Popularne posty

sobota, 8 czerwca 2013

Perełki intuicji i perły zrozumienia … zamiast złota …

Niedawno jeden z czytelników mojego blogu zadał mi (niestety anonimowo) bardzo ważne pytanie, które to cytuję poniżej:

„Greg, mam pytanko.
Potrafisz spełniać swoje marzenia za pomocą medytacji. Myślę, że skoro napisałeś ten tekst, to musisz być w tym bardzo dobry :) Pomimo, że nie jestem sceptykiem, który odrzuca wszystko jak leci, zastanawia mnie coś ...
Dlaczego udostępniasz takie informacje?
Jeżeli to naprawdę działa, to masz niezliczone możliwości, posiadając taką wprawę w medytacji. Możesz za jakiś czas dostać spadek, wygrać w lotka, dostać pracę, w której zarobisz na własny, bardzo dochodowy biznes, mieć rodzinę, z którą będziesz co roku wygrzewał się na Bora Bora, przyjaciół ... no i wszystko czego zapragniesz i myślę, że wtedy nawet nie zajmowałbyś się prowadzeniem bloga, czy stronki, ponieważ miałbyś xxxx innych lepszych rzeczy do roboty.”

„Auuuć!” Pomyśli niejeden/niejedna z Was. „Ale gościa trafił! Prosto ‘w serce’”.
Faktycznie, o co tu chodzi?”

Pytanie zostało zamieszczone pod postem o „Medytacji Słońca-Księżyca”, ale to prawie bez znaczenia, bo mogło - równie dobrze - znaleźć się pod kilkoma innymi moimi tekstami, chociaż … czy aby na pewno? Ten tekst powstał przecież w pewnym okresie mojego życia i na pewnym etapie moich poszukiwań …

Pytanie jest znakomite!

Mimo, że ostatnio mam mało czasu na pisanie – dzielenie się z Wami moimi małymi odkryciami i przemyśleniami (przy czym mniejsza teraz o przyczyny takiego stanu rzeczy) – właśnie to pytanie zmusiło mnie by znaleźć wreszcie czas i zasiąść do pisania.

Taaak … wiem co chcę napisać oraz ile odpowiedzi i wyjaśnień powinienem zamieścić w tym tekście. Jedyne o co się martwię, to „czy uda mi się poukładać te dziesiątki odpowiedzi (bo to pytanie wymaga dziesiątek odpowiedzi) i informacji we właściwym porządku i w sposób czytelny - zrozumiały dla jak największej ilości osób, które zechcą przeczytać ten tekst?”, który z pewnością nie będzie krótki, no i będzie dość osobisty.

Pod palcami stukającymi w klawiaturę komputera, a przede wszystkim w moim skupionym umyśle „zewnętrznym”, kotłuje się przynajmniej z dziesięć możliwych pierwszych zdań, ale może zacznę tak:

Owszem, potrafię spełniać swoje marzenia za pomocą medytacji.
Potrafię je też spełniać za pomocą moich emocji.
No i potrafię je spełniać za pomocą moich myśli.

Nic w tym trudnego!
Potrafię je spełniać za pomocą każdej znaczącej (i nieznaczącej) aktywności emocjonalnej i umysłowej.

Co więcej, potrafię spełniać nie tylko swoje marzenia, ale i swoje obawy.
Potrafię przenieść do swojego życia każdą myśl i emocję, której poświęcę więcej uwagi, niż potrzeba, by ją „sklasyfikować” i potwierdzić lub definitywnie odrzucić, jako zgodną z tym kim jestem i kim chcę być, lub też jako całkowicie przeciwstawną do mojej wizji i koncepcji Grega Ka „tu i teraz”.

Przyznaję, że kiedy zaczynałem pisać mojego bloga (czy też „mój blog” – kto wie jak właściwie powinno się to odmieniać?), podobnie jak wielu zagubionych i niepewnych Braci-Sióstr, szukałem złota „głupców” – bałem się!

Na szczęście strach mnie nie sparaliżował, lecz zmusił do zajrzenia w głąb siebie – poznania tego kim i po co jestem.

Przyznaję, chciałem szybko zarobić, bo życie dało mi kopa i dobrze znany grunt osunął się spod moich stóp. Jakiś … przekonał mnie (prawie), że na blogu (w Polsce) można zarobić! I sprzedał mi ten pomysł za moje ostatnie pieniądze – co za „hiena”! J Ta „hiena” spełniła jednak swoje zadanie – gość, po wielu latach przerwy, pchnął mnie znowu w kierunku pisania, o którym zawsze marzyłem – mniej lub bardziej świadomie.

Jednocześnie, od zawsze – od kiedy pamiętam – wiedziałem (czułem w głębi swojego jestestwa), że śmierć jest jakaś niesprawiedliwa, a wyjaśnienia o „grzechu pierworodnym” zupełnie do mnie nie trafiały – nawet gdy miałem kilka lat – 6, no może 7.

Tkwiła też we mnie tęsknota do odkrywania, pisania i tworzenia – czułem, że mi się uda ... kiedyś, w końcu … uda mi się znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytania, a może nawet podzielić się tymi odpowiedziami ze wszystkimi ludźmi, wszystkimi których kochałem – a miałem zawsze poczucie, które uświadomiłem sobie mając może lat 14, że kocham wszystkich ludzi – bez wyjątku.

Wracając do domu w zimowe wieczory zaglądałem dyskretnie w okna mieszkań, w których widziałem krzątające się przy kuchni matki, i myślałem o tym jakie to wspaniałe i niezwykłe, że jest nas tyle miliardów, a każdy o kogoś się troszczy i kogoś darzy miłością – w najgorszym razie siebie samego.
Czułem, że mogę poznać ich życie – tych wszystkich osób – i mogę poczuć ich uczucia ich sercem, i … zrozumieć ich świat ich umysłem, przez pryzmat ich doświadczeń, które nie zawsze były i są różowe – to wiedziałem już wtedy.

Wierzyłem, zawsze i szczerze, że w głębi duszy każdy człowiek jest dobry i, że w każdym z nas jest coś wzniosłego i wielkiego, coś co czyni nas, w jakiś tajemniczy sposób, wspólnotą o wielkim lecz niepojętym znaczeniu.

To znaczenie odkryłem całkiem niedawno – po wielu, wielu latach.

Całkiem możliwe, że ten właśnie artykuł (post) stanie się pierwszą częścią całej serii artykułów, które opowiedzą Wam, choć może nieudolnie, o moim pojmowaniu świata i Boga – o moim poszukiwaniu i zrozumieniu, i o wielu innych rzeczach, sprawach, problemach i zagadnieniach, które trapią co bardziej dociekliwych.

Bardzo ciekawi mnie, dlaczego uważasz, mój Anonimowy, że gdybym mógł w nieskończoność wygrzewać się na Bora-Bora, to nie powinienem i nie miałbym powodów, by dzielić się z innymi Braćmi-Siostrami (tak naprawdę nie mamy płci) patentem na szczęście?

Psim obowiązkiem każdego z nas jest dzielić się wiedzą – nie pieniędzmi, a właśnie wiedzą i zrozumieniem!

Czy sądzisz, że czułbyś się szczęśliwy leżąc do końca życia na plaży, popijając sobie pod palmą drinki z parasolką? Wybacz, ale jesteś naiwny jak dziecko, lub po prostu nigdy głębiej nie zastanowiłeś się nad celem naszego pobytu na tej pięknej Planecie, mieniącej się niezliczonymi barwami życia.

Mój Drogi Bracie-Siostro
Stwórca „zaszył” w naszej naturze potrzebę poszukiwania, zdobywania, odkrywania, badania i … wiary … i miłości!

Bo wiara tworzy!
Bo miłość buduje!
Bo nadzieja napędza!

Tworzy zawsze! - dosłownie, całkowicie i … wszystko, o czym intensywnie myślimy, nad czym skupimy się dłużej niż momencik!

Zrobiłem kiedyś głupstwo (nie, nie żaden przekręt - głupstwo) i potem długo (ze dwa tygodnie lub miesiąc) bałem się, że stracę pracę. Przygotowałem się na wypadek gdyby mnie chcieli zamieść pod dywan i czekałem w napięciu.
Potem wszystko się uspokoiło. Wyglądało, że jest już bezpiecznie – nikt nie zakapował o mojej głupocie.  Minęło dobrych kilka miesięcy i – ni stąd ni zowąd – kiedy już nawet zdążyłem zmienić pracę, inny pracodawca, który nie mógł się dowidzieć, że byłem przez moment durniem, wylał mnie z roboty pod zupełnie bzdurnym pozorem, nie wiedząc, że – w gruncie rzeczy – spełnia moje „marzenia” i pomaga mi spełnić podświadome tęsknoty.

Tak naprawdę, to od dawna chciałem odejść, tyle, że nie było mnie stać na taki ruch – zarabiałem z 5 - 7 średnich krajowych (i marzyłem by zarabiać z 10 - 12 takich średnich). No i po latach stresu, miesiącach wyrzeczeń, biedy, krwawicy, wojen, testowania mojej dobrej woli, sprawdzania przyjaciół, poznawania tych fałszywych i odnajdywania tych prawdziwych, bicia głową w mur … naruszyłem betonową ścianę.
Cel się ujawnił, a moje fascynacje i tęsknoty przestały wydawać się mrzonkami bez pokrycia.

No, powiedzmy, że cel prawie się ujawnił – tzn. zrozumiałem co powinno pozostać moim celem, do czasu kiedy nie ujawni mi się kolejny.

Musiałem na kilka dni przerwać pisanie tego tekstu i w międzyczasie coś mnie tchnęło by sięgnąć, po jedną z moich ulubionych książek, tj. „Śpiew Ptaka” Anthony’ego de Mello. Dla tych, którzy nigdy nie słyszeli o tej książce, wyjaśnię, że jest to absolutnie niezwykły spis bajek i przypowieści. Tak, tak – bajek!
Jeśli ktoś chce się dowiedzieć dlaczego mówię o tym zbiorku „niezwykły”, to musi niestety sam po niego sięgnąć, chyba, że przekona go bajka, którą zacytuję. Jest to bajka, która otwiera cały zbiór, i to ją właśnie przeczytałem ponownie jako pierwszą, po dłuższym okresie czasu. Była mi potrzebna. Właśnie ona.

Będę cytował z pamięci więc proszę o wyrozumiałość, jeśli nie będzie to cytat wierny co do słowa.

Bajka ma tytuł „Jedz sam owoce” i brzmi mniej więcej tak:

„Pewnego razu skarżył się uczeń Mistrzowi:
Opowiadasz nam różne historie, ale nigdy nie odkrywasz ich znaczenia.

A Mistrz na to:
Czy chciałbyś aby ktoś ofiarował Ci owoc i pogryzł go przedtem?”

Po tej krótkiej powiastce następuje komentarz.
„Nikt nie może odkryć za Ciebie Twojego znaczenia. Nawet Mistrz.”

Mnie przyszedł do głowy nieco inny komentarz – idący nieco dalej, a mianowicie:
Nikt nie może odkryć za Ciebie Twojego znaczenia. Nawet Bóg.

Tak właśnie jest. Bóg–Stwórca, Bóg-Życie, zna oczywiście wszystkie możliwe scenariusze tej „gry edukacyjnej”, na starcie której postawił nas kilka miliardów lat temu.

Zna je, bo już dawno, na samym początku, rozegrał je wszystkie w swoim Nieograniczonym Umyśle.

Zna je, ale woli być zaskoczony wyborami jakich dokonujemy. Dał nam bowiem wolną wolę, byśmy mogli odkrywać … uczyć się korzystania ze swojej Boskości.
Nie planuje więc za nas naszych losów i nie wytycza nam celów. Nie karze nas i nie nagradza. Sami musimy kształtować nasze losy i sami dokonujemy wyborów, tyle, że w większości czynimy to niestety nieświadomie.

Właściwie to powinienem jeszcze wspomnieć dlaczego zacytowałem Wam powyższą bajkę. Otóż, zatrzymała mnie ona „wpół słowa” … - o mało nie stałem się zbyt dosłowny, zamiast opowiadać historie. Oczywiście nie czuję się (jeszcze) Mistrzem i może nigdy się nim nie poczuję, ale to drugie jest mało prawdopodobne. Dlaczego? Ponieważ wszyscy, każdy w swoim tempie i swoimi ścieżkami, zdążamy do Mistrzostwa. Takie jest nasze przeznaczenie i główny cel (na początek). No i dlatego, że już postanowiłem, że chcę się Nim stać. Że jest to dla mnie ważniejsze od złota tu i teraz.

Umysł Boga jest Nieskończony i każdy, nawet Mistrz, jeśli szuka dla siebie inspirującego celu, znajdzie go i będzie się dalej rozwijał.
Zachodzi tu pełna analogia do nauki i naukowców. Kiedy wydaje im się, że już, już z przedpokoju, w którym się znajdują, wchodzą do komnat wiedzy „najwyższej”, to okazuje się, że te komnaty to tylko skromne korytarze prowadzące do kolejnych, jeszcze wspanialszych odkryć, okupionych jeszcze większym wysiłkiem, a zatem wymagających większej pasji i większej ciekawości świata i … śmielszych marzeń.

Bycie dosłownym nie jest dobre – nie zdaje egzaminu. Nie zmusza do myślenia, do odkrywania.

Piszę dosłownie: Jesteś Bogiem!
I co? Czy ktoś to zaakceptował? Pojął? Przyjął do serca tę Prawdę Prawd?

Taka już nasza pokrętna ludzka natura, że najprostsze prawdy, podane wprost pozostają niewidoczne dla naszego umysłu zewnętrznego, dopóki nie wzniesie on się na odpowiedni poziom „wibracji” – inaczej mówiąc, musimy dojrzeć by dojrzeć … klucz, który leży nawet nie pod wycieraczką, lecz tkwi na widoku, wetknięty w zamek od naszej strony bramy.

A po co zamieszczam taką np. „Medytację Słońca-Księżyca”? Bo kiedyś się nią zainteresowałem.
Podobnie zresztą napisałem o mantrach …
Marzenia, mantry, medytacja, … przeniosły mnie o krok dalej. Nie uważam ich za jedynie słuszne i najlepsze metody. Co więcej uważam, że mój największy problem został rozwiązany dzięki metodom podanym przez Abrahama, w książce „Proście a będzie Wam dane”. Nie zmienia to jednak faktu, że „Medytacja S-K” może się komuś przydać, na jakimś konkretnym etapie jego życia. Świadczy o tym chociażby fala popularności jaką cieszy się ostatnio ta technika, a ściślej, tekst, który ją przybliża czytelnikom-poszukiwaczom szczęścia. I bardzo dobrze, bo nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Oczywiście myślałem o tym żeby zacząć pisać od nowa, np. ten artykuł, a nawet cały blog. To jednak nic by nie dało, bo niektóre teksty żyją własnym życiem, które zaczęły w momencie publikacji. Niektóre zostały już nawet przywłaszczone przez zdesperowanych poszukiwaczy łatwego zarobku, co akurat jest dla mnie raczej powodem do zadowolenia niż zmartwienia, choć oczywiście nie popieram piractwa. Niech więc wcześniejsze teksty pozostaną gdzie są – niech pokazują ścieżkę – niech opowiadają historię.
Kto ma się doczytać, ten się doczyta.

Zawsze znajdujemy to czego szukamy – informacja, której potrzebujemy, trafia do nas w taki czy inny sposób. Ważne by szukać, by zrobić pierwszy krok … a potem kolejne.

Dlatego, mój drogi „Anonimowy” Przyjacielu, pójdę dalej moją ścieżką.
Po drodze już dostałem spadek, który mnie uratował, choć wierz mi, że wolałbym go nie dostać, poznałem moich prawdziwych przyjaciół, którzy bez proszenia wyciągnęli pomocną dłoń, kiedy byłem pod wodą, dostałem pracę lepszą niż własny biznes, rodzinę miałem już wcześniej ale poznałem ją lepiej, a na Bora-Bora przyjdzie czas.
Wolę też raczej sam wytworzyć swój dostatek, niż wygrać go od innych „biedaków” w tarapatach, choć wygranie w lotka to też w zasadzie wynik naszej pracy, chociaż bywa, że wykonanej nieświadomie. Niewiele więc różni się od wypracowania bogactwa w pocie czoła lub w  wyniku dobrego pomysłu i odrobiny szczęścia.

Dodatkowo: poczułem przepływ boskiej energii; chciałem by „moje dłonie” uzdrawiały i … uzdrawiają; chciałem się unieść w powietrzu i … mniejsza o to.
Mniejsza, bo mam inne, ważniejsze cele.

Kilkanaście miesięcy systematycznego wysiłku, przyniosło mi rezultaty warte więcej niż cale złoto świata. Co zatem mogę uzyskać kontynuując swoje starania?

Wierzę jednak, że niektórym mogę pomóc, więc będę to robił.
O szczegółach, czyli o tym jak to działa, to już w innym tekście.

Jeśli nie jesteś totalnym „sceptykiem”, o czym mnie zapewniałeś na wstępie, to może skłoniłem Cię do zastanowienia.


Namaste
Greg Ka