Popularne posty

piątek, 10 października 2014

Do Saszki i Kasi (i nie tylko do Nich)

Witam Was moje Drogie Siostry.

Nieomal rok upłynął od czasu kiedy zadałyście mi tak ważne dla Was pytania. Jeżeli wciąż czekacie na odpowiedzi, to Wasza cierpliwość zobowiązuje mnie do tego by ich Wam udzielić.

Poza tym robię to z prawdziwą przyjemnością, wierząc, że kropla drąży skałę, a więc i moje słowa mogą przeważyć szalę … i skłonić jedną czy drugą osobę do uchwycenia się z całą mocą myśli o swojej Boskości – tj. o swoim Boskim pochodzeniu, władzy i jej atrybutach, i mogą też zaprowadzić taką osobę o krok dalej w kierunku Wiecznej Wolności.

Nie pytajcie dlaczego musiałyście czekać tak długo, bo nie mogę Wam teraz udzielić dokładnej odpowiedzi na to pytanie, a wymijającej udzielać nie chcę.

To może po kolei.

Droga Saszko, oczywiście możesz wpłynąć na swój kod genetyczny. W rzeczywistości, całkowicie nieświadomie, my Ludzie robimy to cały czas. Nie jest bowiem tak, że to kod genetyczny decyduje o wszystkim, tzn. o tym jak wyglądamy, na jakie choroby jesteśmy podatni, jakie mamy zdolności ruchowe lub umysłowe.
Podobnie zresztą jak nie decydują o tym takie czynniki jak data urodzenia, imiona i nazwisko, itp., czego dowodzą (lub próbują dowodzić) różne „logie”, takie jak astrologia lub numerologia.
To raczej, a nawet zdecydowanie, My decydujemy o tym jak wygląda nasz kod genetyczny, tzn. co chcemy w nim zapisać i odtworzyć (w naszym ciele), … i … robimy to! - Stale, chociaż bezwiednie.

Robimy to niestety także poprzez tak zwane zaniechanie. Zaniechanie obrony i ochrony.

Tzn. jeśli np. jakaś reklama sugeruje nam, że powszechnym problemem są bóle stawów, większość ludzi podświadomie przyjmuje taką sugestię, która po wielokrotnym powtórzeniu zakorzenia się w naszej „nieświadomej akceptacji”. Dodatkowo, ponieważ wszyscy jesteśmy połączeni niewidzialnymi „nićmi” Wspólnej Świadomości, to nawet jeśli konkretna osoba nie przyjęła takiej sugestii do siebie, to jej umysł często przejmuje ją od innych, którzy sugestię zaakceptowali.
Im powszechniejsza akceptacja danego przekonania pośród ogółu, tym łatwiej pojedyncze umysły przejmują to przekonanie. Każdy ma przy tym odmienną podatność na różne sugestie.
Wyjaśnię.
Powiedzmy, że któraś Siostra „nie przestraszyła się” sugestii dotyczącej powyższej dolegliwości, bo nie miała takiego problemu w otoczeniu i rodzinie, a zatem nie boi się, że odziedziczy dolegliwość (lub podatność na daną dolegliwość) po przodkach, i nie ma też koleżanek  lub sąsiadek, które „zaraziłyby” ją świadomością tegoż problemu.

Ma za to, niestety, w rodzinie przypadki raka piersi, wobec czego interesuje się profilaktyką i innymi zagadnieniami dotyczącymi tej choroby. Ogląda programy telewizyjne, chodzi na badania profilaktyczne, dyskutuje z koleżankami z pracy na ten temat. Przygotowuje się (niestety) …

Podczas któregoś z nowoczesnych badań genetycznych, ktoś (jakiś autorytet) stwierdza, że ta Siostra ma tylko 40% procent szans na uniknięcie raka piersi.
Co się dzieje z taką osobą? Chyba się domyślacie … - gonitwa myśli, obawy i lęki, domysły … EMOCJE! Negatywne emocje!

Te ostatnie są najgorsze. Emocje tworzą bowiem najtrwalszy zapis w naszym archiwum wewnętrznym. Tworzą szybkie i (w tym wypadku) niebezpieczne oddziaływanie – tj. przenoszą się do naszej rzeczywistości wraz z „tworem”, którego dotyczą.

Podobnie Bracia (tzn. mężczyźni), mogą reagować na sugestie odnośnie np. raka prostaty. Ta choroba jest powszechnie REKLAMOWANA! Podobnie jak zresztą wiele innych zaburzeń zdrowia.
Ostatnio doszło nawet do tego, że niektóre firmy reklamują śmierć! – pokazują w sugestywny sposób jak wnuczkowi znika „sprzed nosa” dziadek, który zmarł na zawał serca!

To dramatycznie szkodliwa działalność! Powiedziałbym nawet, że zbrodnicza, gdyby nie fakt, że ludzie, którzy decydują o produkcji i emisji takich reklam, robią to w większości przypadków nieświadomie.
Podobne przykłady można by mnożyć ale szkoda na to naszej energii i czasu. Dość powiedzieć, że nie dotyczą one wyłącznie reklam, ale także seriali, reportaży, programów interwencyjnych, itp.

A na czym polega wspomniane zaniechanie? - Nasze zaniechanie.

Na tym, że nie odrzuciliśmy świadomie i zdecydowanie powyższych sugestii, płynących z głupiej i szkodliwej ludzkiej „twórczości”.

Jak można to zrobić?
Trzeba w każdym momencie życia, a szczególnie w takich chwilach, zdawać sobie sprawę, że jesteśmy Doskonałością – Bożymi Dziećmi stworzonymi na obraz i podobieństwo Ojca i wyposażonymi w Wolną Wolę. Ta świadomość zobowiązuje nas do wychwycenia nieharmonijnych sugestii, które nie mieszczą się w Doskonałości i do zdecydowanego zamknięcia drzwi naszego umysłu, by takie sugestie i myśli na zawsze pozostały na zewnątrz.

Czym dokładnie się posłużyć i jak?
Kiedy tylko zauważysz, że coś niedoskonałego chce wkraść się w Twoją uwagę, afirmuj np. tak:
„JAM JEST obecnością strzegącą mnie, która w tym momencie spala to, co chce mnie zaburzyć.”
Powtórz to trzy razy w myślach (potem, po pewnym czasie, wystarczy tylko raz) i pomyśl o tym, że jesteś odporna/y na takie sugestie, bo wiesz, że jesteś Doskonałością.
Możesz wówczas siedzieć z rodziną lub znajomymi przed telewizorem (jeśli tego wymaga sytuacja) i słuchać tych głupot, pozostając nietkniętą/ym ludzką twórczością, która prawie zawsze jest błędna i szkodliwa.

Dla ścisłości dodam, że nie zamierzam nikogo zniechęcać do wykonywania badań profilaktycznych czy innej diagnostyki chorób. Ale proszę Was, nie zapraszajcie tych chorób do siebie, poprzez poświęcanie im nadmiernej uwagi. Wykonajcie co konieczne i (jeśli jest OK.) „zapomnijcie”, że choroby istnieją.

Tymczasem wróćmy do głównego nurtu.

Moja Droga Siostro, w gruncie rzeczy w twoim pytaniu chodziło jednak o możliwości wpływania na swoje ciało, a o zmiany genetyczne pytałaś tylko dlatego, że uważasz, że są one konieczne by zmieniło się ciało.

Tak, możesz zmienić swoje ciało. Możesz ukształtować je tak jak tego pragniesz. Wzniesiony Mistrz Saint Germain w rozdziale 20-tym Złotej Księgi (zatytułowanym „Energia z ręki”) mówi jak można tego dokonać. Dodatkowe wyjaśnienia znajdziesz w rozdziale 26-tym („Samopoprawa”).

Czy jest łatwo tego dokonać? Nie. Z góry uprzedzam, że nie jest to zdolność, którą można uaktywnić łatwo i szybko. Gdyby tak było, każdy już by to praktykował, a przynajmniej Ci najbardziej zdesperowani w kwestii zachowania wiecznej młodości i urody.

Nie sądź, że przeczytasz te dwa rozdziały, wykonasz wskazane ćwiczenia parę razy i zdarzy się cud. Tak się nie stanie. Bez głębokiego zrozumienia, czym jest Obecność Boga w Tobie, nie dokonasz niczego. Co więcej, jeśli poświęcisz całą uwagę Twojemu ciału, to ono zacznie Tobą zarządzać i domagać się coraz więcej troski.

Niedawno odnaleziono zaskakujący dokument sprzed prawie dwóch tysięcy lat. W dokumencie tym napisano, że Jezus potrafił zmieniać swój wygląd (i nie mówię tu o jakiejś „charakteryzacji”) i Jego oprawcy o tym wiedzieli. Dlatego chcieli by ktoś (Judasz), dla pewności, wskazał im właściwą osobę.

Napisano tam też wiele innych ciekawych rzeczy, np. że Judasz był uczniem, który najlepiej rozumiał naukę Jezusa (i kochał Go nad życie), i z bólem serca, na prośbę Mistrza zgodził się, że Go „wyda”. Ale o tym więcej przy innej okazji.

Nasze ciała powinny być nam posłuszne. Tak to zaplanowano i tak ma być. Tak może być.
Jezus dokonał wielu cudów, ale obiecał, że my będziemy czynić jeszcze większe cuda niż On.
Zrobił i powiedział to wszystko po to abyśmy, poprzez jego przykład, zrozumieli, że człowiek może dokonać takich cudów. Że może władać materią i energią a nawet pokonać śmierć i Wniebowstąpić.

Tylko to jest warte zachodu i wysiłku!

Tym bardziej, że każdy z nas musi kiedyś, gdzieś odnaleźć drogę powrotną do Ojca. To jest nieuniknione. Każdy może zrobić to w tempie jakie mu odpowiada, nabywając dowolnie dużo doświadczeń na swojej ścieżce poszukiwań.
Ja chcę to zrobić już teraz. W tym wcieleniu. W najbliższych latach czy miesiącach – tak szybko jak to tylko możliwe.

Kiedy Ty chcesz to zrobić? To już pozostaje w Twojej gestii.

Kiedy w końcu zdecydujesz, że już czas, i że dotychczasowe miotanie się nic Ci nie dało, że jesteś gotowa poświęcić tyle czasu ile trzeba by zrozumieć Prawdę, sięgnij po instrukcje zawarte w Złotej Księdze. To są wspaniałe słowa mądrości, dane nam dla uwolnienia z wszelkich ograniczeń. Studiuj je w skupieniu, kawałek po kawałku, i praktykuj z cierpliwością godną Istoty Boskiej i Nieśmiertelnej (bo taką jesteś w istocie).

Kiedy pojmiesz Prawdę i zaczniesz jej używać, Twoje ciało zrobi co zechcesz, ale wtedy będzie to już dla Ciebie tylko „dodatkowa atrakcja” – mały kwiatek na ogromnej, cudownej łące zachwytów i odkryć.

A teraz kilka słów do Ciebie droga Kasiu.

Twoje słowa przypomniały mi mnie samego sprzed dziesięciu a nawet pięciu lat. Co chwila, kupowałem jakąś książkę, kurs, ebook, metodę itp. Miotałem się próbując rożnych niezawodnych (zdaniem twórców) recept na szczęście i rozwiązanie problemów.
Odłóż to wszystko na właściwe miejsce, tzn. na półkę, z której nie korzystasz.
Możesz działać, a nawet powinnaś działać, w pełni świadomie (co nie kłóci się ze stanem relaksacji ale nie wymaga go).
Ja znalazłem Księgę Ksiąg, i w ten sposób odnalazłem pewność i spokój. Tzn. Pewność co i jak robić, i spokój (pełną wiarę), że idąc za instrukcjami dojdę do celu z całą pewnością, prędzej czy później, ale zawsze w tempie, które jest dostosowane do mojej obecnej zdolności pojmowania.
Sięgnij po Zlotą Księgę. Nie będę doradzał Ci niczego innego, bo to może zadziałać, ale nie musi. Wszystkie te metodyki, kursy, itp. czerpią tak naprawdę z jednego Źródła – tyle, że czerpią tylko fragmenty Prawdy i wykorzystują tylko niektóre zjawiska wynikające z odwiecznych Praw Kosmicznych.
Całą Prawdę, drogę do Wiecznej Wolności, odnajdziesz tylko poznając i uznając swoją Boskość – swoją obecność JAM JEST, która jest jedyną Inteligencją, Energią i Władzą działającą w Twoim świecie.

W Buddyzmie Zen istnieje pojęcie „drogi miecza” (chyba już gdzieś o tym wspominałem na moim blogu). Polega to na tym, że uczeń (a później mistrz) zgłębiający jakąś sztukę, np. karate, kaligrafię, łucznictwo, …, porusza się jak gdyby po jednym z piór wachlarza w kierunku jego środka. Kiedy zdobędzie już absolutne mistrzostwo, czyli dojdzie do środka wachlarza, może stamtąd wejść na dowolne inne pióro. Inaczej mówiąc ma równie dobrą znajomość każdej innej sztuki, w której się nie ćwiczył. Co więcej z historii znane są postaci takich mistrzów, którym się to udało.
Po co o tym piszę?
Otóż z problemami, którymi chcesz (musisz) się zająć jest podobnie. Możesz załatwiać jeden problem, potem kolejny …i kolejny, a w tym czasie pojawi się jakiś nowy, którego wcześniej nie miałaś. Dlaczego się pojawi? Bo w swojej świadomości, nie jesteś przygotowana do życia bez problemów – wręcz przeciwnie, zawsze Ci towarzyszyły i to, że są, zakorzeniło się w Twojej świadomości (w sposób uzmysłowiony i/lub częściowo lub całkowicie nieuzmysłowiony).

To tak jakbyś, wracając do przykładu z wachlarzem, uczyła się oddzielnie zwalczania każdego z możliwych życiowych problemów. Można tak – oczywiście, ale życia Ci zabraknie by pozbyć się ich wszystkich.
Inaczej rzecz się ma, kiedy skupisz się na poznaniu Twojego „Ja-Bóg”. Dochodzisz do środka wachlarza a wszystkie pióra w tym miejscu się kończą … i kończą się wszystkie Twoje problemy. Różnica polega na tym, że poznając swoją obecność JAM JEST, i ucząc się jej używania, po pewnym czasie zaczynasz zauważać zmiany w Twoim życiu. Początkowo są one subtelne, ale zauważalne. Stopniowo problemy zaczynają się rozpływać, a Twoje sprawy (niby przypadkowo) zaczynają się układać coraz lepiej. Uwierz mi. Byłem w sytuacji, którą niejeden człowiek uznałby za rozpaczliwą i beznadziejną, ale nie poddałem się. I nagle jeden mały sukces, potem drugi. Zmiana uwarunkowań, w których działam, na mniej ograniczające. Więcej nadziei. Więcej zwiastunów poprawy. Lepsza sytuacja materialna. I tak, krok po kroku, miesiąc po miesiącu, moja wiara umacnia się coraz bardziej i coraz więcej otrzymuję od Obecności. Przestałem się bać. Zawsze uważano mnie za wzór optymizmu, ale teraz stałem się także ostoją spokoju. Przyjaciele wyczuwają to we mnie i dziwią się, skąd mi się to bierze?
Czasem próbuję wyjaśnić co nieco, tym, którzy są w miarę otwarci i gotowi na tak radykalną zmianę myślenia o Bogu i o sobie.
Po prostu przestałem osądzać i oceniać inne Dzieci Boga. Staram się widzieć „stojącą za nimi” Doskonałość, którą zniekształcili, niewłaściwie zarządzając otrzymywaną od Ojca energią, na skutek niewiedzy i błędnych przekonań.
Pomyśl droga Kasiu: czy masz szansę rozwiązać kilka problemów jednocześnie, jeśli dotychczas miałaś kłopot z rozwiązaniem chociaż jednego?
Ojciec dał Ci czas na wszystko, na każde doświadczenie którego potrzebowałaś. Teraz Ty musisz pozwolić sobie z tego daru (czasu) skorzystać – musisz dać go też sama sobie, tzn. uwierzyć, że go masz … no i uwierzyć, że Boska opieka pozwoli i pomoże Ci przetrwać wszystko. Bo tak jest w istocie – jak mówi dość znane powiedzenie „Bóg nie zsyła na człowieka prób, które są ponad jego siły”. Pomijam tu drobną nieścisłość, że Bóg w ogóle nic na nas nie zsyła, bo doświadczenia wybieramy my sami, I NIKT INNY.

Jeszcze mała rada dla wszystkich, którzy zechcą sięgnąć po „Złotą Księgę”:
Możecie przeczytać od razu całość, ale nie spodziewajcie się, że wszystko będzie dla Was jasne przy pierwszym czytaniu. Praktykowanie zacznijcie od podstaw – od pierwszych rozdziałów. Stopniowo poczujecie potrzebę pójścia dalej – wtedy to zróbcie.
Cierpliwość, wytrwałość i wiara – oto co jest potrzebne by odnieść Ostateczne Zwycięstwo i uzyskać Wieczną Wolność. Bez tego się nie da.

Toteż życzę Wam by nie zabrakło Wam niczego co jest potrzebne.
Niech Bóg błogosławi Was i wasze starania.
Przesyłam Wam moją miłość i energię.

Z Miłością

Greg

2 komentarze:

  1. A ja mam takie jedno pytanie - dlaczego w tej ksiazce znajduje się symbol trójkąta z kołem w środku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, prawdę mówiąc osobiście korzystam z wersji online więc nie widziałem tego znaku, ale skoro tak twierdzisz, to pewnie jest w jakimś wydaniu książkowym. Cóż, nie czuję się specjalistą od znaków „tajemnych” i innych symboli. Ponieważ jednak wyczuwam, że doszukujesz się tutaj jakiegoś „podstępu”, powiem, że - o ile mi wiadomo - rodowód niektórych symboli jest długi i skomplikowany. Ich pierwowzory liczą sobie wiele tysięcy lat, a może i dziesiątek tysięcy.
      Wiem, że symbole same w sobie, nie mają żadnej mocy. Tylko ludzie mogą nadać im znaczenie i jakąś tam moc, poprzez wiarę w takie a nie inne właściwości danego symbolu. Ja nie pozwalam by rządziły mną lęki i obawy – obojętnie czego dotyczą. Tobie radzę to samo: otwórz umysł i serce, a zobaczysz, że nie możesz się obawiać złego horoskopu, tajemnego znaku, lub innych podobnych ludzkich tworów.
      Wartość tej Księgi stanowią zawarte w niej mądrości i wskazówki i to jest niepodważalny fakt, dla każdego kto oderwał swoją uwagę od zwyczajowej ludzkiej podejrzliwości i nadinterpretacji – od wypaczonego sposobu postrzegania rzeczywistości – i zwyczajnie spróbował popracować z afirmacjami „JAM JEST”. Każdy kto zrozumiał (przynajmniej w części) przesłanie tej Księgi, nie zwraca uwagi na pozory, bo jest zbyt zajęty odkrywaniem Prawdy.
      Toteż, musisz mi wybaczyć, że nie poświęcę więcej uwagi symbolowi, o który pytałeś, podobnie jak nie poświęcę jej kolorowi okładki wydania książkowego czy wielkości użytej tam czcionki.
      Powodzenia
      Greg Ka

      Usuń