienie jest takie:
Przyjmuję teorię Everetta-Deutscha. (Istnieje stała liczba, być może nieskończenie wiele równoległych wszechświatów, w których są te same prawa przyrody). Nasza duchowa świadomość płynnie i niezauważalnie przez cały czas przełącza się pomiędzy tymi światami, ale tylko takimi, w których różnice polegają tylko na nieokreślonych subtelnych zmianach, (np. pogoda, przyroda, ludzi jakich po drodze spotykamy, a także ich nastrój w stosunku do nas, itp.), natomiast wszystkie zapisane w naszej pamięci ustalone dane - są wspólne dla tych swiatów (np. wygląd naszego domu, pokoju, miasta, budynki, drzewa, ludzie których znamy, to co mamy zapisane w zeszycie, na komputerze itp.). Jeśli jesteśmy bardziej rozwinięci duchowo, życzliwiej nastawieni do ludzi, przyrody - trafiamy do tych lepszych światów, w których czujemy spokój, harmonię, albo jest np ładniejsza pogoda, życzliwsi ludzie. W naszych snach - też to ma miejsce, z tym, że tam przełączani jesteśmy pomiędzy różniącymi się od siebie rzeczywistościami. Całą wędrówką naszej świadomości kierują istoty astralne. Wygląda to dla nas tak właśnie, jak twierdzą fizycy kwantowi, że świadomość tworzy rzeczywistość. Większość z nas nie zauważa tego, i przyjmuje po prostu jako upływ czasu w jednym wszechświecie. Jednak to co napisałem powyżej - 100% się zgadza z teorią kwantową, z doświadczeniem Aspecta, kwantową teorią świadomości Penrose'a i Hameroff'a - oraz - z moimi odczuciami. Wszystko mogło by się odbywać na zasadzie kwantowej teleportacji naszej świadomości, pomiędzy (jak już wiemy - będącymi kwantowymi komputerami) mózgami naszych bliźniaczych kopii w tych równoległych swiatach.
W tym miejscu należy wspomnieć o możliwości podróży w czasie. Zarówno w przyszłość jak i w przeszłość i to bez paradoksu dziadka, a także skoków czasowych bez wehikułów czasu, na zasadzie tego przełączania świadomości. Jest opisanych kilka takich przypadków, właśnie w wyżej wymienionej książce "Poza granicami wyobraźni".
Być może świadomość małych dzieci może być niekiedy przełączana pomiędzy nieznacznie różniącymi się światami - na co by wskazywało to moje doświadczenie z brakiem studzienki widzianej w dzieciństwie.
To wyczerpująco wyjaśniałoby zarówno realistyczne jak i symboliczne sny prorocze ludzi.
Tutaj możemy wreszcie spróbować wyjaśnić czym jest tzw. przeczucie czy intuicja.
Być może jesteśmy ostrzegani w podobny sposób na jawie, albo w jakiś sposób odbieramy silne emocje naszych bliźniaczych kopii z równoległych ścieżek, którym w wyniku decyzji objętej przeczuciem stało się coś dobrego lub złego. Bliska nam zmarła osoba, miała wgląd do funkcji falowej przyszłości (wszelkich możliwych rozwiązań zdarzeń z naszym udziałem) i mogła nas zawczasu ostrzec dając znak, ktory odbieramy jako przeczucie, intuicję.
W ten sposób mogą istnieć w naszej świadomości wszelkie nieuzasadnione lęki i fobie przed określonymi rzeczami i sytuacjami. Któremuś z naszych bliźniaków w równoległej linii czasowej, przydarzyło się coś złego i było związane z daną rzeczą, sytuacją, okolicznością i na zasadzie przeczucia lub jakiegoś zapomnianego snu - przeniknęło do naszej świadomości.
Teoria superstrun przewiduje istnienie wibrujących cząstek o rozmiarach zbliżonych do długości Plancka (około 10^-35m).
A więc nieporównywalnie mniejszych od atomów, nukleonów i tworzących ich kwarków. Może to być podstawowy budulec multiwszechświata. Tam właśnie może być świadomość, duch, która dzięki tak małym rozmiarom jest wszystko przenikać.
Postuluje się też istnienie nieco większych mikrotuneli czasoprzestrzennych, ale też w okolicach długości Plancka. Być może są to tunele łączące równoległe wszechświaty zarówno materialne jak i duchowe z naszym. Możliwe, że są to właśnie te tunele, które widzieli ludzie będący w stanie śmierci klinicznej. Możliwe też, że w czasie snu, poprzez takie mikrotunele, nasza świadomość ma wgląd w równoległe wszechświaty.
Projekt globalnej świadomości.
W 1997 roku, w dniu tragicznej śmierci księżnej Diany, badacze z Uniwersytetu Princeton, zaobserwowali anomalie (piki) w wykresie będącym obrazem losowego szumu wytwarzanego przez niewielkie pudełka - urządzenia podłączone do komputerów - sprzętowe generatory losowe. Podobne anomalie pojawiały się za każdym razem, gdy miało miejsce jakieś zdarzenie, które wstrząsnęło całym światem. 11 września 2001 roku - anomalie pojawiły się 4 godziny przed uderzeniem samolotów w wieże WTC. W grudniu 2004 roku miało miejsce tragiczne tsunami na Oceanie Indyjskim, w wyniku którego śmierć poniosło ponad 230 tysięcy osób. Urządzenia zarejestrowały także to zdarzenie z wyprzedzeniem czasowym. Anomalie pojawiają się także co roku także w czasie przejścia ze starego roku do nowego, co godzinę zgodnie ze strefami czasowymi.
Tak oto powstał na Uniwersytecie w Princeton, pod kierownictwem Rogera Nelsona - Projekt globalnej świadomości (GCP - Global Consciousness Project). Do tej pory zarejestrowano około 400 anomali, które można powiązać ze zdarzeniami na świecie, które wstrząsnęły świadomością duzej liczby ludzi. Używane w GCP generatory liczb losowych generują szum elektroniczny na zasadzie zjawiska kwantowej nieoznaczoności. Według teorii, tak wytworzony szum - powinien być całkowicie nieprzewidywalny, losowy. Tak jednak nie jest. Urządzenia są rozmieszczone w różnych częściach świata, najwięcej jest ich w Ameryce Północnej i w Europie. Jedno z nich jest w Polsce, w Collegium Civitas, w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
W sumie na dzień dzisiejszy na całym świecie jest ich około 100.
Wyjaśnienie zjawiska:
Zjawiska kwantowe w tych generatorach, odpowiadające za "losowy" szum powstający w tych urządzeniach, są modulowane przez bezcielesne byty duchowe. W ten sposób powstają właśnie te anomalie. Nie jest to tak jak sądzą autorzy eksperymentu, że wpływ na ich pracę ma zbiorowa świadomość dużej liczby ludzi. Świadomość żywych ludzi nie ma żadnego wpływu na zjawiska kwantowe w tych urządzeniach. Są to różnorakie dusze, byty duchowe, także te złe, nieczyste - których świadomość wpływa na te losowe zjawisko w urządzeniu. Wiedzą one z pewnym wyprzedzeniem czasowym o zdarzeniach na świecie, gdyż mogą przenikać materię, obserwować zdarzenia w przyrodzie, zanim jeszcze zarejestują je przyrządy (tsunami-sejsmografy),
poczynania ludzi odpowiedzialnych za zamachy terrorystyczne (WTC - 2001). Na tej właśnie zasadzie zwierzęta są informowane z wyprzedzeniem czasowym, i opuszczają zawczasu miejsca katastrof. Ich mózgi nie są tak selektywne jak ludzkie, i mogą odbierać emocje, myśli takich bytów duchowych. Te generatory to są najprymitywniejsze jakie tylko mogą istnieć - kwantowe odbiorniki świadomości, nie są ani czułe ani selektywne, odbierają wszystko co się z nimi połączy; podobnie jak najprymitywniejszy, nie posiadający filtrów radioodbiornik o dużych szumach własnych - odbierający wszystkie częstotliwości, programy jednocześnie. W rzeczywistości te generatory odbierają świadomość bytów duchowych na tej samej zasadzie co mózg. Zarówno mózg, jak i te generatory odbierają duchową świadomość w oparciu o zjawiska na poziomie kwantowym.
Kwantową teorię świadomości Orch-OR (Orchestrated Objective Reduction) - opracowali Roger Penrose i Stuart Hameroff.
Mikrotubule, stanowiące cytoszkielet neuronów są rurkami zbudowanymi z białka tubuliny. Wewnątrz tych rurek znajduje się czysta woda, która w takiej nano-postaci zachowuje koherencję kwantową, za sprawą duchowej świadomości, z którą jest połączona. Tam, w świetle mikrotubul znajduje się właśnie kwantowe połączenie świata duchowego z materialnym. Mikrotubula sama z siebie nie tworzy świadomości, ale jest rodzajem komputera kwantowego - przekaźnika sterowanego poprzez duchową świadomość, która jest sprzężona i jest w stanie modulować i kontrolować koherencję zjawisk kwantowych wewnątrz mikrotubuli.
Neuronalna transmisja synaptyczna jest sterowana sygnałami z mikrotubul, i jest jedynie "drugim szczeblem" w procesie ożywiania materialnego ciała przez duszę. Mózg jest bardzo zaawansowanym, o wysokiej czułości, selektywnym kwantowym obustronnym łącznikiem materialnego ciała z duchową świadomością, i na ogół odbiera czysto i bez zakłóceń jedną świadomość danego człowieka (duszę). Podobnie jak komputer kwantowy, mózg składa się z nie jednej a wielu bramek logicznych (mikrotubul w miliardach neuronów) w celu koherentnego współgrania z jedną duchową świadomością i eliminacją błędów kwantowych. Błędy kwantowe objawiają się niemożnością pełnej kontroli nad mózgiem jednej duszy. Wówczas mamy do czynienia z różnymi chorobami psychicznymi, schizofrenią paranoidalną , itp. błędy takie powstają także wskutek uszkodzenia mózgu w czasie wypadków, jak też w przypadku zażycia narkotyków, np LSD, DMT i innych substancji psychodelicznych. Uszkodzone mikrotubule wypadają z koherencji z jedną świadomością i są przejmowane przez inne byty duchowe.
Wszelkie tego typu eksperymenty związane z próbą rejestracji bytów duchowych poprzez różne urządzenia elektroniczne - są niebezpieczne dla ich autorów. Niestety, nie wszystkie byty duchowe są szlachetne. Dręczenia, opętania, koszmary senne, to przykłady ich działań. I psychiatrzy diagnozują chorobę psychiczną, nie wiedząc z czym tak na prawdę mają doczynienia, bo nie znają prawdziwej natury świadomości.
Nie wolno wywoływać duchów, szukać kontaktów ze zmarłymi, uprawiać czarów, wróżb, stosować różdżek, wahadełek, i wszelkich podobnych rzeczy. Nie rozumiem czemu tyle ludzi czyta horoskopy, czy korzysta z usług wróżek. Tak, duch może coś powiedzieć o przyszłości, czy osobie, która szuka takich informacji. Miejcie jednak świadomość że są to złe duchy. Takie informacje nie przyniosą Wam szczęścia.
Zabrania tego Biblia, i takie też jest moje zdanie.
Jeśli coś z przyszłości będzie miało Wam być objawione, to tak się stanie bez Waszej ingerencji, czy to w postaci snu, czy też przeczucia, intuicji. Jednak właśnie tam, w tym najwyższym wymiarze, ponad multiwszechświatem, bądź jeszcze wyżej, bo nie wiemy jaka jest liczba takich wymiarów i multiwszechświatów, badając otaczającą nas rzeczywistość, wciąż odkrywamy, że to co dotychczas uważaliśmy za całość, okazuje się tylko maleńką cząstką czegoś znacznie większego - powinna być jedna wszechobecna świadomość, siła sprawcza która przenika wszystko, co istnieje i widzi całe swoje dzieło stworzenia, we wszystkich jego czasach i wymiarach jednocześnie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by nazwać tę świadomość Bogiem.
Mam wrażenie, że to właśnie ostateczne, wobec niezbitych dowodów, naukowe potwierdzenie duchowego świata, duchowej świadomości wraz z niezliczonymi równoległymi wszechświatami - będzie największym odkryciem naukowym w historii ludzkości. Odkryciem, które powinno zostać dokonane już niedługo, wcześniej aniżeli odkrycie za pomocą radioteleskopów przez program SETI inteligentnego życia pozaziemskiego, cywilizacji zamieszkujących pozasłoneczne planety.
Budowane są coraz potężniejsze akceleratory cząstek, takie jak Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) w CERN. Stosuje się coraz większe energie zderzeń, rozbijając cząstki na coraz mniejsze, o coraz to większej energii wiązania. Naukowcy próbują znaleźć przewidzianą przez Model Standardowy cząstkę, która nadaje materii masę, zwaną bozonem Higgsa, będącą cząstką pola Higgsa. Jaki będzie wtedy świat, jak i czy zmienią się ludzie? Czy nadal będą zabijać zwierzęta, wiedząc już na pewno, że wszystkie one mają duszę?
Trudno mi sobie teraz to wszystko wyobrazić...
Przedstawię Wam analogię teorii miejsca Ziemi w Układzie Słonecznym, do teorii świadomości.
Wiek XV - XVI Powszechnie w świecie przyjmuje się teorię geocentryczną, jednak jest Kopernik, Galileusz, którzy twierdzą, że Ziemia jest kulą, jedną z planet, trzecią w kolejności i krąży wraz z nimi wokół Słońca. Za tą "herezję" omal nie zostali spaleni na stosie przez inkwizycję. Był też Giordano Bruno, który twierdził ponadto że Słońce jest tylko jedną z niezliczonych gwiazd,
że wszechświat jest ogromny, że wszędzie obowiązują te same prawa, że wokół innych gwiazd krążą planety, które podobnie jak Ziemia - są zamieszkałe przez istoty rozumne. Ten wizjoner za tak absurdalne herezje - został spalony na stosie.
XX i początek XXI w. - Powszechnie w świecie naukowym przyjmuje się teorię, że to mózg jest źródłem świadomości, jednak jest Penrose i Hameroff, którzy twierdzą, że świadomość jest duchowa i łączy się z mózgiem za pomocą zjawisk kwantowych, w ten sposób ożywiając ciało. Dziś nie pali się już ludzi na stosach, jednak w świecie naukowym ich teoria nie ma poparcia.
Był też Hugh Everett III, który twierdził że funkcja falowa nie ulega redukcji, że wszystkie możliwe jej stany są rzeczywiste i zachodzące, że gęstość prawdopodobieństwa funkcji falowej, odpowiada gęstości wszechświatów równoległych w których jej poszczególne stany kwantowe się realizują, że liczba tych wszechświatów może być nieskończona i że wszystko co jest możliwe - ma na 100% miejsce gdzieś w multiwszechświecie. Te "herezje" tylko niewielka część naukowców traktuje poważnie, i to dopiero od bardzo niedawna. Dla przytłaczającej większości ludzi jest to czyste science-fiction.
W obu przypadkach była jakaś część ludzi, która wierzyła w obie teorie, jednak stanowili mniejszość, a przynajmniej nie byli w stanie przekonać ogółu do nowatorskich teorii.
W pierwszym przypadku wszystko okazało się prawdziwe (życia na innych planetach nie możemy odkryć tylko z powodu niewyobrażalnych odległości do gwiazd i galaktyk).
Naprawdę wierzycie, że w drugim przypadku nie będzie dokładnie tak samo?
Wreszcie przedstawię Wam najlepszą analogię jaka tylko mi przyszła na myśl, jeśli chodzi o porównanie do czegoś powszechnie znanego, relacji: świadomość (dusza) - mózg - ciało.
Każdy z Was zapewne miał w ręku telefon komórkowy. Większość z Was wie, że znajduje się w nim karta SIM, do której przypisany jest numer. Natomiast wszystko co jest z tą kartą SIM (numerem) związane, a więc: rachunek, stan konta, dane właściciela, usługi, taryfy,poczta głosowa, nagrane powitanie i wiadomości, itp. - znajduje się u operatora na centrali. Gdy przełożymy kartę SIM do innego telefonu - tym samym nadamy mu numer przypisany do tej karty SIM.
Załóżmy że istnieje tylko jeden jedyny operator komórkowy, i ma absolutnie wszędzie 100% zasięg. Telefonów są miliardy, ale każda karta SIM ma swój unikalny kod, dzięki czemu łącząc się z centralą poprzez niewidzialne fale radiowe - jest unikalna, i zawsze loguje się tylko pod własnym numerem - numery i karty SIM nie mieszają się.
Gdy włączamy telefon - loguje się on do sieci, i reprezentuje numer, z którym mozna sie kontaktowac przez tenże telefon. Załóżmy, że telefon ani karta SIM nie zawierają pamięci - wszystkie kontakty, SMSy i inne dane - są zapisane na centrali w pamięci należącej do operatora, w katalogu opisanym tymże numerem. Załóżmy też, że uszkodzona karta SIM, może powodować że telefon będzie odbierał i przetwarzał zakłócone dane z innych, nieznanych numerów, a także będzie podatny na wpływ hakerów - a więc nie będzie działał normalnie. Zniszczenie telefonu i karty SIM - nie powoduje zniszczenia i utraty numeru i danych na centrali.
Numer i wszystko co z nim związane - pozostaje nienaruszony i jest własnością i cząstką operatora.
W przypadku odbudowania/naprawienia uszkodzonego telefonu lub/i karty SIM - numer będzię funkcjonował tak samo jak poprzednio - wszystkie przypisane mu dane (pamięć) - zostały zachowane. Nadal będzią mogły zadzwonić (kontaktować się z nim) osoby które go znają, jak i będzie się prezentował tym, do których dzwonimy. Wszystkie numery są jednością, bowiem znajdują się na jednej pamięci, są ze sobą w ten sposób połączone, i są częścią operatora.
I teraz najważniejsze:
Ludzkie ciało - to telefon komórkowy.
Mózg - to karta SIM
Dusza(świadomość,osobowość) - to numer na centrali i wszystko co jest z nim związane.
Operatorem sieci - jest Bóg.
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńwiele z tego co tam jest napisane spotykam i odbieram w swoim życiu lecz nie potrafie tego nazwać w tak naukowy sposób. warto było to przeczytać
pozdrawiam
alaneiz
alaneiz
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię i cieszę się, że Ci się podobało.
Pozdrawiam
Greg
bardzo ciekawy artykuł zwłaszcza fragmenty dotyczące naszych snów. Poszerzyłam swój światopogląd na pewne sprawy. Dziękuję. Pozdrawiam jonahan
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem tego artykułu i Pana. Musi być Pan naprawdę niesamowitym i mądrym człowiekiem. Dlatego chciałabym wiedzieć co Pan sądzi o przeznaczeniu? Uważa Pan,że każdy jest kowalem swojego losu czy może przeznaczenie płata nam figle?
OdpowiedzUsuńNie do końca też rozumiem sformułowanie z tym bliźniakiem. Czy to znaczy, że każdy z nas ma na świecie taką osobę, która przeżywa to co my, wygląda jak my i mamy z nią jakieś połączenie duchowe? Rozumiem więź miedzy bliźniakami jednojajowymi bo zdarzały się takie przypadki, ale taki jak opisał Pan to jestem bardzo zaintrygowana. Może mógłby Pan więcej napisać na ten temat?
Pozdrawiam Serdecznie!
Magdalena
Magdaleno,
OdpowiedzUsuńW tym wypadku, gratulacje należą się Panu Robertowi Borowickiemu, który jest autorem tego artykułu. Ja tylko miałem szczęście dostrzec niezwykłość tego tekstu i dlatego zamieściłem go na swoim blogu. Szerzej uzasadniłem to w „komentarzu wstępnym …” widocznym, jako odrębny (następny) post.
Nie twierdzę, że zgadzam się ze wszystkimi wnioskami Pana Roberta, i zamierzam o tym napisać co nieco, w niedalekiej przyszłości.
Jeśli chodzi o Pani pytania, to osobiście uważam, lub raczej wiem, że o swoim losie decydujemy wyłącznie my sami, choć pozory są mocno mylące. Można, a nawet trzeba, zastanowić się w tym momencie, na ile „my”, to człowiek żyjący tu i teraz, ze wszystkimi ograniczeniami pojmowania świata przez pryzmat rozumu i materii, a na ile „my”, jest naszą nieśmiertelną duszą odrębną od wehikułu (ciała), z którego korzystamy przez jakiś czas w swojej podróży.
Sądzę, że powracając co jakiś czas na mój blog, stopniowo znajdzie Pani odpowiedzi na wiele swoich pytań.
Co do bliźniaczych kopii, o których pisze Pan Robert, to nie mają one nic wspólnego ze znanymi nam bliźniętami genetycznymi. Chodzi tutaj o inne wersje nas samych żyjące w równoległych wszechświatach, gdzie wydarzenia mogą się toczyć w nieco odmienny sposób niż w naszym własnym wszechświecie. To dość skomplikowana teoria, ale myślę, że z czasem udam mi się rzucić na to zagadnienie nieco więcej światła, i przybliżyć je Czytelnikom, dla których jest to absolutna nowość.
Zapraszam więc do ponownych odwiedzin na moim blogu.
Namaste
Greg Ka
To,iż autorem tego tekstu jest Pan Robert nie zmienia faktu, że musi Pan być niezwykłym człowiekiem o nieprzeciętnej wiedzy w dodatku bardzo skromnym. :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym blogu więc na pewno będę odwiedzać.
Dziękuję Panu bardzo za dzieleniem się "tą" wiedzą z nami i prowadzeniem tego bloga.
Pozdrawiam Serdecznie!
Magdalena
Magdaleno:)
OdpowiedzUsuńCiągle uczę się pokory ... i tego jak odnajdywać własną drogę do najpełniejszej radości życia.
Pani pochwała jest dla mnie wielkim zaszczytem i największą nagrodą. Ogromnie się cieszę, że mogę być komuś pomocny:)
Namaste
Greg Ka
Witam. Może odpowie mi Pan na to pytanie. Zastanawia mnie czym w takim razie jest dla Pana Roberta Borowickiego podświadomość? Albo jak Pan na to patrzy. Do tej pory myślałem, że podświadomość to nasza dusza, a świadomość to nic innego jak materialna część znajdująca się w naszym mózgu.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMój Drogi / Moja Droga
UsuńTrudno mi się wypowiadać w imieniu Pana Roberta, więc powiem jak ja to rozumiem.
Najwyższą formą (częścią) naszej świadomości, i jedyną która posiada rzeczywistą Moc Urzeczywistniania, jest Obecność „JAM JEST Bóg Działający w Człowieku” – tzn. nasza Nieśmiertelna Dusza, która będąc nieodłączną częścią Boskiej Świadomości jest jednocześnie Bogiem Zindywidualizowanym (Samostanowiącym).
I Tę nazwałbym raczej Nadświadomością.
Nieco „niższy poziom” to nasza świadomość – czyli umysł zewnętrzny i jego zdolność do tzw. „myślenia”. Jest to jedyne narzędzie komunikacji, za pomocą którego przekazujemy naszej Nadświadomości „komunikaty”, jak ma kierować Boską Energią, która nieustannie napływa do nas od Ojca.
Podświadomość, to taka zautomatyzowana (na skutek nawyków) część świadomości, która działa jak gdyby bez naszego świadomego udziału – tzn. zwykle o niej nie myślimy, a szkoda, bo to ona jest najbardziej niebezpieczna, ponieważ wtedy wykonuje „swoją pracę” bez kontroli świadomości. Odpowiada nam to dopóki wszystko działa jak należy, tzn. oddychamy, bije nasze serce, regulujemy temperaturę ciała, itd.
Podświadomość, jako część umysłu, ma jednak tendencję do czerpania „inspiracji” (najczęściej szkodliwych) z naszego otoczenia – z rzeki myśli, przekonań i emocji wytwarzanych przez inne Dzieci Boga. Dlatego w pewnym momencie mówi nam np. „nie chcę już oddychać”, „czas by twoje serce przestało bić – jesteś już stary/stara”, itp.
Dlatego właśnie medytujący mędrcy, jogini i Mistrzowie starają się odzyskać i utrzymać panowanie nad tymi funkcjami, które zwykle przejmuje podświadomość, i świadomie je kontrolując, zarządzają odczuciami i reakcjami ciała (w tym też rytmem serca, temperaturą, oddechem, itd.) – bowiem Mistrzostwo to (najogólniej mówiąc) umiejętność stosowania ciągłej świadomości, tak by nie powoływać niekontrolowanych i niechcianych myśli.
Nieco dalej (czy głębiej) ścieżki różnych szkół się rozchodzą – jedne nauki są śmiałe a inne … niewiarygodnie śmiałe!
Tyle na razie na ten temat. Pewnie kiedyś doczeka się rozwinięcia.
Niech Cię Bóg błogosławi.
Greg