Popularne posty

czwartek, 8 września 2011

Wizualizacja Plus


Witajcie Przyjaciele i Goście mojego blogu.


Jakiś czas temu, obiecałem jednej z Czytelniczek [patrz: komentarze do „Sekret” – prawda czy takie tam …? Cz. 3 i ostatnia (wer. robocza A)], że zamieszczę na swoim blogu opis metody, którą na swój użytek nazwałem Wizualizacją Plus (akurat nic lepszego nie przyszło mi do głowy). Jest to metoda będąca połączeniem innych technik i metod, jakie poznałem w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat. Dorzuciłem również swoje trzy grosze i w rezultacie mamy metodę, którą zaraz Wam opiszę.

Kilka miesięcy temu opisałem tę metodę mojej serdecznej Przyjaciółce, która od dłuższego czasu chodziła o lasce i borykała się z silnym bólem, który nieustannie jej towarzyszył. Lekarze kazali jej leżeć i czekać w kolejce na operację. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dwa czy trzy miesiące później ujrzałem ją bez laski i z szerokim uśmiechem na ustach. Na szczęście Ona nie zauważyła związku pomiędzy metodą WP a swoim obecnym stanem zdrowia. Tzw. „prawo przyciągania” zadziałało tutaj z właściwą sobie elegancją i dyskrecją. Dość powiedzieć, że moja Przyjaciółka spotkała na swej drodze kogoś, kto skierował ją do właściwego specjalisty – terapeuty, u którego sam znalazł pomoc i ulgę w cierpieniu. Wystarczyło kilka wizyt, i laska wylądowała w kącie!
Może piękniej by było gdyby organizm sam się uzdrowił? Nieee! Wcale nie! To właśnie jest fantastyczne – „mówimy”, co chcemy mieć i nie martwimy się jak. Bóg czy też Wszechświat (nazwijcie sami tę Potęgę) znajduje sposób by nam dostarczyć to, czego sobie życzymy.

Nieważne czy macie problemy ze zdrowiem, z pieniędzmi czy z miłością. Zamiast o miłości możemy też mówić o szeroko pojętych relacjach z innymi ludźmi. Nieistotne więc czego dotyczy Wasze zmartwienie – zacznijcie stosować tę metodę.
Gorąco polecam!

Jest to technika prosta i opierająca się na znanych, starych prawach i mechanizmach, których połączenie ma jednak (jak dla mnie) wydźwięk dość nowatorski. Jest szczególnie przydatna, kiedy człowiek czuje się przytłoczony jakimiś myślami (o problemach zdrowotnych, finansowych lub problemach w relacjach z innymi ludźmi). Mówiąc „przytłoczony”, mam na myśli stan, w którym trudno jest skupić myśli na czymkolwiek innym niż dręczący nas problem (niepewność, obawa …).


Ja, w praktyce, robię to tak:
1.       Nakładam słuchawki i włączam muzykę (np. „Secret fountain” – David & Steve Gordon z albumu Musical Healing, lub Andreas Scholl “How sweet the moonlight” jeśli jest wieczór – ten ostatni jest na YouTube http://www.youtube.com/watch?v=anxQ-CoesRQ , lub coś innego i spokojnego co lubię - najlepiej utwór instrumentalny, relaksacyjny) – nie za długa całość 3-4 minuty;
2.       Przez kilka, kilkanaście sekund daję się ponieść muzyce i jej klimatowi – pozwalam się zainspirować;
3.       Mówię swojemu umysłowi świadomemu miej więcej tak: „wiem, wiem – jest mnóstwo pilnych spraw lub zmartwień do przemyślenia, ale teraz są moje trzy minuty i ja decyduję, o czym myślimy, do zmartwień wrócimy za chwilę, a teraz daj mi te trzy minuty spokoju!”; z reguły umysł odpuszcza i pozwala przełamać gonitwę myśli negatywnych;
4.       Przez chwilę kieruję myśli na jakieś najcudowniejsze wspomnienia lub jakąś wymarzoną, cudowną sytuację –  pozwalam rozkwitać marzeniom
a) Potem kieruję myśli na wymarzoną sytuację, która przy okazji symbolizuje i uosabia koniec moich kłopotów, (np. tańczysz rock and rolla, fikając jak 18-to latek, albo wlazłeś na Giewont i cieszysz się widokami i własną siłą, albo …można tu puścić wodze …). Ważne by wyobrażać sobie rezultat a nie drogę do niego. (Utrzymaj wizję przez nie mniej niż 70 sekund.) Myślę o tym jak korzystam z otrzymanego daru (zdrowia, pieniędzy, miłości).
b) Wtedy staram się odczuć ulgę, radość, satysfakcję, wzruszenie i wszystko co trzeba tzn. co będę czuł kiedy mój kłopot się skończy; Staram się poczuć tak jakby to już się dokonało (jak pojawiają się łzy ulgi i radości to – z mojego doświadczenia – jest tak jak należy). Żyję przez moment tą radością, daję się jej ponieść …
c) Na koniec: dziękuję (Bogu, Opatrzności, Wszechświatowi … ) – odczuwam i wyrażam wdzięczność mówiąc (i czując w głębi siebie): JESTEM TAK BARDZO WDZIĘCZNY, DZIĘKUJĘ, DZIĘ-KU-JĘ!

KONIEC

Wracam do życia z innym nastawieniem. To naprawdę wspaniale działa! Powtarzam w miarę możności 3-5 razy na dzień (przy pewnej wprawie można i bez muzyki, ale to trudniejsze). Jeśli nie możecie tak często, to spróbujcie przynajmniej rano i wieczorem.

Cud przychodzi niepostrzeżenie i bez wysiłku – nie wypatruj goJ bo wszystko zepsujeszJ

Namaste
Greg Ka

PS. Żeby wszystko było jasne, nie wyrażam zgody na pobieranie tego artykułu z mojego blogu i nie udostępniam go nigdzie indziej. Można go czytać tylko tutaj.