Popularne posty

wtorek, 10 maja 2011

Nowa baśń. Cz. 2 – Życie na Ziemi i człowiek


W pierwszej części „Nowej baśni” opowiedziałem o tym jak Bóg zastanowił się nad sobą i ze swego pragnienia miłości oraz swojego jestestwa stworzył niezliczone, podobne sobie, świetliste boskie istoty – niezawisłe boskie byty, które dzisiaj nazywamy naszymi Duszami. Zainspirował też owe istoty do wykreowania wspaniałych światów materialnych, a pośród nich tego, który nam ludziom jest najbliższy i najdroższy – Ziemi.

Bóg Ojciec-Matka (to znakomite określenie, ponieważ podkreśla fakt, że Bóg nie ma płci a jest po prostu Wszystkim), oprócz naszych Dusz, stworzył jeszcze inne duchowe byty, jak na przykład Anioły. Niektóre z nich stworzył wcześniej a inne zapewne później niż nasze Dusze. Możliwe także, że wciąż tworzy nowe, doskonalsze, lub po prostu odmienne rodzaje bytów. My jednak zajmiemy się tym, co dla nas jest najważniejsze, a mianowicie dalszymi losami naszych Dusz, czyli owych świetlistych, niezawisłych (czyli obdarzonych całkowicie wolną wolą), nieśmiertelnych i wszechmocnych boskich bytów, o których stworzeniu napisałem w pierwszej części „Nowej baśni”.

Szczególną uwagę skupimy oczywiście na tych Duszach, które umyśliły sobie, stworzyły, a potem upodobały sobie naszą cudowną Ziemię. W tym czasie (a także wcześniej i później) inne świetliste istoty znajdowały radość w kreowaniu innych planet, które potem miały posłużyć im, jako swoiste domy-laboratoria, umożliwiające kreowanie i doskonalenie życia we wszystkich możliwych formach, także takich, których przy pomocy naszej ludzkiej świadomości zupełnie nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.

Kiedy Bóg Stwórca wykreował Dusze, zaplanował także dla nich swego rodzaju „ścieżkę edukacyjną” czy też „poznawczą”, którą teraz moglibyśmy porównać do jakiejś nadzwyczajnej gry komputerowej o nieograniczonej ilości wariantów. Owa „gra” ma jednak określoną ilość poziomów, zaś najwyższym z nich jest całkowite poznanie istoty Stwórcy i ponowne z Nim zjednoczenie. Stawiając swoje dzieci na „starcie tej gry”, Bóg wyposażył je w nieśmiertelność i miłość, tak by nie zbłądziły na dobre i by zawsze były bezpieczne. Zapewne pomyśleliście, i słusznie, że nasz Ojciec-Matka musiał chyba przy tym umniejszyć – w jakiś sposób – boską samoświadomość Dusz. W przeciwnym razie każda z nich byłaby stuprocentową repliką Stwórcy, co wykluczałoby różnorodność decyzji i bogactwo doświadczeń, którego uzyskanie było Jego głównym zamierzeniem. Nie wiem jak to uczynił, i nie jestem pewien czy ktokolwiek (oprócz Niego samego) ma na ten temat jakąkolwiek wiedzę. Jest to tym bardziej niezwykłe, że Dusze zachowały dostęp do nieograniczonej Bożej Mocy Sprawczej i do Wspólności wszystkich duchowych istot.

Jak już wspomniałem, kiedy Dusze odkryły swoja odrębność, niezawisłość i potężną moc sprawczą, zaczęły z inspiracji swojego Stwórcy kreować gwiazdy i planety, w tym Słońce i Ziemię. Następnie doskonaliły i upiększały całość tego dzieła, tak długo aż się nim zachwyciły. Słońce ogrzewało i oświetlało Ziemię, ta z kolei pięknie wirowała ukazując co chwila inne oblicze, dzięki różnorodnie ukształtowanym lądom i wspaniałym oceanom, które je otaczały. Boże dzieci były urzeczone swoim dziełem, ale odziedziczone po Matce-Ojcu zamiłowanie do kreowania życia, dopiero wtedy rozkwitło ze zwielokrotniona mocą. Z pragnień i kreatywnej myśli niezawisłych boskich istot zaczęły powstawać niezliczone gatunki sworzeń i roślin – zrazu proste i niezbyt udane, ale później coraz piękniejsze i coraz bardziej różnorodne, co do budowy, kształtów, kolorów, zapachów i niezliczonych innych cech i właściwości. Boże dzieci nigdy nie niszczyły raz dokonanych dzieł. Wszystkie formy życia, w które został tchnięty Duch Boży, nawet te niezbyt udane i zupełnie nieprzydatne, zostały obdarzone prawem do obrony swojego istnienia i do ewoluowania w kierunku coraz doskonalszych form. Wszystko bowiem, co zostało raz ożywione (roślina, żyjątko czy zwierzę) miało prawo dążyć do doskonałości, a ostatecznie zyskania świadomości Boga i – w końcu – do zjednoczenia ze Źródłem Wszystkiego.

Takie było i jest jedno z podstawowych praw …  – Boże prawo (do) ewolucji.

Oczywiście, boskie istoty tworząc kolejne, coraz ciekawsze i doskonalsze formy życia, często „budowały” je w taki sposób, aby nowe zwierzę mogło odżywiać się istniejącym gatunkiem roślinności – inaczej by nie przeżyło i nie mogłoby ewoluować. Podobnie zwierzęta drapieżne zostały „zbudowane” tak, aby mogły żywić się zwierzętami roślinożernymi. To jednak nie zaprzeczało prawu przetrwania poszczególnych gatunków. Tylko gatunki całkowicie nieudane ginęły szybko na skutek zbyt słabego przystosowania do istniejącego już środowiska, lub też na skutek niewystarczającej tolerancji dla (zdolności adaptacji do) zmian nieustannie wnoszonych w to środowisko przez wciąż głodnych kreacji niezawisłych bogów.

Niewiadomo kiedy bogowie zaczęli porównywać swoje dzieła z dziełami innych niezawisłych bogów, faktem jest jednak, że taki czas nadszedł. Każdy chciał stworzyć coś jeszcze piękniejszego i/lub bardziej przemyślnego niż pozostali. To spowodowało prawdziwą eksplozję różnorodności, której skutki (głównie pozytywne, ale czasem także i te nieprzyjemne) obserwujemy i odczuwamy do dnia dzisiejszego.

W końcu nadszedł ten czas, kiedy piękno materialnego świata było tak magnetyczne, że jego twórcy zapragnęli skonstruować dla siebie wehikuły, dzięki którym mogliby w pełni doświadczyć życia na naszej cudownej planecie. Zaczęli eksperymentować z budową ciał, w których mogliby zamieszkać i bezpośrednio zaangażować się fizycznie w kształtowanie środowiska Ziemi, tak jak czyniły to już stworzone przez nich zwierzęta, tyle, że lepiej – taki był zamiar.

Nie wystarczyło jednak by ciało było silne i sprawne, musiało także posiadać odpowiedni organ przystosowany do przetwarzania olbrzymich strumieni informacji płynących z tętniącego życiem otoczenia. Co więcej, Dusza podróżująca po Ziemi, powinna mieć także instrument umożliwiający skuteczną komunikację ze Wspólnością. Zadanie nie było więc łatwe. Możliwe, że boskie istoty zainspirowały duchowe byty wcielające się w organizmy na innych planetach, aby te użyczyły swojego, bardziej już zaawansowanego, kodu genetycznego by szybciej uzyskać pożądany rezultat. To jednak tylko hipoteza, chociaż całkiem prawdopodobna. Warto bowiem pamiętać, że historia inteligentnego życia i cywilizacji na innych planetach może być dłuższa od naszej nawet o miliony lat.

Pierwsze eksperymenty z ciałami, sprzed około 10 milionów lat, były zupełnie nieudane. Ciała padały ofiarą dzikich zwierząt a Dusze powracały na poziom duchowy i pracowały na udoskonaleniem kolejnych generacji swoich ziemskich wehikułów. Z poziomu duchowego doglądały rozwoju swojego przyszłego ciała w łonie matki (czy też wtedy jeszcze „samicy”) wprowadzając kolejne modyfikacje kodu genetycznego płodu, tak aby przyszłe ciało spełniało ich oczekiwania i w przyszłości dobrze służyło zamierzeniom, które dana dusza chciała zrealizować w swoim ziemskim życiu i wizji życia jaką dla siebie i swoich nadrzędnych celów umyśliła. Kiedy ciało było gotowe dusza lokowała się w nim, zwykle tuż po porodzie, i zaczynała swoją kolejną lekcję ziemskiego życia.

Ta praktyka jest stosowana do dnia dzisiejszego.

Zanim przejdziemy do dalszej części opowieści, warto wspomnieć, że bogowie tworzyli wiele wersji ciał, a selekcja naturalna pomagała im decydować, który wariant będzie najbardziej przydatny na przyszłość. Jeszcze jakieś 25 - 30 tysięcy lat temu (dokładna data nie ma tu przecież znaczenia), na Ziemi żyły dwa bardzo udane gatunki ludzkie, nazywane obecnie przez naukę Homo sapiens  i Homo neanderthalensis. Oba gatunki miały wiele wspólnych cech, przy czym Neandertalczyk zajmował się myślistwem i zbieractwem, zaś Homo sapiens trudnił się już wówczas prymitywnym rolnictwem.  Można powiedzieć, że byliśmy braćmi. Nenadertalczyk, jak niedawno odkryto, dysponował większym mózgiem (o około 100 gram) i wyprzedzał Homo sapiens w wyrażaniu się poprzez sztukę. Był także bardziej pokojowo nastawiony. Niestety, nasz bratni gatunek został wytępiony, przez przodków obecnego człowieka zwanego „rozumnym”.  

Historię tę opisano później w Biblii Chrześcijan, jako opowieść o Kainie i Ablu.

Długo jednak nie było wiadomo, dlaczego nie stało się na przykład odwrotnie. Dlaczego Neandertalczyk nie wybił w pień Homo sapiens? Otóż ciała zaprojektowane i stworzone przez niezawisłych bogów, posiadały nadzwyczaj rozwinięty system nerwowy, na czele z mózgiem i rdzeniem kręgowym. Organy te były nie tylko narzędziem do przetwarzania informacji napływających z materialnego świata, ale także, a nawet przede wszystkim, narzędziem komunikacji ze Wspólnością i odbiornikiem najwyższych częstotliwości myśli. Ciała obu gatunków, w tym ich układy pokarmowe (ale nie tylko), zostały już doskonale zoptymalizowane tak, aby mogły dostarczać systemowi nerwowemu (głównie mózgowi) jak najwięcej czystej energii, zajmując jednocześnie możliwie najmniej miejsca. To zapewniało ciału wysoką sprawność, zarówno fizyczną jak i intelektualną, wytrzymałość i odporność (np. na choroby). Bogowie „nauczyli” ludzi używania ognia dla wstępnego przetwarzania pokarmu przed spożyciem i – przez to – dalszego zmniejszenia obciążeń układu pokarmowego i jego rozmiarów, co służyło dalszej poprawie sprawności energetycznej ciała ludzkiego.

Niestety, nasi przodkowie (czyli Homo sapiens) popełnili pewien zasadniczy błąd w odżywianiu swoich ciał. Dzięki temu, że umieli posługiwać się ogniem, potrafili zrobić coś, czego nie mogła uczynić żadna inna istota żyjąca na Ziemi. Zaczęli przyjmować pożywienie, które na surowo było przyswajalne tylko dla roślinożerców.  Sprawność energetyczna ich organizmów spadła przez to na tyle, że nie mogli już zaopatrywać swojego mózgu w energię potrzebną do komunikacji na wyższych poziomach. To spowodowało szybką degenerację ich umysłów, a także zakłóciło ich ocenę (poczucie) dobra i zła. Osiadłe społeczności Homo sapiens zaczęły wpierw odżywiać w ten sposób swoje kobiety i liczne dzieci, potrzebne do prac rolnych i ochrony własności. Już w jednym pokoleniu pojawiła się podatność ciał na choroby, zwiększona agresja i poczucie głodu, które przy prawidłowym odżywianiu były praktycznie nieobecne. W konsekwencji, ciała przygotowane do wielusetletniego zdrowego (rajskiego) życia, zaczęły szybko się starzeć – z każdym pokoleniem coraz szybciej. Śmierć zaczęła zbierać swoje żniwo i czyni to do dnia dzisiejszego.

Ten proces także odnotowano w Biblii - jako tzw. grzech pierworodny.

Neandertalczyk najzwyczajniej nie mógł wymordować swoich krewniaków, ponieważ jego zdrowo funkcjonujący umysł i niezakłócone poczucie dobra i zła, nie pozwalały mu na tego typu zachowania – nawet nie przyszłoby mu to do głowy.

Tak właśnie zaczęła się historia Ludzkości, czyli historia człowieka współczesnego, niepodzielnie od tamtego czasu panującego na Ziemi. Dalsza część naszej historii jest już dość dobrze zbadana i opisana przez historyków, archeologów i niezliczonych innych naukowców.

W trzeciej, prawdopodobnie ostatniej już części „Nowej baśni” skupimy się więc na duchowych aspektach naszego (Ludzi-Bogów) życia na Ziemi, ponieważ większość naukowców udaje przed nami i przed sobą, że tej kwestii po prostu nie ma.

Namaste

Greg Ka

CDN.

PS. Baśniowa konwencja daje twórcy prawo do nieograniczonej inwencji. W tym jednak przypadku nie musiałem się szczególnie wysilać. Po prostu wyciągnąłem wnioski z dostępnych (choć może nie powszechnie) informacji, a następnie spróbowałem poukładać te "rozsypane puzzle".

PPS. Powyższa wersja baśni została zainspirowana „Białą Księgą” Ramthy, o którym to dziele z pewnością napiszę więcej, a także pracami doktora Jana Kwaśniewskiego (wybitnego polskiego dietetyka) i najnowszymi odkryciami archeologów i antropologów.

PPPS. Dla pewności dodam, że wszystkie określenia i zaimki zaznaczone wytłuszczoną czcionką i pisane z dużej litery, są synonimami określenia „Istota Najwyższa”.

7 komentarzy:

  1. Po prostu wow! Nie tylko piękna, ale i bardzo pouczająca baśń! :)

    Jednak chciałabym o coś zapytać odnośnie odżywiania Homo sapiens tzn. że ludzie szybciej zestarzeli się przez to, że zaczęli jeść owoce i warzywa?
    Bo z tego co wyczytałam to Neandertalczyk żywił się wyłącznie mięsem, gdyż potrzebował ciepłoty ciała co dawał mu zwierzęcy tłuszcz, a Homo sapiens mięsem z owocami i roślinami...
    Pan napisał, że Homo sapiens popełnił błąd żywieniowy czyli wynika z tego, że ludzie powinni się żywić tylko mięsem?

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Czytelniczko,

    Proszę zauważyć, że nasz mózg (co potwierdzają badania), mimo iż zwykle wykorzystuje nie więcej niż 10% swojego potencjału (czy raczej my wykorzystujemy 10% jego potencjału), pochłania 20 do 30% energii jaką produkuje nasze ciało z pożywienia. Proszę więc sobie wyobrazić jakie jest zapotrzebowanie energetyczne mózgu kiedy operuje w pobliżu 100% swoich możliwości.
    (Do czego potrzebujemy takiego potencjału umysłowego? – No właśnie?! Częściowo wyjaśniłem to w powyższym tekście. Jednak to tylko wstęp …)
    Takiej ilości energii nie da się wyprodukować z węglowodanów (czyli pokarmów pochodzenia roślinnego – chociaż są tu pewne niuanse). Musielibyśmy być wyposażeni olbrzymie żołądki (i całą resztę) – mniej więcej jak krowa czy owca.
    Temat jest na tyle złożony, że z pewnością nie da się go omówić w tym komentarzu. Zamierzam jednak rozwinąć go w trzeciej części „Nowej baśni”, przy okazji omawiania duchowych aspektów naszego życia. Wbrew pozorom oba zagadnienia są ze sobą dość ściśle powiązane.
    Na razie, dla skorygowania Pani wniosków, które zmierzają niewątpliwie we właściwym kierunku, muszę wyjaśnić, że w owym czasie nie znano jeszcze owoców i warzyw w obecnej formie (nie uprawiano ich). Głównym zagrożeniem i źródłem problemów (dla Homo sapiens – czyli „pierwszego rolnika”) wpierw stała się uprawa czegoś w rodzaju obecnych zbóż (wytwarzanie mąki, wypiekanie podpłomyków itp.). Neandertalczyk zaś, jako myśliwy i wędrowiec, a przy tym pierwowzór obecnych nomadów (pasterzy), mógł prawdopodobnie spożywać więcej pożywnego (tłustego) mleka, no i oczywiście zwierzęcego tłuszczu i mięsa. Generalnie jednak mięso to nie jest najlepszy pokarm dla Homo sapiens. Proszę zauważyć, że zbieractwo polegało także na podbieraniu ptakom jaj, a te już stanowią absolutnie doskonałe źródło składników odżywczych i czystego paliwa w postaci wodoru (za sprawą tłuszczów wysokonasyconych).
    Proszę uzbroić się w odrobinę cierpliwości. Dokładniejsze wyjaśnienia i rozważania pojawią się w trzeciej części „Nowej baśni”.

    Pozdrawiam serdecznie
    Greg Ka

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem Pańskiej tak obszernej wiedzy na różnorodne tematy. Baśń przecudowna, tylko wydrukować i czytać dzieciom na dobranoc.
    Naprawdę powinien się Pan zastanowić nad wydaniem własnej książki. ;)
    Czekam z niecierpliwością na CDN.
    Jak zwykle wchodzą na Pański blog znów czegoś się dowiedziałam...
    Podobnie jak czytelniczka powyżej jestem ciekawa wgłębienia się w sprawy prawidłowego odżywiania.
    Jak każda kobieta chcemy być piękne, zdrowe i wiecznie młode dlatego też tym bardziej czekam z niecierpliwością! :)

    Pozdrawiam ciepło
    Mishel

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo za Pański odzew będę czekać na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Mishel,

    Może Cię zaskoczę, ale mężczyźni też chcą być zdrowi i wiecznie młodzi, a nawet … piękni:)
    Chociaż piękno jest wysoce względnym pojęciem, to muszę przyznać, że kobiece marzenia o wiecznej młodości i pięknym wyglądzie to coś, co w zupełności podzielam (a więc i rozumiem).

    Cóż może być wspanialszego dla mężczyzny, od świadomości, że kobieta, z którą się związał na zawsze, czuje się szczęśliwa i piękna? Kobiety, które mają takie właśnie poczucie, nie zadręczają siebie i partnera przejawami własnych obaw, że „może inna spodoba mu się bardziej”.

    To jednak temat na odrębną, całkiem poważna dyskusję – może kiedyś ją podejmę (pośrednio lub nawet bezpośrednio).

    Wracając do odżywiania – wbrew pozorom, zmiana sposobu odżywiania ZAWSZE kosztuje nasz organizm sporo wysiłku. W skrajnych przypadkach cena jest najwyższa – życie!

    Dlatego decyzje o zmianie diety (chociaż wolę określenie „sposób odżywiania” – dieta za bardzo kojarzy się z odchudzaniem, a to nie jest najważniejsze … ) trzeba podejmować rzadko (jak najrzadziej) i z pełnym przekonaniem. Obiecuję, że postaram się to naświetlić możliwie dokładnie, chociaż nie obiecuję, że podejmę za czytelniczki (i czytelników) decyzje, które powinni podjąć samodzielnie.

    „Odżywianie” ma bowiem nie tylko aspekt biochemiczny, ale także moralny i ideologiczny, a idea to wilka, wielka siła:)

    Cierpliwości :) - dni, czy nawet tygodnie nie maja tutaj znaczenia:)

    Pozdrawiam
    Greg

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Mishel,

    Na skutek problemów technicznych Bloggera moja odpowiedź dla Ciebie zniknęła, ale napiszę ją na nowo jak tylko znajdę wolną chwilę:)

    Pozdrawiam
    Greg

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Mishel,

    Zauważyłem, że moja odpowiedź z 12-go maja pojawiła się w końcu ponownie, więc nie ma potrzeby bym pisał ją ponownie.
    Nie zmienia to jednak faktu, że wątki, o których wspomniałem, niewątpliwie warto rozwinąć, co postaram się uczynić.
    Powinienem właściwie zacząć od tego, że ogromnie mi przykro, iż tak długo nie mogłem się komunikować z czytelnikami mojego blogu. Czasami musimy zająć się pewnymi sprawami mimo, że chętnie zajmowalibyśmy się czymś zupełnie innym. Mam nadzieję, że pod tym względem będzie stopniowo coraz lepiej.

    Pozdrawiam
    Greg

    OdpowiedzUsuń