Popularne posty

sobota, 8 czerwca 2013

Perełki intuicji i perły zrozumienia … zamiast złota …

Niedawno jeden z czytelników mojego blogu zadał mi (niestety anonimowo) bardzo ważne pytanie, które to cytuję poniżej:

„Greg, mam pytanko.
Potrafisz spełniać swoje marzenia za pomocą medytacji. Myślę, że skoro napisałeś ten tekst, to musisz być w tym bardzo dobry :) Pomimo, że nie jestem sceptykiem, który odrzuca wszystko jak leci, zastanawia mnie coś ...
Dlaczego udostępniasz takie informacje?
Jeżeli to naprawdę działa, to masz niezliczone możliwości, posiadając taką wprawę w medytacji. Możesz za jakiś czas dostać spadek, wygrać w lotka, dostać pracę, w której zarobisz na własny, bardzo dochodowy biznes, mieć rodzinę, z którą będziesz co roku wygrzewał się na Bora Bora, przyjaciół ... no i wszystko czego zapragniesz i myślę, że wtedy nawet nie zajmowałbyś się prowadzeniem bloga, czy stronki, ponieważ miałbyś xxxx innych lepszych rzeczy do roboty.”

„Auuuć!” Pomyśli niejeden/niejedna z Was. „Ale gościa trafił! Prosto ‘w serce’”.
Faktycznie, o co tu chodzi?”

Pytanie zostało zamieszczone pod postem o „Medytacji Słońca-Księżyca”, ale to prawie bez znaczenia, bo mogło - równie dobrze - znaleźć się pod kilkoma innymi moimi tekstami, chociaż … czy aby na pewno? Ten tekst powstał przecież w pewnym okresie mojego życia i na pewnym etapie moich poszukiwań …

Pytanie jest znakomite!

Mimo, że ostatnio mam mało czasu na pisanie – dzielenie się z Wami moimi małymi odkryciami i przemyśleniami (przy czym mniejsza teraz o przyczyny takiego stanu rzeczy) – właśnie to pytanie zmusiło mnie by znaleźć wreszcie czas i zasiąść do pisania.

Taaak … wiem co chcę napisać oraz ile odpowiedzi i wyjaśnień powinienem zamieścić w tym tekście. Jedyne o co się martwię, to „czy uda mi się poukładać te dziesiątki odpowiedzi (bo to pytanie wymaga dziesiątek odpowiedzi) i informacji we właściwym porządku i w sposób czytelny - zrozumiały dla jak największej ilości osób, które zechcą przeczytać ten tekst?”, który z pewnością nie będzie krótki, no i będzie dość osobisty.

Pod palcami stukającymi w klawiaturę komputera, a przede wszystkim w moim skupionym umyśle „zewnętrznym”, kotłuje się przynajmniej z dziesięć możliwych pierwszych zdań, ale może zacznę tak:

Owszem, potrafię spełniać swoje marzenia za pomocą medytacji.
Potrafię je też spełniać za pomocą moich emocji.
No i potrafię je spełniać za pomocą moich myśli.

Nic w tym trudnego!
Potrafię je spełniać za pomocą każdej znaczącej (i nieznaczącej) aktywności emocjonalnej i umysłowej.

Co więcej, potrafię spełniać nie tylko swoje marzenia, ale i swoje obawy.
Potrafię przenieść do swojego życia każdą myśl i emocję, której poświęcę więcej uwagi, niż potrzeba, by ją „sklasyfikować” i potwierdzić lub definitywnie odrzucić, jako zgodną z tym kim jestem i kim chcę być, lub też jako całkowicie przeciwstawną do mojej wizji i koncepcji Grega Ka „tu i teraz”.

Przyznaję, że kiedy zaczynałem pisać mojego bloga (czy też „mój blog” – kto wie jak właściwie powinno się to odmieniać?), podobnie jak wielu zagubionych i niepewnych Braci-Sióstr, szukałem złota „głupców” – bałem się!

Na szczęście strach mnie nie sparaliżował, lecz zmusił do zajrzenia w głąb siebie – poznania tego kim i po co jestem.

Przyznaję, chciałem szybko zarobić, bo życie dało mi kopa i dobrze znany grunt osunął się spod moich stóp. Jakiś … przekonał mnie (prawie), że na blogu (w Polsce) można zarobić! I sprzedał mi ten pomysł za moje ostatnie pieniądze – co za „hiena”! J Ta „hiena” spełniła jednak swoje zadanie – gość, po wielu latach przerwy, pchnął mnie znowu w kierunku pisania, o którym zawsze marzyłem – mniej lub bardziej świadomie.

Jednocześnie, od zawsze – od kiedy pamiętam – wiedziałem (czułem w głębi swojego jestestwa), że śmierć jest jakaś niesprawiedliwa, a wyjaśnienia o „grzechu pierworodnym” zupełnie do mnie nie trafiały – nawet gdy miałem kilka lat – 6, no może 7.

Tkwiła też we mnie tęsknota do odkrywania, pisania i tworzenia – czułem, że mi się uda ... kiedyś, w końcu … uda mi się znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytania, a może nawet podzielić się tymi odpowiedziami ze wszystkimi ludźmi, wszystkimi których kochałem – a miałem zawsze poczucie, które uświadomiłem sobie mając może lat 14, że kocham wszystkich ludzi – bez wyjątku.

Wracając do domu w zimowe wieczory zaglądałem dyskretnie w okna mieszkań, w których widziałem krzątające się przy kuchni matki, i myślałem o tym jakie to wspaniałe i niezwykłe, że jest nas tyle miliardów, a każdy o kogoś się troszczy i kogoś darzy miłością – w najgorszym razie siebie samego.
Czułem, że mogę poznać ich życie – tych wszystkich osób – i mogę poczuć ich uczucia ich sercem, i … zrozumieć ich świat ich umysłem, przez pryzmat ich doświadczeń, które nie zawsze były i są różowe – to wiedziałem już wtedy.

Wierzyłem, zawsze i szczerze, że w głębi duszy każdy człowiek jest dobry i, że w każdym z nas jest coś wzniosłego i wielkiego, coś co czyni nas, w jakiś tajemniczy sposób, wspólnotą o wielkim lecz niepojętym znaczeniu.

To znaczenie odkryłem całkiem niedawno – po wielu, wielu latach.

Całkiem możliwe, że ten właśnie artykuł (post) stanie się pierwszą częścią całej serii artykułów, które opowiedzą Wam, choć może nieudolnie, o moim pojmowaniu świata i Boga – o moim poszukiwaniu i zrozumieniu, i o wielu innych rzeczach, sprawach, problemach i zagadnieniach, które trapią co bardziej dociekliwych.

Bardzo ciekawi mnie, dlaczego uważasz, mój Anonimowy, że gdybym mógł w nieskończoność wygrzewać się na Bora-Bora, to nie powinienem i nie miałbym powodów, by dzielić się z innymi Braćmi-Siostrami (tak naprawdę nie mamy płci) patentem na szczęście?

Psim obowiązkiem każdego z nas jest dzielić się wiedzą – nie pieniędzmi, a właśnie wiedzą i zrozumieniem!

Czy sądzisz, że czułbyś się szczęśliwy leżąc do końca życia na plaży, popijając sobie pod palmą drinki z parasolką? Wybacz, ale jesteś naiwny jak dziecko, lub po prostu nigdy głębiej nie zastanowiłeś się nad celem naszego pobytu na tej pięknej Planecie, mieniącej się niezliczonymi barwami życia.

Mój Drogi Bracie-Siostro
Stwórca „zaszył” w naszej naturze potrzebę poszukiwania, zdobywania, odkrywania, badania i … wiary … i miłości!

Bo wiara tworzy!
Bo miłość buduje!
Bo nadzieja napędza!

Tworzy zawsze! - dosłownie, całkowicie i … wszystko, o czym intensywnie myślimy, nad czym skupimy się dłużej niż momencik!

Zrobiłem kiedyś głupstwo (nie, nie żaden przekręt - głupstwo) i potem długo (ze dwa tygodnie lub miesiąc) bałem się, że stracę pracę. Przygotowałem się na wypadek gdyby mnie chcieli zamieść pod dywan i czekałem w napięciu.
Potem wszystko się uspokoiło. Wyglądało, że jest już bezpiecznie – nikt nie zakapował o mojej głupocie.  Minęło dobrych kilka miesięcy i – ni stąd ni zowąd – kiedy już nawet zdążyłem zmienić pracę, inny pracodawca, który nie mógł się dowidzieć, że byłem przez moment durniem, wylał mnie z roboty pod zupełnie bzdurnym pozorem, nie wiedząc, że – w gruncie rzeczy – spełnia moje „marzenia” i pomaga mi spełnić podświadome tęsknoty.

Tak naprawdę, to od dawna chciałem odejść, tyle, że nie było mnie stać na taki ruch – zarabiałem z 5 - 7 średnich krajowych (i marzyłem by zarabiać z 10 - 12 takich średnich). No i po latach stresu, miesiącach wyrzeczeń, biedy, krwawicy, wojen, testowania mojej dobrej woli, sprawdzania przyjaciół, poznawania tych fałszywych i odnajdywania tych prawdziwych, bicia głową w mur … naruszyłem betonową ścianę.
Cel się ujawnił, a moje fascynacje i tęsknoty przestały wydawać się mrzonkami bez pokrycia.

No, powiedzmy, że cel prawie się ujawnił – tzn. zrozumiałem co powinno pozostać moim celem, do czasu kiedy nie ujawni mi się kolejny.

Musiałem na kilka dni przerwać pisanie tego tekstu i w międzyczasie coś mnie tchnęło by sięgnąć, po jedną z moich ulubionych książek, tj. „Śpiew Ptaka” Anthony’ego de Mello. Dla tych, którzy nigdy nie słyszeli o tej książce, wyjaśnię, że jest to absolutnie niezwykły spis bajek i przypowieści. Tak, tak – bajek!
Jeśli ktoś chce się dowiedzieć dlaczego mówię o tym zbiorku „niezwykły”, to musi niestety sam po niego sięgnąć, chyba, że przekona go bajka, którą zacytuję. Jest to bajka, która otwiera cały zbiór, i to ją właśnie przeczytałem ponownie jako pierwszą, po dłuższym okresie czasu. Była mi potrzebna. Właśnie ona.

Będę cytował z pamięci więc proszę o wyrozumiałość, jeśli nie będzie to cytat wierny co do słowa.

Bajka ma tytuł „Jedz sam owoce” i brzmi mniej więcej tak:

„Pewnego razu skarżył się uczeń Mistrzowi:
Opowiadasz nam różne historie, ale nigdy nie odkrywasz ich znaczenia.

A Mistrz na to:
Czy chciałbyś aby ktoś ofiarował Ci owoc i pogryzł go przedtem?”

Po tej krótkiej powiastce następuje komentarz.
„Nikt nie może odkryć za Ciebie Twojego znaczenia. Nawet Mistrz.”

Mnie przyszedł do głowy nieco inny komentarz – idący nieco dalej, a mianowicie:
Nikt nie może odkryć za Ciebie Twojego znaczenia. Nawet Bóg.

Tak właśnie jest. Bóg–Stwórca, Bóg-Życie, zna oczywiście wszystkie możliwe scenariusze tej „gry edukacyjnej”, na starcie której postawił nas kilka miliardów lat temu.

Zna je, bo już dawno, na samym początku, rozegrał je wszystkie w swoim Nieograniczonym Umyśle.

Zna je, ale woli być zaskoczony wyborami jakich dokonujemy. Dał nam bowiem wolną wolę, byśmy mogli odkrywać … uczyć się korzystania ze swojej Boskości.
Nie planuje więc za nas naszych losów i nie wytycza nam celów. Nie karze nas i nie nagradza. Sami musimy kształtować nasze losy i sami dokonujemy wyborów, tyle, że w większości czynimy to niestety nieświadomie.

Właściwie to powinienem jeszcze wspomnieć dlaczego zacytowałem Wam powyższą bajkę. Otóż, zatrzymała mnie ona „wpół słowa” … - o mało nie stałem się zbyt dosłowny, zamiast opowiadać historie. Oczywiście nie czuję się (jeszcze) Mistrzem i może nigdy się nim nie poczuję, ale to drugie jest mało prawdopodobne. Dlaczego? Ponieważ wszyscy, każdy w swoim tempie i swoimi ścieżkami, zdążamy do Mistrzostwa. Takie jest nasze przeznaczenie i główny cel (na początek). No i dlatego, że już postanowiłem, że chcę się Nim stać. Że jest to dla mnie ważniejsze od złota tu i teraz.

Umysł Boga jest Nieskończony i każdy, nawet Mistrz, jeśli szuka dla siebie inspirującego celu, znajdzie go i będzie się dalej rozwijał.
Zachodzi tu pełna analogia do nauki i naukowców. Kiedy wydaje im się, że już, już z przedpokoju, w którym się znajdują, wchodzą do komnat wiedzy „najwyższej”, to okazuje się, że te komnaty to tylko skromne korytarze prowadzące do kolejnych, jeszcze wspanialszych odkryć, okupionych jeszcze większym wysiłkiem, a zatem wymagających większej pasji i większej ciekawości świata i … śmielszych marzeń.

Bycie dosłownym nie jest dobre – nie zdaje egzaminu. Nie zmusza do myślenia, do odkrywania.

Piszę dosłownie: Jesteś Bogiem!
I co? Czy ktoś to zaakceptował? Pojął? Przyjął do serca tę Prawdę Prawd?

Taka już nasza pokrętna ludzka natura, że najprostsze prawdy, podane wprost pozostają niewidoczne dla naszego umysłu zewnętrznego, dopóki nie wzniesie on się na odpowiedni poziom „wibracji” – inaczej mówiąc, musimy dojrzeć by dojrzeć … klucz, który leży nawet nie pod wycieraczką, lecz tkwi na widoku, wetknięty w zamek od naszej strony bramy.

A po co zamieszczam taką np. „Medytację Słońca-Księżyca”? Bo kiedyś się nią zainteresowałem.
Podobnie zresztą napisałem o mantrach …
Marzenia, mantry, medytacja, … przeniosły mnie o krok dalej. Nie uważam ich za jedynie słuszne i najlepsze metody. Co więcej uważam, że mój największy problem został rozwiązany dzięki metodom podanym przez Abrahama, w książce „Proście a będzie Wam dane”. Nie zmienia to jednak faktu, że „Medytacja S-K” może się komuś przydać, na jakimś konkretnym etapie jego życia. Świadczy o tym chociażby fala popularności jaką cieszy się ostatnio ta technika, a ściślej, tekst, który ją przybliża czytelnikom-poszukiwaczom szczęścia. I bardzo dobrze, bo nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Oczywiście myślałem o tym żeby zacząć pisać od nowa, np. ten artykuł, a nawet cały blog. To jednak nic by nie dało, bo niektóre teksty żyją własnym życiem, które zaczęły w momencie publikacji. Niektóre zostały już nawet przywłaszczone przez zdesperowanych poszukiwaczy łatwego zarobku, co akurat jest dla mnie raczej powodem do zadowolenia niż zmartwienia, choć oczywiście nie popieram piractwa. Niech więc wcześniejsze teksty pozostaną gdzie są – niech pokazują ścieżkę – niech opowiadają historię.
Kto ma się doczytać, ten się doczyta.

Zawsze znajdujemy to czego szukamy – informacja, której potrzebujemy, trafia do nas w taki czy inny sposób. Ważne by szukać, by zrobić pierwszy krok … a potem kolejne.

Dlatego, mój drogi „Anonimowy” Przyjacielu, pójdę dalej moją ścieżką.
Po drodze już dostałem spadek, który mnie uratował, choć wierz mi, że wolałbym go nie dostać, poznałem moich prawdziwych przyjaciół, którzy bez proszenia wyciągnęli pomocną dłoń, kiedy byłem pod wodą, dostałem pracę lepszą niż własny biznes, rodzinę miałem już wcześniej ale poznałem ją lepiej, a na Bora-Bora przyjdzie czas.
Wolę też raczej sam wytworzyć swój dostatek, niż wygrać go od innych „biedaków” w tarapatach, choć wygranie w lotka to też w zasadzie wynik naszej pracy, chociaż bywa, że wykonanej nieświadomie. Niewiele więc różni się od wypracowania bogactwa w pocie czoła lub w  wyniku dobrego pomysłu i odrobiny szczęścia.

Dodatkowo: poczułem przepływ boskiej energii; chciałem by „moje dłonie” uzdrawiały i … uzdrawiają; chciałem się unieść w powietrzu i … mniejsza o to.
Mniejsza, bo mam inne, ważniejsze cele.

Kilkanaście miesięcy systematycznego wysiłku, przyniosło mi rezultaty warte więcej niż cale złoto świata. Co zatem mogę uzyskać kontynuując swoje starania?

Wierzę jednak, że niektórym mogę pomóc, więc będę to robił.
O szczegółach, czyli o tym jak to działa, to już w innym tekście.

Jeśli nie jesteś totalnym „sceptykiem”, o czym mnie zapewniałeś na wstępie, to może skłoniłem Cię do zastanowienia.


Namaste
Greg Ka

10 komentarzy:

  1. Witaj Bracie :)

    Bardzo zaciekawił mnie Twój blog. Czytam już od 2-óch godzin wszystkie wpisy :) Mam do Ciebie pytanie i proszę o radę. Od jakiś 3-ech tygodni cierpię na uczucie chronicznego zmęczenia. Potrafię spać po 12-14 godzin i nadal czuję się źle... Jaka była by dla mnie najlepsza afirmacja? Która dodała by mi energii na cały dzień. Próbowałam już różnych metod bo prawem przyciągania interesuję się od dłuższego czasu, a mimo tego nic nie skutkuje;/

    I kolejne pytanie potrzebuję gotówki nie dużo, ale jednak;/ z moich obliczeń wynika ,że nie starczy mi moja wypłata na spłacenie zadłużenia ... Potrzeba mi tych pieniędzy za 2 tygodnie. Czy jeśli zacznę afirmację , wizualizację itd teraz, to uda mi się zdobyć te pieniądze? Chodzi o to czy można dać sygnał wszechświatowi, że potrzebuję pieniędzy w "tym terminie", a nie w innym. Czy mój Dżin :) sam będzie wiedział kiedy jest ten właściwy czas i lepiej nie narzucać konkretnego terminu...Pozdrawiam Marysia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Siostro Marysiu

      Miło mi, że znalazłaś na moim blogu coś co Cię zainteresowało. Ponieważ nie chcę opóźniać odpowiedzi a czas mam dzisiaj trochę ograniczony, więc przejdę od razu do rzeczy.

      Jeśli chodzi o to zmęczenie to polecam Ci następujące afirmacje:

      JAM JEST Zmartwychwstanie i Życie. (Najpotężniejsza afirmacja dana nam przez Jezusa)
      JAM JEST niezmierną elektroniczną energią, która płynie, odnawia i napełnia każdą komórkę mojego umysłu i ciała właśnie w tym momencie. (Tak, tak - to jest energia elektroniczna, tyle, że nieco nietypowa)
      JEM JEST doskonałą działalnością Inteligencji w tym ciele.

      Wypowiadaj je świadomie (nie „klep” automatycznie), tak często jak możesz. Najlepiej usiądź z wyprostowanymi plecami a dłonie połóż na udach (przy kolanach) i ułóż je wnętrzem do góry.
      Możesz też ułożyć się płasko i wygodnie (jeśli natychmiast nie zasypiasz), ręce ułożyć jak zdrowe niemowlę (lub wzdłuż tułowia, wnętrzem dłoni do góry) i wtedy pomyśl o sobie jako o Nieśmiertelnej Duszy – Boskim Bycie, zamieszkującym Twoje ciało na wysokości serca pośrodku klatki piersiowej, i wypowiedz każdą afirmację kilka razy (trzy będzie OK). Możesz też je wypowiadać w myśli ale nie pozwalaj by Twój umysł zbaczał na inne tory i myślał o czymkolwiek innym.
      Jeśli poczujesz wstrząsy lub wibracje, lub dziwny ucisk w głowie, nie bój się – to nic groźnego, a wręcz przeciwnie, to efekt „przebudzania”.
      Powtarzaj to tak często jak możesz – im częściej tym lepiej.

      Mało o Tobie wiem. Mam nadzieję, że nie jesteś na żadnej z tych wariackich diet odchudzających, które rujnują ciało. Jeśli tak, to natychmiast to porzuć, zanim będziesz zbyt słaba, by ufać …
      Owszem, przy doskonałym opanowaniu umysłu, można jeść cokolwiek i zachować doskonałe zdrowie, ale to „zabawa” dla Mistrzów.
      Normalnie, nasze ciało, a szczególnie mózg, potrzebuje dobrego paliwa, jak najlepszego - wodoru.

      Ciąg dalszy niebawem.

      Serdeczności
      Greg

      Usuń
    2. Droga Marysiu

      Jeśli będziesz chciała, to kwestii odżywiania ciała i umysłu (mózgu) poświęcę jeszcze kilka ważkich zdań (lub nieco więcej). Ważne, abyś wiedziała, Ty i inni czytelnicy, że koncerny manipulują publikacjami „naukowymi” od dziesięcioleci, tylko po to aby więcej sprzedawać, a zdrowie pojedynczego człowieka, a nawet całych narodów, kompletnie się dla nich nie liczy.

      Przejdę teraz do kwestii finansowych. Na pytanie, czy dwa tygodnie Ci wystarczą by pozyskać potrzebne Ci pieniądze, niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Tylko Ty możesz o tym zadecydować. Ja mogę Ci podpowiedzieć jakich użyć afirmacji i metod …

      Na początek zacznij stosować następujące afirmacje:

      JAM JEST wielką obfitością Boga, widoczną w moim użytkowaniu teraz i zawsze.
      JAM JEST Bogactwo Boga, które teraz i zawsze płynie do mych rąk i mego użytku, i którego nikt nie może zatrzymać.

      Możesz też dodać następującą afirmację wspomagającą Twój cel:

      JAM JEST życiową zasadą w moim ciele. We wszystkim, aż po Serce Boga, jestem rządzącą inteligencją wszechświata. Dlatego, gdy zechcę coś zmaterializować, nieważne co, wiem, że JAM JEST mocą działającą, JAM JEST inteligencją kierującą, JAM JEST substancją, która jest wyczuwalna i wykorzystana, a teraz wnoszę ją jako widzialny przejaw do mojego użytku.

      Naucz się tych afirmacji słowo w słowo, na pamięć, jak „paciorka”.
      Stosuj je tak samo jak te, o których pisałem wcześniej.
      Możesz też wspomagać się dodatkowo afirmacją:

      JAM JEST wewnętrznym Mistrzem, w zarządzaniu i kontrolowaniu wszystkich moich procesów myślowych w doskonałości Chrystusowej, aby tworzyły całość jakiej ja sobie życzę.

      Weź też pod uwagę, że czasami źle oceniamy naszą sytuację i nasze potrzeby. Wiele miesięcy temu wydawało mi się, że nie przeżyję, jeśli natychmiast nie będę zarabiał no powiedzmy sześciu tysięcy złotych miesięcznie. I wiesz co się stało, nie zarabiałem ich nawet kilka miesięcy później, ale znaleźli się ludzie, którzy bez pytania i proszenia pomogli mi, i dzięki którym przetrwałem kolejne miesiące zarabiając znacznie mniej i czekając cierpliwie, aż przyjdzie czas …
      Nigdy nie straciłem ufności i wiary.

      Jeśli mogę cię prosić, dołącz do swoich afirmacji jeszcze tę jedną:

      JAM JEST miłością Boską, która napełnia umysły i serca wszystkich ludzi, wszędzie!

      Nie jest to działanie bezpośrednio dla Twojego dobra, choć pośrednio tak jest, ale działanie dla dobra całej Ludzkości, które w konsekwencji pomoże mnie, Tobie i innym zmienić ten świat na lepszy.
      Im nas więcej, tym lepiej.

      Namaste
      Greg

      Usuń
    3. Zapomniałem o bardzo ważnej i znakomitej metodzie.
      Dodatkowo zastosuj grę w prosperowanie, opisaną w książce „Proś a będzie Ci dane”. Pierwszego dnia wpłać na konto 1000 zł i wydaj je na bardzo konkretne rzeczy. Drugiego dnia wpłać 2000 i znowu wydaj. Stosuj tę metodę bez ograniczeń. Bawią się w to na Abraham Bank, ale nie wiem czemu wydają tak mało pieniędzy?! To może nie działać. Po 30 dniach musisz wydać 30 tys. złotych w jednym dniu, a po 100 dniach 100 tysięcy dzianie. Jeśli będziesz grać przez rok, to będziesz musiała wydać 365 tys. złotych w ciągu jednego dnia. Pokaż, że wiesz co z tym robić, że masz pomysł na wydanie takiej ilości pieniędzy. To jest absolutnie fenomenalna metoda!

      Serdeczności
      Greg

      Usuń
  2. Witam Cie.

    Można powiedzieć, że jestem stałym czytelnikiem Twojego bloga. Do tego stopnia stałym, że nawet gdy nic nie publikujesz to wracam do starych postów.
    Powiem Ci szczerze, że trochę "zazdroszczę" Ci życia które wiedziesz-które opisujesz powyżej. Dla ścisłości zazdroszczę w pozytywnym tego słowa znaczeniu:)
    U mnie niestety nie wygląda to tak różowo, czasem czuje się jak ofiara tych wszystkich "mędrców" rozwoju duchowego, jak naiwniak, który po raz kolejny daje się nabrać i wyciągnąć od siebie kasę za kolejne cudowne nagranie. Moim głównym problemem jest chroniczny brak pieniędzy. Próbowałem wszelakich sposobów zmiany myślenia o pieniądzach, ale nie okłamujmy się-gdy z każdym dniem musisz się szarpać o to by starczyło ich chociaż do połowy miesiąca to trudno by "czuć się milionerem". A permanentny brak pieniędzy bardzo frustruję...niestety. Mam tez świadomość tego, że pod moimi słowami może podpisać się więcej osób-i nie tylko tych które zastanawiają się czy im starczy na opłaty, ale również te które maja problemy zdrowotne, czy szukają bratniej duszy.
    Powoli zaczynam tracić sens tego wszystkiego, bo jak tu ufać jeśli nic się nie zmienia, jeśli oczekujesz konkretnych efektów, a one nie przychodzą, jak tu zmienić myślenie na pozytywne, jeśli każdy dzień niesie nowe wydatki w i tak już uszczuplonym portfelu. Trudno naprawdę bardzo trudno czasem jest wierzyć, czasem nawet sam się siebie wstydzę-tej swojej małej wiary, ale... .
    Cieszy jednak fakt, że chociaż jednej osobie-mówię o Tobie-udało się odmienić swoje życie, cieszę się również, ze znalazłeś u swojego boku prawdziwych przyjaciół, które bez prośby o pomoc zwyczajnie Ci pomogły. To wielki dar tacy ludzie...niestety mnie ich brak.
    Wiem to nie jest miejsce na publiczne wylewanie, łez, ale gdzieś głęboko czuję, że powinienem tu napisać te słowa-może dlatego, że sam kiedyś przechodziłeś przez coś podobnego przez co ja teraz przechodzę. Poza tym jakoś tak lżej na sercu gdy się swoje smutki wyrzuci- choć to może trochę egoistyczne, że robię to na Twoim blogu ale musisz mi to wybaczyć, i jednocześnie tez za to przepraszam.
    Kończąc pozwolę sobie podziękować Ci za to, że jesteś, dajesz mnóstwo wiary w to, ze będzie lepiej, choć nie ukrywam, to dość trudna "wiara'.

    Dziękuję.

    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj A.
      Tak się cieszę, że napisałeś. Piszę ten blog głównie dla Ciebie. Dla takich Braci-Sióstr jak Ty, którzy czują, że coś jest nie tak i próbują to zmienić, zaczynając od siebie.
      Żeby wszystko było jasne, burze w moim życiu jeszcze nie ustały całkowicie – ciągle nie mam pełnego komfortu. Z drugiej strony kolejni przyjaciele zaoferowali mi pomoc, bez zbędnych próśb – to wspaniałe uczucie. Nie to, że jesteś gdzieś w czarnym stumilowym lesie, a to, że zjednałeś sobie dobrych kilak osób, które traktują Cię jak kogoś ważnego w ich życiu. To moja osobista praca – moje staranie, które podjąłem nie przypuszczając, że będę potrzebował tego rodzaju pomocy. Staranie podjęte z potrzeby serca i miłości.
      Codziennie myślę o tym, jak bardzo jestem bogaty. Nimi i Tobą! Jestem szczęśliwy – właściwie głównie dlatego, że zmieniłem już świat moich myśli i oczekiwań. Obiektywnie rzecz biorąc ,to pewnie nie ma wielkich różnic pomiędzy moją i Twoją sytuacją.
      Główna polega na tym, że ja już czuję w sercu nadchodzącą lepszość i dostrzegam każdy najdrobniejszy jej symptom.
      Nie jesteś egoistą – jak każdy z nas potrzebujesz wsparcia i bratniej duszy. Kogoś, kto uchwyci Twoją dłoń i powie „nie bój się, szedłem już tędy i mogę Cię przeprowadzić przez ten odcinek ścieżki”.
      Nie myśl o tym KIEDY … myśl tylko o tym CO chcesz osiągnąć i działaj systematycznie i z wielką wytrwałością, zakładając z góry, że nawet gdyby miało to trwać 10 lat to zmienisz wszystko w Twoim życiu.
      Większość współczesnych nam ludzi, cechuje się absolutnym brakiem cierpliwości, wytrwałości, ufności, systematyczności i wiary. Każdy chce mieć rezultaty od razu, ale najlepsze dzieła rodzą się z cierpliwości. Nawet nie z wysiłku, tylko z wiary i cierpliwości. Popatrz na pasjonatów wędkowania: czy muszą się napracować? Nie! Muszą tylko zarzucić wędkę i … poczekać.
      Zarzuć Twoją wędkę tam gdzie lubisz, tzn. zastanów się co zawsze chciałeś robić (od dziecka – o czym marzyłeś). Zacznij to robić – choćby jako hobby, w wolnym czasie.
      Ja zarzucam tam gdzie lubię i może dlatego łatwiej mi czekać, wyciągając co jakiś czas małą rybkę. Wiem, że wielka ryba już podpływa i przygląda się przynęcie. W końcu weźmie – nie ma siły, musi!
      Jeśli nie masz przyjaciół, którzy pożyczą Ci robala, to nic. Łów dalej, ale jak ktoś podejdzie i zagada, to nie mów „Ciiiiii”, tylko powiedz „siadaj obok – pogadamy, umiesz wędkować?”.
      Nie od razu trafisz na kompana do łowienia tuńczyka, ale spory szczupak też przyniesie Wam radość. Ale mnie te wędkarskie analogie dopadły – dziwne, bo nie wędkuję
      Jeśli umiesz dostrzegać drobne zmiany na lepsze i cieszyć się z każdej pierdoły, to te większe zmiany też nadejdą. Stal hartuje się w ogniu. Może Twoim powołaniem jest być „samurajskim mieczem”, dlatego jesteś tak długo hartowany. Ja jestem gotów hartować się tak długo jak trzeba, by nie być zwykłym tasakiem ale właśnie czymś/Kimś wyjątkowym – sięgającym po najśmielsze marzenia bez obaw i lęków.
      Bądź wytrwały – czasu masz tyle ile Ci potrzeba.

      Namaste
      Greg

      Usuń
  3. Witam!

    Znam tego bloga już od dłuższego czasu, nawet skomentowałam jeden z wpisów i otrzymałam odpowiedź na nurtujące mnie pytania - za co bardzo dziękuję :)
    Niestety w sprawach duchowych wciąż jestem laikiem, gdyż brak mi wytrwałości oraz cierpliwości i należę niestety do osób, które chciałyby mieć "już i teraz". I mam niestety słomiany zapał. Wiem, że będąc w gorącej wodzie kąpana i ze słomianym zapałem nic nie zdziałam, wiem, że robię źle i dużo myślę nad tym, co chcę zmienić, ale najczęściej nie umiem tego wprowadzić w czyn. Tutaj właściwie nie będę o nic pytać, gdyż wiem, co robię źle - muszę zacząć działać, zamiast tylko myśleć o tym :)
    Póki co sprowadzają mnie inne pytania.
    Jam jest bramą otwartą, mam boską moc i mogę w życiu spełniać swoje marzenia, lecz mimo tego nie wiem, czy moje pytanie nie będzie zbyt abstrakcyjne. Otóż chciałabym zapytać, czy pod wpływem medytacji (lub innych duchowych czynników) można wpłynąć na swój kod genetyczny ? Mam na myśli, czy mogę np zmienić swój kolor oczu lub urosnąć jeszcze z dobrych kilka centymetrów w górę ?
    Słyszałam o czymś takim jak Biokineza, lecz nawet w zagranicznej prasie nie znalazłam bardziej konkretnych wzmianek na ten temat (być może źle szukałam lub nie jest to jeszcze do końca zbadane). Z pewnością pod wpływem medytacji mogę schudnąć, myślę, że mogę dodać objętości oraz długości swoim włosom, rzęsom, myślę, że mogę się pozbyć niedoskonałości skóry oraz innych typowych dla śmiertelników kompleksów, myślę, że mogę nawet oczyścić organizm z grzybów oraz innych toksyn (oj, przydałoby się). Lecz czy mogę zmienić np kolor oczu oraz wzrost ? Czy mogę wpłynąć na to, co zostało uwarunkowane genetycznie ?
    Za wszelką odpowiedź serdecznie dziękuję ;)

    Saszka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Saszko:)

    Twoje pytanie absolutnie nie jest "zbyt abstrakcyjne". Nie przyjmuj się nazwami, jak "biokineza" czy innymi. Nie przejmuj się tym co piszą naukowcy. Oni widzą świat inaczej. Jak pisał jeden z wielkich polskich uczonych "Nauka stała się uczonym trupem myśli" (nie gwarantuję, że pamiętam co do słowa, ale ważniejszy jest sens).
    Otrzymasz odpowiedź ale proszę Cię o chwilę cierpliwości.
    Sam systematycznie od kilku lat pracuję, walczę i staram się by osiągnąć to czego pragnę, a moje marzenia i pragnienia "sięgają gwiazd" - i wcale nie uważam bym był bez szans na powodzenie.
    Skąd to wiem?
    Bo czuję to w sobie.
    Osiągnąłem już tyle by mieć pewność, że WSZYSTKO jest możliwe - nawet rzeczy, które nikomu jeszcze nie przyszły do głowy.
    Wszystko zaczyna się od myśli (pomysłu, marzenia, ...) i wiary.
    To prawda jednak, że bez wytrwałości niewiele można osiągnąć, chyba, że Twoja wiara, jest taka jak wiara Mistrza Jezusa. Możesz być jednak pewna, że i On się uczył ... - przez wiele lat, zanim Jego wiara stała się pewnością.

    Poczekaj ... i potraktuj to jako trening:)
    Napiszę obszernie i szczerze.

    Tymczasem przeczytaj "Proście a będzie Wam dane"

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!

    Czytam bloga od jakiegoś czasu, artykuł po artykule i przyznam, że cała twórczość jest dla mnie wielką inspiracją do lepszego życia. Nie przeczytałam jeszcze wszystkich postów, lecz sama poszukuję najlepszych duchowych dróg i metod na polepszenie sytuacji życiowej - i wierzę, że się to uda. Bardzo bym chciała. Przeczytałam "Potęgę podświadomości" oraz "Proś, a będzie Ci dane". Doceniam obie książki, lecz w pewnych sprawach wciąż błądzę jak dziecko we mgle. Czy aby spełniać marzenia i wpoić mojej duszy/świadomości/podświadomości że jest to możliwe teraz, muszę za każdym razem wprowadzać się w głęboki relaks i wizualizować to, czego chcę?
    O co mi chodzi: Przede wszystkim mam problem z koncentracją i prowadzę nieregularny tryb życia, nie zawsze mam czas, siłę i chęci, żeby pracować "w transie". Po kilku dniach szybko się zniechęcam . W "Potędze podświadomości" autor podaje kilka przykładów, kiedy np małą dziewczynkę bolało gardło i powtarzała sobie cały dzień, że jest wszystko w porządku i tego samego dnia objawy ustąpiły. Inny przykład - aby przed snem powiedzieć sobie samej o której chcemy wstać, np o 8 i rano przebudzamy się dokładnie o 8 rano. Za pierwszym razem mi się udało, później już mniej ... zmierzam do tego, że w tych przykładach nie trzeba było się relaksować, tylko powtarzać sobie coś, czego bardzo chcemy. Więc czy nie wystarczy powtarzać sobie kilka razy dziennie, że np "z każdym tygodniem jestem o 1 kg chudsza" lub "mam bardzo szybką przemianę materii" czy też inne cele, które chcemy osiągnąć ? Czy "metodę relaksacyjną" mogę zastąpić takimi świadomymi działaniami?
    Tak jak pisałam mam niemały problem z koncentracją. Dekoncentruje mnie miliony myśli i nie umiem nad tym zapanować, a po kilku dniach się zniechęcam, jestem zmęczona lub z jakiejś przyczyny nie mam czasu ... :/
    Mam jeszcze jedno pytanie: (niezależnie od tego, czy działam świadomie, czy w czasie głębokiego relaksu, a więc próbując dotrzeć do podświadomości) czy mogę pracować nad kilkoma sprawami jednocześnie? Czy powinnam najpierw skupić się na jednej, poczekać na spełnienie i wtedy przejść do kolejnej? Czy np jeśli chcę schudnąć, wygrać w lotto i zostać znakomitą aktorką, czy mogę pracować nad tymi trzema sprawami na raz w czasie jednej "sesji" relaksacyjnej lub powtarzać sobie wspólnie kwestie dotyczące utraty wagi, wygranej w lotto oraz aktorstwa jednocześnie ?
    Być może w swoich poszukiwaniach pominęłam, zapomniałam, nie doczytałam jakiegoś istotnego szczegółu, który pomógłby mi wybrnąć i znaleźć odpowiedź ...
    Dlatego proszę o poradę.

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Kasiu

      Twoje zapytanie jest dość obszerne i dotyka istotnych problemów, które ma każdy z nas na początku swojej drogi ku lepszości. Dlatego też będzie wymagało ode mnie poważnego potraktowania - czyli napisania solidnego postu. mam nadzieję, że będzie to możliwe już wkrótce.
      Na razie nie zrażaj się i próbuj nadal. Obserwuj swoje odczucia i ewentualne zmiany w Twoim życiu.
      Zbieraj doświadczenia i nigdy, przenigdy się nie poddawaj.
      Mało kto ma komfort jakiego by sobie życzył. Wszyscy, mniej lub bardziej, się "miotamy".
      Wiara i cierpliwość są niezastąpione:)

      Namaste
      Greg Ka

      Usuń