Witam Was moje Drogie Siostry.
Nieomal rok upłynął od czasu kiedy zadałyście mi tak ważne dla Was
pytania. Jeżeli wciąż czekacie na odpowiedzi, to Wasza cierpliwość zobowiązuje
mnie do tego by ich Wam udzielić.
Poza tym robię to z prawdziwą przyjemnością, wierząc, że kropla drąży
skałę, a więc i moje słowa mogą przeważyć szalę … i skłonić jedną czy drugą
osobę do uchwycenia się z całą mocą myśli o swojej Boskości – tj. o swoim
Boskim pochodzeniu, władzy i jej atrybutach, i mogą też zaprowadzić taką osobę o
krok dalej w kierunku Wiecznej Wolności.
Nie pytajcie dlaczego musiałyście czekać tak długo, bo nie mogę Wam
teraz udzielić dokładnej odpowiedzi na to pytanie, a wymijającej udzielać nie
chcę.
To może po kolei.
Droga Saszko, oczywiście możesz wpłynąć na swój kod genetyczny. W
rzeczywistości, całkowicie nieświadomie, my Ludzie robimy to cały czas. Nie
jest bowiem tak, że to kod genetyczny decyduje o wszystkim, tzn. o tym jak
wyglądamy, na jakie choroby jesteśmy podatni, jakie mamy zdolności ruchowe lub
umysłowe.
Podobnie zresztą jak nie decydują o tym takie czynniki jak data
urodzenia, imiona i nazwisko, itp., czego dowodzą (lub próbują dowodzić) różne
„logie”, takie jak astrologia lub numerologia.
To raczej, a nawet zdecydowanie, My decydujemy o tym jak wygląda nasz
kod genetyczny, tzn. co chcemy w nim zapisać i odtworzyć (w naszym ciele), … i …
robimy to! - Stale, chociaż bezwiednie.
Robimy to niestety także poprzez tak zwane zaniechanie. Zaniechanie
obrony i ochrony.
Tzn. jeśli np. jakaś reklama sugeruje nam, że powszechnym problemem są
bóle stawów, większość ludzi podświadomie przyjmuje taką sugestię, która po
wielokrotnym powtórzeniu zakorzenia się w naszej „nieświadomej akceptacji”.
Dodatkowo, ponieważ wszyscy jesteśmy połączeni niewidzialnymi „nićmi” Wspólnej
Świadomości, to nawet jeśli konkretna osoba nie przyjęła takiej sugestii do
siebie, to jej umysł często przejmuje ją od innych, którzy sugestię
zaakceptowali.
Im powszechniejsza akceptacja danego przekonania pośród ogółu, tym
łatwiej pojedyncze umysły przejmują to przekonanie. Każdy ma przy tym odmienną
podatność na różne sugestie.
Wyjaśnię.
Powiedzmy, że któraś Siostra „nie przestraszyła się” sugestii
dotyczącej powyższej dolegliwości, bo nie miała takiego problemu w otoczeniu i
rodzinie, a zatem nie boi się, że odziedziczy dolegliwość (lub podatność na
daną dolegliwość) po przodkach, i nie ma też koleżanek lub sąsiadek, które „zaraziłyby” ją
świadomością tegoż problemu.
Ma za to, niestety, w rodzinie przypadki raka piersi, wobec czego
interesuje się profilaktyką i innymi zagadnieniami dotyczącymi tej choroby.
Ogląda programy telewizyjne, chodzi na badania profilaktyczne, dyskutuje z
koleżankami z pracy na ten temat. Przygotowuje się (niestety) …
Podczas któregoś z nowoczesnych badań genetycznych, ktoś (jakiś
autorytet) stwierdza, że ta Siostra ma tylko 40% procent szans na uniknięcie
raka piersi.
Co się dzieje z taką osobą? Chyba się domyślacie … - gonitwa myśli,
obawy i lęki, domysły … EMOCJE! Negatywne emocje!
Te ostatnie są najgorsze. Emocje tworzą bowiem najtrwalszy zapis w
naszym archiwum wewnętrznym. Tworzą szybkie i (w tym wypadku) niebezpieczne
oddziaływanie – tj. przenoszą się do naszej rzeczywistości wraz z „tworem”,
którego dotyczą.
Podobnie Bracia (tzn. mężczyźni), mogą reagować na sugestie odnośnie
np. raka prostaty. Ta choroba jest powszechnie REKLAMOWANA! Podobnie jak
zresztą wiele innych zaburzeń zdrowia.
Ostatnio doszło nawet do tego, że niektóre firmy reklamują śmierć! –
pokazują w sugestywny sposób jak wnuczkowi znika „sprzed nosa” dziadek,
który zmarł na zawał serca!
To dramatycznie szkodliwa działalność! Powiedziałbym nawet, że
zbrodnicza, gdyby nie fakt, że ludzie, którzy decydują o produkcji i emisji
takich reklam, robią to w większości przypadków nieświadomie.
Podobne przykłady można by mnożyć ale szkoda na to naszej energii i
czasu. Dość powiedzieć, że nie dotyczą one wyłącznie reklam, ale także seriali,
reportaży, programów interwencyjnych, itp.
A na czym polega wspomniane zaniechanie? - Nasze zaniechanie.
Na tym, że nie odrzuciliśmy świadomie i zdecydowanie powyższych
sugestii, płynących z głupiej i szkodliwej ludzkiej „twórczości”.
Jak można to zrobić?
Trzeba w każdym momencie życia, a szczególnie w takich chwilach, zdawać
sobie sprawę, że jesteśmy Doskonałością – Bożymi Dziećmi stworzonymi na obraz i
podobieństwo Ojca i wyposażonymi w Wolną Wolę. Ta świadomość zobowiązuje
nas do wychwycenia nieharmonijnych sugestii, które nie mieszczą się w
Doskonałości i do zdecydowanego zamknięcia drzwi naszego umysłu, by takie
sugestie i myśli na zawsze pozostały na zewnątrz.
Czym dokładnie się posłużyć i jak?
Kiedy tylko zauważysz, że coś niedoskonałego chce wkraść się w Twoją
uwagę, afirmuj np. tak:
„JAM JEST obecnością strzegącą mnie, która w tym momencie spala to, co
chce mnie zaburzyć.”
Powtórz to trzy razy w myślach (potem, po pewnym czasie, wystarczy
tylko raz) i pomyśl o tym, że jesteś odporna/y na takie sugestie, bo wiesz, że
jesteś Doskonałością.
Możesz wówczas siedzieć z rodziną lub znajomymi przed telewizorem
(jeśli tego wymaga sytuacja) i słuchać tych głupot, pozostając
nietkniętą/ym ludzką twórczością, która prawie zawsze jest błędna i szkodliwa.
Dla ścisłości dodam, że nie zamierzam nikogo zniechęcać do wykonywania
badań profilaktycznych czy innej diagnostyki chorób. Ale proszę Was, nie
zapraszajcie tych chorób do siebie, poprzez poświęcanie im nadmiernej uwagi.
Wykonajcie co konieczne i (jeśli jest OK.) „zapomnijcie”, że choroby istnieją.
Tymczasem wróćmy do głównego nurtu.
Moja Droga Siostro, w gruncie rzeczy w twoim pytaniu chodziło jednak o
możliwości wpływania na swoje ciało, a o zmiany genetyczne pytałaś tylko
dlatego, że uważasz, że są one konieczne by zmieniło się ciało.
Tak, możesz zmienić swoje ciało. Możesz ukształtować je tak jak tego
pragniesz. Wzniesiony Mistrz Saint Germain w rozdziale 20-tym Złotej Księgi
(zatytułowanym „Energia z ręki”) mówi jak można tego dokonać. Dodatkowe
wyjaśnienia znajdziesz w rozdziale 26-tym („Samopoprawa”).
Czy jest łatwo tego dokonać? Nie. Z góry uprzedzam, że nie jest to
zdolność, którą można uaktywnić łatwo i szybko. Gdyby tak było, każdy już by to
praktykował, a przynajmniej Ci najbardziej zdesperowani w kwestii zachowania wiecznej
młodości i urody.
Nie sądź, że przeczytasz te dwa rozdziały, wykonasz wskazane ćwiczenia
parę razy i zdarzy się cud. Tak się nie stanie. Bez głębokiego zrozumienia,
czym jest Obecność Boga w Tobie, nie dokonasz niczego. Co więcej, jeśli
poświęcisz całą uwagę Twojemu ciału, to ono zacznie Tobą zarządzać i domagać
się coraz więcej troski.
Niedawno odnaleziono zaskakujący dokument sprzed prawie dwóch tysięcy
lat. W dokumencie tym napisano, że Jezus potrafił zmieniać swój wygląd (i nie
mówię tu o jakiejś „charakteryzacji”) i Jego oprawcy o tym wiedzieli. Dlatego
chcieli by ktoś (Judasz), dla pewności, wskazał im właściwą osobę.
Napisano tam też wiele innych
ciekawych rzeczy, np. że Judasz był uczniem, który najlepiej rozumiał naukę
Jezusa (i kochał Go nad życie), i z bólem serca, na prośbę Mistrza zgodził się,
że Go „wyda”. Ale o tym więcej przy innej okazji.
Nasze ciała powinny być nam posłuszne. Tak to zaplanowano i tak ma być.
Tak może być.
Jezus dokonał wielu cudów, ale obiecał, że my będziemy czynić jeszcze
większe cuda niż On.
Zrobił i powiedział to wszystko po to abyśmy, poprzez jego przykład,
zrozumieli, że człowiek może dokonać takich cudów. Że może władać materią i
energią a nawet pokonać śmierć i Wniebowstąpić.
Tylko to jest warte zachodu i wysiłku!
Tym bardziej, że każdy z nas musi kiedyś, gdzieś odnaleźć drogę
powrotną do Ojca. To jest nieuniknione. Każdy może zrobić to w tempie jakie mu
odpowiada, nabywając dowolnie dużo doświadczeń na swojej ścieżce poszukiwań.
Ja chcę to zrobić już teraz. W tym wcieleniu. W najbliższych latach czy
miesiącach – tak szybko jak to tylko możliwe.
Kiedy Ty chcesz to zrobić? To już pozostaje w Twojej gestii.
Kiedy w końcu zdecydujesz, że już czas, i że dotychczasowe miotanie się
nic Ci nie dało, że jesteś gotowa poświęcić tyle czasu ile trzeba by zrozumieć
Prawdę, sięgnij po instrukcje zawarte w Złotej Księdze. To są wspaniałe słowa
mądrości, dane nam dla uwolnienia z wszelkich ograniczeń. Studiuj je w
skupieniu, kawałek po kawałku, i praktykuj z cierpliwością godną Istoty Boskiej
i Nieśmiertelnej (bo taką jesteś w istocie).
Kiedy pojmiesz Prawdę i zaczniesz jej używać, Twoje ciało zrobi co
zechcesz, ale wtedy będzie to już dla Ciebie tylko „dodatkowa atrakcja” – mały
kwiatek na ogromnej, cudownej łące zachwytów i odkryć.
A teraz kilka słów do Ciebie droga Kasiu.
Twoje słowa przypomniały mi mnie samego sprzed dziesięciu a nawet
pięciu lat. Co chwila, kupowałem jakąś książkę, kurs, ebook, metodę itp.
Miotałem się próbując rożnych niezawodnych (zdaniem twórców) recept na
szczęście i rozwiązanie problemów.
Odłóż to wszystko na właściwe miejsce, tzn. na półkę, z której nie
korzystasz.
Możesz działać, a nawet powinnaś działać, w pełni świadomie (co nie kłóci
się ze stanem relaksacji ale nie wymaga go).
Ja znalazłem Księgę Ksiąg, i w ten sposób odnalazłem pewność i spokój.
Tzn. Pewność co i jak robić, i spokój (pełną wiarę), że idąc za
instrukcjami dojdę do celu z całą pewnością, prędzej czy później, ale zawsze w
tempie, które jest dostosowane do mojej obecnej zdolności pojmowania.
Sięgnij po Zlotą Księgę. Nie będę doradzał Ci niczego innego, bo to
może zadziałać, ale nie musi. Wszystkie te metodyki, kursy, itp. czerpią tak
naprawdę z jednego Źródła – tyle, że czerpią tylko fragmenty Prawdy i
wykorzystują tylko niektóre zjawiska wynikające z odwiecznych Praw Kosmicznych.
Całą Prawdę, drogę do Wiecznej Wolności, odnajdziesz tylko poznając i
uznając swoją Boskość – swoją obecność JAM JEST, która jest jedyną
Inteligencją, Energią i Władzą działającą w Twoim świecie.
W Buddyzmie Zen istnieje pojęcie „drogi miecza” (chyba już gdzieś o tym
wspominałem na moim blogu). Polega to na tym, że uczeń (a później mistrz) zgłębiający
jakąś sztukę, np. karate, kaligrafię, łucznictwo, …, porusza się jak gdyby po
jednym z piór wachlarza w kierunku jego środka. Kiedy zdobędzie już absolutne
mistrzostwo, czyli dojdzie do środka wachlarza, może stamtąd wejść na dowolne
inne pióro. Inaczej mówiąc ma równie dobrą znajomość każdej innej sztuki, w
której się nie ćwiczył. Co więcej z historii znane są postaci takich mistrzów,
którym się to udało.
Po co o tym piszę?
Otóż z problemami, którymi chcesz (musisz) się zająć jest podobnie.
Możesz załatwiać jeden problem, potem kolejny …i kolejny, a w tym czasie pojawi
się jakiś nowy, którego wcześniej nie miałaś. Dlaczego się pojawi? Bo w swojej
świadomości, nie jesteś przygotowana do życia bez problemów – wręcz przeciwnie,
zawsze Ci towarzyszyły i to, że są, zakorzeniło się w Twojej świadomości (w
sposób uzmysłowiony i/lub częściowo lub całkowicie nieuzmysłowiony).
To tak jakbyś, wracając do przykładu z wachlarzem, uczyła się
oddzielnie zwalczania każdego z możliwych życiowych problemów. Można tak –
oczywiście, ale życia Ci zabraknie by pozbyć się ich wszystkich.
Inaczej rzecz się ma, kiedy skupisz się na poznaniu Twojego „Ja-Bóg”.
Dochodzisz do środka wachlarza a wszystkie pióra w tym miejscu się kończą … i
kończą się wszystkie Twoje problemy. Różnica polega na tym, że poznając swoją
obecność JAM JEST, i ucząc się jej używania, po pewnym czasie zaczynasz
zauważać zmiany w Twoim życiu. Początkowo są one subtelne, ale zauważalne.
Stopniowo problemy zaczynają się rozpływać, a Twoje sprawy (niby przypadkowo)
zaczynają się układać coraz lepiej. Uwierz mi. Byłem w sytuacji, którą niejeden
człowiek uznałby za rozpaczliwą i beznadziejną, ale nie poddałem się. I nagle
jeden mały sukces, potem drugi. Zmiana uwarunkowań, w których działam, na mniej
ograniczające. Więcej nadziei. Więcej zwiastunów poprawy. Lepsza sytuacja
materialna. I tak, krok po kroku, miesiąc po miesiącu, moja wiara umacnia się coraz
bardziej i coraz więcej otrzymuję od Obecności. Przestałem się bać. Zawsze
uważano mnie za wzór optymizmu, ale teraz stałem się także ostoją spokoju.
Przyjaciele wyczuwają to we mnie i dziwią się, skąd mi się to bierze?
Czasem próbuję wyjaśnić co nieco, tym, którzy są w miarę otwarci i gotowi
na tak radykalną zmianę myślenia o Bogu i o sobie.
Po prostu przestałem osądzać i oceniać inne Dzieci Boga. Staram się
widzieć „stojącą za nimi” Doskonałość, którą zniekształcili, niewłaściwie zarządzając
otrzymywaną od Ojca energią, na skutek niewiedzy i błędnych przekonań.
Pomyśl droga Kasiu: czy masz szansę rozwiązać kilka problemów jednocześnie,
jeśli dotychczas miałaś kłopot z rozwiązaniem chociaż jednego?
Ojciec dał Ci czas na wszystko, na każde doświadczenie którego
potrzebowałaś. Teraz Ty musisz pozwolić sobie z tego daru (czasu) skorzystać –
musisz dać go też sama sobie, tzn. uwierzyć, że go masz … no i uwierzyć, że
Boska opieka pozwoli i pomoże Ci przetrwać wszystko. Bo tak jest w istocie –
jak mówi dość znane powiedzenie „Bóg nie zsyła na człowieka prób, które są
ponad jego siły”. Pomijam tu drobną nieścisłość, że Bóg w ogóle nic na nas nie
zsyła, bo doświadczenia wybieramy my sami, I NIKT INNY.
Jeszcze mała rada dla wszystkich, którzy zechcą sięgnąć po „Złotą
Księgę”:
Możecie przeczytać od razu całość, ale nie spodziewajcie się, że
wszystko będzie dla Was jasne przy pierwszym czytaniu. Praktykowanie zacznijcie
od podstaw – od pierwszych rozdziałów. Stopniowo poczujecie potrzebę pójścia
dalej – wtedy to zróbcie.
Cierpliwość, wytrwałość i wiara – oto co jest potrzebne by odnieść
Ostateczne Zwycięstwo i uzyskać Wieczną Wolność. Bez tego się nie da.
Toteż życzę Wam by nie zabrakło Wam niczego co jest potrzebne.
Niech Bóg błogosławi Was i wasze starania.
Przesyłam Wam moją miłość i energię.
Z Miłością
Greg